Za oknem nieco zelżało, ale wiosny jeszcze długo nie zobaczymy. W międzyczasie zostaje ratowanie się zdjęciami na nieco nudnych, żółtawych ścianach (fe!). Cóż zrobić, prawda? Ot, choćby podkręcić troszkę nudny, pracowniczy uniform.
I choć trzy lata liceum biegałam w mundurkach, tak dzisiaj znieść nie mogę dress codu. Zatem, gdy tylko mogę podkręcam, wywracam i poszukuję.
Tym razem akcent pada na rockową bransoletkę, która przybyła do mnie, jako fana o numerze 400, z Republiki Artystycznej. Nie ukrywam – troszkę na nią zapolowałam. Bo jak mogłam odpuścić cudeńko, przy którym zamiast słodkich charmsów mam naboje, krzyż i czaszki? Oj, co to to nie! ;)))
Z utęsknieniem czekamy na poprawę pogody, ewentualnie na odrobinę śniegu, który umożliwi nam pokazanie naszej prawdziwie zimowej garderoby.
Dlaczego mroźna, szara zima musi być tak okrutna dla początkujących blogerek?;)
fajny set!:)
bluzka mnie zauroczyła ;d
Stary dobry HM 😀