5 powodów, by nie zmieniać nazwiska po ślubie

Najpiękniejszy dzień w twoim życiu, perfekcyjnie skrojona suknia, idealne buty ślubne... co kilka dni na ulubionych blogach pojawiają się wpisy o tematyce ślubnej. A dokładnie o przygotowaniach to tego, jak piszą ich autorki (najczęściej dziewczyny, które właśnie same mają wyjść za mąż albo są świeżo po ślubie), najważniejszego dnia.

Dlaczego musi być tak idealnie?

Ilekroć widzę tego rodzaju wpisy, czuję się jak zrzędliwy tetryk obserwujący przedstawienie z balkonu i cedzący przez zęby: oj dziecko, co ty wiesz o ważnych chwilach w życiu (nasze nastawienie do wesel jest Wam pewnie znane, tekst „Sprawa wagi weselnej” wciąż aktualny). Ilekroć oglądam blogowe posty poświęcone fryzurom, welonom, butom, sukienkom, zaproszeniom, menu, mam wrażenie, że w ślubnym szaleństwie zdecydowanie brakuje przemyśleń i inspiracji na tematy ‚po’. Czyli te rzeczy, które liczą się nie tylko w dniu ślubu, ale mają wpływ na całe kolejne lata. Bo przecież w całym ślubnym outficie najważniejsze są obrączki, suknię z taką ekscytacją wybieraną przez kilka miesięcy będziesz co sezon przekładać z miejsca na miejsce nie mając pojęcia co z nią dalej zrobić, a o menu weselnym zapomnisz już rok po imprezie.

053

To, co ważne

Nie mam ambicji urażać niczyich uczuć, naprawdę. Jednak ślub i wesele to zdecydowanie coś więcej, niż wybór florysty, zestawu przekąsek i kwartetu smyczkowego. Być może nie chce się tego słuchać w przededniu własnego zamążpójścia, ale własne wesele nie ma być najlepszą imprezą ever (choćby dlatego, że zawsze zdarzy się jakaś maruda, której się nie spodoba), a wiele decyzji zapadających niejako przy okazji przygotowań do ślubu jest dużo ważniejszych niż to, na czym skupia się 99% panien młodych. To są te rzeczy, których nie jesteście do końca pewne, ale ponieważ czas nagli, podejmujecie jakieś decyzje. Jak będzie wyglądała wasza rodzina, co ślub zmieni w postrzeganiu świata, czy jesteśmy przygotowani na straty osobowe (bo to, że któryś przyjaciel się odsunie macie jak w banku, pytanie tylko komu jesteście gotowe pozwolić odejść, a o kogo podjąć walkę). Takie sprawy jak fakt, kto robi kolację gdy oboje jesteśmy zmęczeni po dniu pracy (czy zgadzasz się, by zgodnie z tradycją była to kobieta, czy walczysz o równouprawnienie), kto ogarnia sprawy meldunkowo-rejestracyjno-urzędowe urastają potem do rangi punktów zapalnych w związku. A jakby tego było mało, trzeba zmienić nazwisko…

Jesteśmy jednym

Z założenia sprawa jest nawet całkiem romantyczna. Jesteśmy od dziś jednością, łączy nas więc nie tylko przysięga, dokument i obrączka, ale i ono. Nazywamy się odtąd tak samo i jesteśmy traktowani przez społeczeństwo jako ten zlew dwukomorowy, szampon 2w1, bliźniaczki Olsen – jeden byt w dwóch osobach. Mimo to jakieś 80% potencjalnych małżonek ma opory przed tą zmianą. I zaprawdę powiadam, intuicja ich nie myli. Bo zmiana nazwiska z romantycznym gestem ma niewiele wspólnego, po latach częściej uprzykrza życie niż cieszy, a w najlepszym razie jest po prostu… niepotrzebna. I mam na to 5 dowodów:

1/ Podwójne nazwisko, podwójny problem

Zacznę od sytuacji, w której sama się znalazłam ponad 4 lata temu. Miała być decyzja. Wóz albo przewóz. Wybrałam opcję medium czyli podwójne nazwisko. Oficjalnie ze względu na to, że pod własnym, panieńskim, figurował już pewien dorobek publicystyczno-naukowy i szkoda było tego tracić (był to czas gdy prowadziłam zajęcia na uczelni i sądziłam, że powinnam robić doktorat). Nieoficjalnie – nie miałam ochoty tak po prostu odrzucić nazwiska, z którego jestem dumna. Z perspektywy czasu wiem, że to najprostszy sposób, by prowadzić podwójne życie. Wymiana dokumentów jest straszliwie upierdliwa i do tego droga, więc nadal w części miejsc (w tym na tym blogu!) pozostałam sobie Pawłowską. Mało tego, świat też jakoś nie chce zaakceptować zmiany sytuacji życiowej. Dawno znajomi nie pamiętają nowego nazwiska, banki i firmy zapominają o nowym adresie, bo jest do niego przypisane podwójne nazwisko. Otwierając listonoszowi czy kurierowi nigdy nie wiem jak się podpisać – czy ktoś akurat zaadresował jak na dowodzie osobistym, czy może jeszcze po staremu? A jak już jest jak należy to… kilka akapitów wyżej pisałam, że romantycznie nie będzie. Bo jak niby ma być, kiedy kilka razy w tygodniu człowieka trafia szlag, gdy nie mieści się w rubryczce do podpisu? A nie mieszczę się: Na poczcie, w US, w punktach odbioru paczek i na czytnikach kurierów, na części firmowych dokumentów (parafowanie umów z podwójnym nazwiskiem, brrrr). Nawet na pocztówkach jest kurde trudno. O! i w polu podpisu do wyrobienia nowego dowodu też było dziwnie ciasno (co już wtedy dało mi o myślenia, ale wiecie – się wyjeżdżało w podróż poślubną, miał człowiek ‚ważniejsze’ rzeczy). Taka mała upierdliwość, a wkurza jak ukąszenie komara.

2/ A jeśli musi być jedno, dlaczego nie twoje?

Kłóciłyście się o to przed ślubem, czy od razu uznałyście, że jego jest ważniejsze? Wybór nazwiska to chyba pierwsza prawdziwa małżeńska próba sił. Bo o ile sala jest na jedną noc, kwiaty szybko zwiędną, a wspólne mieszkanie macie już pewnie opanowane wcześniej, w dyskusji o przejmowaniu nazwiska chodzi de facto o model zakładanej rodziny. Feministka siedząca w mojej głowie podpowiada, że już sama presja społeczna na poddanie się zmianie jest nie fair w stosunku do wielu dziewczyn, które tej sytuacji nie czują. Czasy, gdy zaślubiny oznaczały przejście z domu ojca do domu męża (co symbolizuje zmiana nazwiska ojca na małżonka) dawno minęły, bo przecież po drodze mieszkamy tu i tam i same decydujemy, kiedy nastąpi moment założenia własnej rodziny. I to jest sedno. Zakładamy rodzinę wspólnie. Oboje będziemy w niej tak samo ważni. Dlaczego nadal to kobieta musi zmienić nazwisko? Dlaczego ktokolwiek musi je zmienić?

3/ Wcale nie jest łatwiej

Bardzo często słyszę ten argument, zupełnie nieromantyczny i nietradycyjny: bo tak jest łatwiej. Odebrać dziecko z przedszkola, listo z poczty, pismo z urzędu, kasę z banku. Łatwiej się wysyła kartki z wycieczki, przykleja tabliczkę na domofon czy drzwi wejściowe. Łatwiej ogarnąć sobie wzajemnie te codzienne życiowe mikrosprawy. Bullshit! Na żadnej poczcie nie wydadzą już mężowi mojej korespondencji (a dzięki nowym dowodom osobistym bez adresu już w ogóle kaplica), w sprawach urzędowych i tak potrzebne jest pełnomocnictwo, wspólne kredyty i tak są wspólne i bank znakomicie orientuje się, do kogo wyciągnąć łapkę po ratę, niezależnie od nazwiska. Aby odebrać dziecko z przedszkola nie trzeba nazwiska tylko dowód osobisty (a wcześniej trzeba być zgłoszonym na specjalną listę, gdzie podane są takie dane jak: pesel, numer telefonu, nazwisko – dowolne!). Te wszystkie rzeczy, w których jedno nazwisko pomagało albo są nieaktualne, albo nazwisko straciło na znaczeniu.

049

4/ Dla dobra dziecka

Mamusiu, a dlaczego my z tatusiem nazywamy się inaczej niż ty? – czy takie pytanie w dzisiejszych czasach kogokolwiek przeraża? Przecież wszystko jest kwestią umowną. Czasy się zmieniły i nosząc inne nazwisko niż własne dziecko nie fundujemy mu już lawiny podejrzliwych spojrzeń ze strony grupy rówieśniczej, poczucia niższości, odmienności i innych dziecięcych traum. W tej kwestii tradycja zmiany nazwiska jest daleko w tyle za współczesnością, gdzie dzieci żyją w różnych konfiguracjach rodzinnych i taki drobiazg, jak różnice nazwisk mamy i taty nie robią na maluchach najmniejszego wrażenia. Robiłam nawet taki test wśród dzieci znajomych – dzieciaki były co najwyżej zdziwione, że ja się dziwie dziwnością ich nazwisk 🙂

5/ Nie bądź taka super, nie warto!

Na koniec najważniejsze. Stop pierdołom i problemom pierwszego świata. Zaglądamy do środka. Kogo tam widzisz? Jak definiujesz siebie, gdzie znajdujesz punkty odniesienia? Pytając wprost: kim jesteś? Biorąc pod uwagę aktualne i przyszłe role społeczne, a – co ważniejsze – własne postrzeganie swojej osoby. Z nowym nazwiskiem będziesz kobietą, żoną, matką (jeśli tylko chcesz), żoną pracującą (jeśli będziesz pracować). I w każdej roli chcesz być super, najlepsza, dla siebie, dla niego, dla świata. Ale przecież wewnętrznie dużo większe znaczenie niż nowa życiowa rola ma to, co nas kształtuje: charakter, osiągnięcia, zainteresowania, doświadczenia. One już nierozerwalnie łączą się ze starym nazwiskiem. Pytanie o to, czy i na jakie nazwisko zmienić to obecne jest więc także pytaniem do siebie samej: czy jestem bardziej sumą doświadczeń i przeżyć, czy wolę skupić się na przyszłości i nowych rolach społecznych, a także tych nowych z nimi związanych, przeżyciach i doświadczeniach. Jakkolwiek durnie brzmi filozująca blogerka w tekście lifestyle’owym, ale dajcie sobie tylko w jednym zdaniu powiedzieć i ucinam temat: decyzja o zmianie nazwiska jest ważna, bo pozwala przemyśleć jaki macie pomysł na własną przyszłość. Tę nową drogę życia, o której wypisuje się pierdyliardy słów w poradnikach o sukniach i welonach, a każde z nich ani o krok nie przybliży sedna sprawy. Podobnie jak sama suknia nie uczyni nikogo żoną.

Epilog

Czy się wymądrzam? No dobra, trochę – taka natura. Ale w słusznej sprawie. I please, jak już będziecie piątą godzinę wybierać inspirację wiązanki ślubnej dla swojej florystki, zróbcie sobie przerwę, weźcie zeszyt i napiszcie po 50 razy każdą z rozważanych wersji nazwiska. Zobaczycie, która z nich najmniej męczy przy końcu arkusza, do której macie najwięcej ciepłych myśli po takim wysiłku. I najważniejsze, jeśli czujecie, że opcja jedynie słuszna niezupełnie raduje serducho, pogadajcie z narzeczonym o możliwościach jej zmiany, także w przyszłości (mało kto o tym myśli w dniu ślubu, ale przecież to nie jest zmiana na zawsze – nazwisko można zmienić także później, nie musimy raz wybranego nosić ‚do śmierci’). Żeby potem nie okazało się, że nazwisko jest jakie jest, bo on ‚bał się jak zareagują koledzy’, a z tymi kolegami od dawna nie utrzymuje już kontaktu…

Nie namawiam do buntu przeciwko tradycji. Namawiam do świadomych decyzji. Od serca.

42 komentarze

  • 9 lat ago

    Temat bardzo mi bliski. Domyślam się, że jestem jedną z tych Panien Młodych, których wpisy mogą niektórych drażnić. Nie rozumiem tylko takiego generalizowania sprawy. Przecież to, że piszę o sukni czy wyborze florystki bynajmniej nie musi oznaczać, że akurat te części planowania ślubu/wesela, są dla mnie najistotniejsze. Akurat ja piszę o tym, bo mam nadzieję, że kogoś zainspiruję; skłonię do przemyślenia pewnych decyzji; ułatwię wybór. Nigdy nie przyszło mi do głowy pisać o ślubie w kontekście wyborów nazwiska, chęci posiadania dzieci czy rozdzielności majątkowej. Dlaczego? Właśnie dlatego, że jest to dla mnie najważniejsze i, jednocześnie, stuprocentowo intymne. W jakimś stopniu staram się chronić swojej prywatności, dlatego nie zdradzam najistotniejszych szczegółów dotyczących tego dnia. Kwiaty, muzyka i cała otoczka jest czymś zupełnie dodatkowym. Czymś, co pomoże zbudować tego dnia, anturaż adekwatny do naszych wyobrażeń. Myślę też, że większość kobiet, które pozwoliły sobie poruszyć ten temat na swoim blogu, mają podobne zdanie. Może niesłusznie, ale doszukałam się w tym wpisie wielu złośliwości i czepialstwa; szpili wbijanej szczęśliwym ludziom, którzy przecież nie mogą być AŻ tak szczęśliwi. Zresztą, nie będę ukrywać, że potraktowałam go bardzo osobiście i, na dodatek, bardzo niepoważnie. Trudno mi uwierzyć, dziewczyny, że czytam to na Waszym blogu.
    Co tam gówniara wie o najważniejszych chwilach w życiu. Nie da się ukryć – hierarchia wartości zmienia się z wiekiem. Myślę, że za parę lub paręnaście lat, na te chwile spojrzę zupełnie inaczej. Dlaczego teraz nie mam traktować ich tak podniośle? Tylko dlatego, że innym koleżankom wygląda to na przedstawienie? No coś tu nie gra.

    • pat29
      9 lat ago

      Z kolei ja odczytałam ten wpis jako apel do rozsądku młodych kobiet, żeby nie dały się wpędzić w tę spiralę ślubnych przygotowań, które – nie wątpię – są potrzebne i konieczne, ale czasem tak rozdmuchiwane, że szkoda mówić… Nie piszę konkretnie o Tobie, bo nie znam treści Twojego bloga, ale sądzę, że post ma skłonić czytelniczki do zastanowienia się właśnie nad tymi prywatnymi sprawami, których nie poruszają blogerki właśnie z chęci ochrony swojej prywatności 🙂
      Może teraz zabrzmi to zrozumiale – ten post nie jest dla blogerki, tylko dla kobiety, którą jesteś poza tą dodatkową rolą.

    • Bless the Mess
      9 lat ago

      Już wyjaśniam, bo zostałam wywołana do odpowiedzi 🙂
      Rozumiem, że poczułaś się osobiście dotknięta, bo jesteś właśnie na tym przedślubnym etapie i poruszasz go na blogu. Ale wpis nie jest złośliwy. Nie jest wymierzony przeciwko blogerkom ani pisany dla blogerek. Jest skierowany do czytelniczek, które bywają zarówno na naszym, Twoim, jak i innych blogach i napotykają na nich treści okołoślubno-weselne. I czytają tam (również u nas, bo jak być może widziałaś niedawno proponowałyśmy makijaże dla panny młodej i gościa weselnego) baaardzo dużo o ślubnej otoczce. WYŁĄCZNIE. Temat ślubnych butów Karoliny Baszak, którym poświęciła oddzielny wpis po to, by pokazywać głównie pudełko, mnie autentycznie załamał. Ty, ja, Karolina, inne dziewczyny… blogerki muszą sobie zdać sprawę (i na pewno zdają sobie sprawę), że mają realny wpływ na decyzje zakupowe swoich czytelników oraz ich – niekoniecznie zakupowe – wybory. Jakie świadectwo dajemy czytelnikom pisząc o welonach, florystkach, kwartetach smyczkowych, butach, menu itp.? Otóż dajemy sygnał, że suknie, buty są BARDZO WAŻNE. I czytając podobne wpisy na wielu blogach, stronach społecznościowych naprawdę można dojść do wniosku, że to się liczy, to jest ważne, że dobry ślub to dzień dopracowany w najdrobniejszym szczególe, a takie detale jak menu czy kwiaty muszą być perfekcyjne. Wyznaje się miłość butom nie pisząc wiele o miłości do człowieka.

      Czy mnie chodzi o to, że wpisów przedślubnych nie powinno być? Bynajmniej. Są fajne, bo buty i bukiety to śliczne przedmioty, na które miło się patrzy, a cudza ekscytacja i dobry humor udzielają się czytającym. Tylko przydałyby się czasem jakieś didaskalia dla czytelniczek ‚dziewczyny wesela są ekstra, ale nie dajcie się zwariować’. Albo jakiś gif ze sceną z „Seksu w wielkim mieście”, gdy Carrie dopada ślubna gorączka. Just in case.

      Trochę się znamy i wiesz dobrze, że nie jestem typem człowieka, który dołuje kogoś by podcinać skrzydła. Nie zwykłam zazdrościć ludziom małżeńskiego czy narzeczeńskiego szczęścia. Mam własne. Ten wpis jest tylko i aż wołaniem o przywrócenie właściwych proporcji rzeczy i apelem o chwilę refleksji nad tym, czego na zdjęciach ślubnych nie będzie widać. Nasze czytelniczki to mądre dziewczyny i mam nadzieję, że zrozumiały. Bo ja Wam wszystkim życzę tylko i wyłącznie szczęścia.

  • Agnieszka J.
    9 lat ago

    Według mnie podejście do nazwiska jako do czegoś co definiuje nas jako człowieka nie jest do końca trafione. Jeśli dla kogoś nazwisko odgrywa tak wielką rolę i rzutuje w jakimś stopniu na postrzeganie danej osoby to szczerze współczuję w tym wypadku wszystkim, którzy noszą nazwiska typu „Fiutek, Kozibąk, Bzykacz” itp. Nie oznacza to oczywiście, że nie warto poświęcić na decyzję o jego zmianie dłuższej chwili niż poświęcamy na wybór wiązanki ślubnej, ale czy to naprawdę decyzja która ma tak wielki wpływ na „całe kolejne lata”? Przyjęłam nazwisko męża, moje „osiągnięcia” i uzyskane dyplomy nie straciły ważności a kwestie formalne załatwiłam przy okazji zmiany adresu. Jeśli ktoś z jakiegoś powodu nie chcę zmieniać nazwiska to oczywiście rozumiem, nie widzę w tym nic złego, ale rozpatrywania zmiany nazwiska w kategorii „problemu” zdecydowanie nie rozumiem … pozdrawiam 🙂

    • Bless the Mess
      9 lat ago

      Chyba zależy wiele od tego, co na temat swojego nazwiska się wyniosło z domu. Można być bardzo dumnym Fiutkiem czy Kozibąkiem (profesor Aleksander Fiut pewnie miałby dużo w tej materii do powiedzenia) 😀

      Nie miałaś żadnych problemów, przemyślałaś – i super! Dokładnie o to chodzi, by człek wiedział na co się pisze.
      Mam tylko jedno pytanie – czy zastanawialiście się z mężem, dlaczego właściwie ktokolwiek musi zmieniać nazwisko?

      • Agnieszka J.
        9 lat ago

        I takiej odpowiedzi oczekiwałam 😉 bardzo lubię Waszego bloga i miałam nadzieję, że wpis nie był po to by „wbijać szpileczkę”. Nie braliśmy pod uwagę zmiany nazwiska męża, ale rozmawialiśmy o tym czy ja chcę przyjąć jego nazwisko. On pozostawił mi wybór, dlatego pewnie było mi łatwiej, moja wewnętrzna feministka poczuła, że to ona ma ostatnie słowo 😉

        • Bless the Mess
          9 lat ago

          Dobrze mieć wszystko przegadane 🙂
          Ja tak podpytuję bo jestem bardzo ciekawa w ilu domach tak naprawdę faceci dopuszczają do siebie taką refleksję, że oni nie muszą wcale pozostawać przy swoim nazwisku.

          • Elercik
            6 lat ago

            Ja z mężem zostaliśmy przy swoich nazwiskach, bo bardzo się z nimi identyfikujemy. Dla mnie nazwisko jest ksywką, znajomi to używają zamiast mojego imienia i nie wyobrażałam się od tego odciąć albo męczyć się z podwójnym. Dodatkowo nazwisko męża mi się po prostu nie podoba. Rozważaliśmy również czy oboje nie zmienimy na zupełnie inne, ale po pierwsze okazało się to nie takie łatwe formalnie, a po drugie jednak oboje nie bylismy do tego przekonani. Rozmów było wiele i ostateczna decyzja satysfakcjonuje obie strony 🙂 Pozdrawiam wszystkie żony 🙂

    • 9 lat ago

      A imię również tak łatwo zmienisz? Agnieszek jest tysiące…ale jednak takie imię nadali Ci rodzice, i z takim nazwiskiem się urodziłaś. Ja myślę, że nazwisko jest integralną częścią mojej osobowości. Nawet jeśli pospolite.

      Nie rozumiem w imię czego miałabym je zmieniać? Ja pozostaję sobą, nawet biorąc ślub, nie mam zamiaru przeistaczać się w kogoś innego 🙂 . Nie jestem też niczyją własnością, nie trzeba mnie tagować, znakować etc 😉 a takie odnoszę wrażenie, gdy kobiety zmieniają nazwisko. Dla mnie jest ono wazne, i nie rozumiem kiedy ktoś inny twierdzi, że nie ma ono dla niego znaczenia (choć oczywiście rozumiem, że ktoś może czuć inaczej, ale…ja tego nie cz(a)uję.)

      • Agnieszka J.
        9 lat ago

        Ja uważam, że niezależnie od tego czy byłabym Agnieszką, Kasią czy Basią byłabym tą samą osobą, ponieważ to nie imię czy nazwisko ma wpływ na to kim jestem czy byłam, ale to jakie wartości wyniosłam z domu i pewnie jeszcze wiele innych czynników. Po zmianie nazwiska o dziwo nie przeistoczylam się też w nikogo, myślę nawet że nie zmieniłam się ani trochę, ale nie mnie to oceniać 🙂 Nie czuję też żebym w jakiś sposób trwale odcięła się od mojego nazwiska panieńskiego, pozostanie ono zawsze moim nazwiskiem rodowym. Imienia zmieniać nie zamierzam, ale znam osobę, ktora to zrobiła o dziwo ona również jakby ciągle ta sama 🙂 pozdrawiam

    • lola
      9 lat ago

      zgadzam się w 100%

    • Aśka Rakowska
      9 lat ago

      I ja się zgadzam 🙂

  • Aśka Rakowska
    9 lat ago

    Moim zdaniem – indywidualna decyzja. Nie rozumiem rozważań typu czemu kobieta a nie mężczyzna? Karta przetargpwa? O wszystko będziecie się targować? Zakładamy nową rodziną, własną więc czemu mamy nazywać się inaczej? Dziwne.

  • Paulina Cyzio
    8 lat ago

    A już myślałam, że tak to tylko celebryci robią i urwałam się z choinki. Goście na moim ślubie nie byli poinformowani o nazwiskach jakie będziemy mieli. Ależ byly ich miny jak powiedziałam, że zostaję przy swoim. Ten moment uchwyciła tylko kamera.

    • Olga
      7 lat ago

      U nas podobnie, nie nagłaśniałam tej kwestii, ale komentarze i tak się pojawiły. Najlepszy „skoro będziesz się nazywała inaczej niż Twoje dzieci, to to nie będą Twoje dzieci…”.

      • 7 lat ago

        O matko kochana! Też usłyszałam dokładnie ten sam tekst! I do teraz białej gorączki dostaję jak o tym pomyślę! Widać to zresztą po ilości wykrzykników 😉
        Co ma w ogóle piernik do wiatraka?

        • Paulina Cyzio
          7 lat ago

          Tak. Ja miałam dokładnie to samo. No cóż. Dobrze mi z moim nazwiskiem, zawsze je lubiłam, więc dlaczego miałabym je zmienić? Bo inni tak chcą? Nie ma opcji.

      • Agnieszka Jędrzejewska
        6 lat ago

        No pewnie, mąż urodził 😀

    • Mariusz
      7 lat ago

      ależ jaka musieć byc mina twojego świeżo upieczonego męża który musiał się wstydzić przed ludźmi że jego żona nie chce przyjąć jego nazwiska ale ten moment uchwyciła tylko kamera.

      • Paulina Cyzio
        7 lat ago

        Dlaczego to żona musi przyjąć nazwisko męża, bo inaczej mąż się będzie wstydził? Dlaczego to nie może być tak, że to żona by się wstydziła tego, że mąż nie przyjął jej nazwiska? Znam faceta, który przyjął nazwisko żony, bo jego mu nie odpowiadało, to jego bliscy znajomi zaczęli z niego szydzić, że nie jest prawdziwym mężczyzną. Stereotypy? Bo tak jest od zawsze? Bo żona należy do męża? Żyjemy w 21 wieku – POBUDKA!!!

        • Milena Paciorak
          7 lat ago

          Paulinko, tutaj chyba niebardzo mamy z kim dyskutować i co tłumaczyć;))))

          • Paulina Cyzio
            7 lat ago

            😀

      • Aga
        6 lat ago

        Wstydzić się że żona korzysta z jej prawa wyboru własnego nazwiska? Hmm ciekawe podejście, że mężczyźni za dyshonor postrzegają skorzystanie przez kobietę z jej prawa.. w Arabii Saudyjskiej kobiety np mają bierne prawo wyborcze od niedawna ale prawie żadna nie korzysta z niego bo mąż odebrałby to jako hańbę dla niego..myślę że w Polsce z nazwiskami sprawa jest podobna a niby tak się różnią nasze kraje..

  • Mariusz
    7 lat ago

    Dla mnie sprawa jest prosta, nie ma zmiany nazwiska to nie ma ślubu no bo po co? Tak jak napisałas, możemy wziąć kredyt na dwa różne nazwiska, możemy odbierać dzieci ze szkoły na dwa różne nazwiska w takim razie poza formalizacją związku oraz sympoliczną zmianą nazwiska nie juz nie pozostalo. Jeżeli nie chcesz przyjąć nazwiska męża w takim razie co chcesz zamanifestować ślubem jeżeli nie wiez z nim?
    Argument o pracach naukowych i doktoratach pod innym nazwiskiem oczywiście jest inwalidą z oczywistego powodu, to nie czasy kiedy prace wydawalo sie papierowe, wszystkie uczelnie i nie tylko maja serwisy w ktorych widnieje twoj profil wraz z opublikowanymi pracami, nic nie ginie.

    • Milena Paciorak
      7 lat ago

      Mariuszu, jeśli dla Ciebie powodem do zawarcia małżeństwa jest „przekazanie” nazwiska żonie i to jedyny rodzaj więzi, jaki małżonkowie zyskują, to to jest powód do smutku i poważnego zastanowienia się nad życiowymi priorytetami.

    • Paulina Cyzio
      7 lat ago

      Ślub nie jest po to, by zmienić nazwisko i wskazać przynależność żony do męża. Ślub to potwierdzenie więzi emocjonalnej, deklaracja, że chce się być z drugim człowiekiem na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie. To przysięga miłości i wierności. Nie zmiana nazwiska, kredyt czy wielkie wesele powinny być powodem do zawarcia związku małżeńskiego.

  • Ewelina Wiśniecka
    7 lat ago

    A mnie zastanawia, czy nie będzie problemu w instytucjach medycznych,
    np. Moj mąż miał wypadek i jest w szpitalu. Przyjeżdżam do niego do szpitala chcac się dowiedziec jaki jest jego stan itp. Tak samo z dzieckiem. Czy nie ma problemu w takich sytuacjach jesli bym miala tylko swoje panienskie nazwisko? Czy ktos z was wie cos na ten temat?

  • kinga.
    6 lat ago

    Jak wygląda właśnie kwestia nazwiska, które przejmują dzieci? Musi być ojca?

    • Justyna
      6 lat ago

      Decydujesz w urzędzie. Ja zostałam przy swoim nazwisku a dzieci mają mieć nazwisko męża.

      • 6 lat ago

        W polskim prawie jest domniemanie, że ojcem dziecka jest mąż, dlatego z automatu dziecko dostałoby po ojcu nazwisko. Oczywiście nie jest to obligatoryjnne i dziecko może przejąć nazwisko matki. Może też mieć nazwisko dwuczłonowe (jak np. Piotr Woźniak-Starak, syn Anny Woźniak-Starak i Jerzego Staraka)

        • Kamila
          6 lat ago

          Z automatu dostałabym dwuczłonowe. Tak jest przy braku deklaracji małżonków.

        • Aga
          6 lat ago

          W przypadku różnych nazwisk rodziców i braku deklaracji co do nazwiska dziecka nosi ono podwójne nazwisko matki i ojca, takie jest domniemanie

        • Aga
          6 lat ago

          W przypadku różnych nazwisk rodziców i braku deklaracji co do nazwiska dziecka nosi ono podwójne nazwisko matki i ojca, takie jest domniemanie

    • Kasia Miałkowska
      6 lat ago

      moja kolezanka dala dziecku swoje nazwisko a nie partnera – przy obopolnej zgodzie. Oni nie widzieli problemu zadnego, natomiast rodzina zszokowana – i chyba zaczyna watpic w to kto jest ojcem ;p

  • Aga
    6 lat ago

    Cześć 🙂 a ja odczytalam ten wpis jednak jako szpile, szczególnie przez to, że znowu ktoś mówi co jest najważniejsze. Zauważyłam, że modne się stało negowanie ślubów i wesel w tradycyjnym stylu. A co jeżeli ktoś właśnie takiego chce? Ja swoje wesele zrobiłam tradycyjne, ale ze zwroceniem uwagi na to, co dla mnie było ważne. Nie skupialam się na florystce czy wystroju, ale za to na sukni (którą wybrałam w 15 minut), ceremonii ślubnej w ogrodzie i na zespole i jedzeniu, takim, żeby jak się goście napija, to żeby mieli odpowiednio tłuste jadło. Impreza się super udała, wszyscy zadowoleni, a to dlatego, że zaprosiliśmy tych, których chcieliśmy. Razem 100 osób. Jeżeli chodzi o nazwisko – mąż mi pozostawił decyzję i wzięłam jego – dlatego, że to dzięki niemu jestem szczęśliwa i chciałam żebyśmy byli jednością. Nie widzę w tym nic złego. Byliśmy bardzo wyluzowani tego dnia, bo nie przywiązujemy wagi do szczegółów, więc się nie stresowalismy pierdolami. Od rana grafik był napięty, bo ślub był o 14.00, w miejscu wesela. Id rana fryzjer i makijaż, więc nie było czasu na jakieś rozkminki jak się uda. Makijaż polecam, bo przynajmniej się nie swiecilam, a tego dnia miałam piękna pogodę, 30 stopni. Za makijaż – 65 zł, za fryzurę, 70 zł. Ten dzień wspominamy bardzo dobrze, tak samo nasi goście. I tak – był bardzo ważny, bo zmienił nasze życie – na lepsze. Codziennie o tym pamiętamy. Mnie z kolei śmieszy, jak ktoś mówi, że ślub niepotrzebny bo nic nie zmienia. Uważam, że zmiana jest nieziemska wprost. Na lepsze – i mój mąż też tak mówi, również swoim kolegom. Także ja bym pozwoliła ludziom jednak obchodzić ten dzień tak jak chcą – jeżeli chcą z pompą to z pompą, jak chcą skromnie to skromnie.

  • Agnieszka Elżbieta Kuca
    6 lat ago

    Dla mnie kwestia nazwiska dzieci również jest do przemyślenia. To nie musi być z automatu nazwisko ojca.

  • Tigrik
    6 lat ago

    Hej. Bardzo fajny tekst – brakuje mi tylko info o tym, że i Pan Młody może stać przed pewnym dylematem nazwiskowym – w końcu i on może swoje zmienić… 😉

    Tak na prawdę jego epilog jest najważniejszy. Mam za sobą ślub, gdzie do końca rodzina narzeczonego naciskała, żebym przyjęła jego nazwisko. Ja zdecydowałam inaczej – przyjęłam podwójne, i to rozwiązanie po latach uratowało mi pupę o ile można tak mówić…
    Zmiana dokumentów może i jest upierdliwa, ale zmieniałam tylko podstawowe dokumenty a nie dyplomy, uprawnienia do wykonywania zawodu itd. – nie było problemu, o pani XY to jednak wiadomo, że była kiedyś X. 🙂

    Potem przyszedł bolesny rozwód ciągnący się dwa lata i wtedy szczerze mówiąc niedobrze mi się robiło jak miałam się podpisać nazwiskiem męża – tam, gdzie mogłam podpisywałam się panieńskim, tam, gdzie musiałam – podwójnym i też nikt nie robił z tego powodu afery. Na szczęście nie doczekaliśmy się potomstwa, bo pewnie wtedy byłoby mi trudniej… Po rozwodzie z winy męża wróciłam do swojego panieńskiego – znowu troszeczkę upierdliwości w urzędach, ale do zniesienia.

    Mój obecny partner coraz częściej mówi o ślubie pomimo, że sam jest rozwodnikiem z orzeczonym rozwodem z winy żony. W głębi duszy marzy o tym, żebym przyjęła jego nazwisko, ale po swoich przejściach rozumie, że tego nie chcę. Bo nazwisko to nie tylko dokumenty – to jedna z tych rzeczy, która definiuje nas samych…

    • 6 lat ago

      tematu rozwodu nawet nie poruszałam, nie chcąc nadmiernie straszyć i tak już zestresowanych przyszłych panien młodych. Ale masz rację – jest to ważny aspekt!

  • Seaside Stories
    6 lat ago

    Ja zostawiłam sobie swoje nazwisko panieńskie. Bo nie wyobrażam sobie, bym miała być kimś innym. A z tym kojarzyła mi się zmiana nazwiska właśnie, ze staniem się kimś innym, nowym. Mąż nie miał nic przeciw. Syn ma zaś nazwisko podwójne. Bo jest naszym wspólnym dzieckiem ? Oczywiście wiele osób uważało, że moja decyzja jest głupia i egoistyczna, ale… mam to w nosie ?

  • Agnieszka Jędrzejewska
    6 lat ago

    Zmiana nazwiska to trochę jakby reset przeszłości. Znika się. Znikają kumpele z podstawówki, liceum… nowa rola żona/matka, przy metaforycznym zapomnieniu tej co była wcześniej.

  • 6 lat ago

    dla mnie najważniejszy argument, którego tu nie poruszyłaś, to to, że zmienia się cała numerologia. można w to wierzyć lub nie, ale być może nie bez powodu panie zmieniają się po ślubie… 😉

  • 6 lat ago

    znajome z Włoch i Hiszpanii nazwisk nie zmieniają, bo tam nie ma takiego zwyczaju 🙂

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x