Piątka na piątkę?
Pierwsze wiosenny weekend przydałoby się spędzić na rowerze, albo przynajmniej na spacerze. Pogoda, jak wszyscy zdążyli skrupulatnie odnotować, sprawia, że pozostaje nam zaszyć się w domowych pieleszach.
Niedoszła gwiazda rocka. Jej idealny dzień to blogowanie, oglądanie filmów i seriali, praca na planie zdjęciowym i wieczorny koncert. Najlepiej metalowy. Ewentualnie dobra książka.
Zawodowo spełnia się w studio filmowym. Ma kota na punkcie kotów. I tatuaży. Najchętniej rzuciłaby wszystko i zamieszkała w Londynie, bo od dawna wie, ze Camden to jej miejsce na ziemi. Okej, blogowania nie rzuciłaby nigdy.
Pierwsze wiosenny weekend przydałoby się spędzić na rowerze, albo przynajmniej na spacerze. Pogoda, jak wszyscy zdążyli skrupulatnie odnotować, sprawia, że pozostaje nam zaszyć się w domowych pieleszach.
Wyszło słońce. Dzisiaj, w ten pierwszy dzień wiosny astronomicznej. Można zrzucić z siebie kurtkę i bezkarnie biegać w samej marynarce. Aż do zmarznięcia.
Oto i był finał Bitwy na Trendy w CH Gliwice! Mój w minioną niedzielę. Do trzeciego etapu nie dane mi było przejść (jak zawsze –
Zacznę od przeprosin – jakość zdjęć jest podła, lecz w świetle sztucznym, małpką, nie można więcej. A małpka podręczna, bo każdy bagaż dodatkowy był baaardzo absorbujący…
Historia tego posta będzie jedną z bardziej złożonych. Wszystko zaczęło się od pewnej rogatywki (bo tak profesjonalnie zwie się czapki wojskowe), którą niegdyś założył Jimmy Page.
Tytuł jest zasadny. I to z dwóch powodów. Wpierw o tym, o którym porozmawiać mogę z fanami brytyjskiego glam metalu. Fanami, którzy AD 28.02.2013 podążą równym kroczkiem na koncert kapelki The Sweet i „Uciekającego lisa”
Wszystko zaczęło się przez ścianę Facebooka i link do bloSilesia. To takie miejsce, które skutecznie zaczęło zrzeszać blogujących na Śląsku i w okolicach (bo Zagłębie chyba też znajdzie tam swoje miejsce;).
Aerosmith podśpiewywało niegdyś o tym, że coś dziwnego dzieje się dzieje. Że żyjemy na krawędzi. I ja się zgadzam. Bo ja ciągle jestem w rozkroku między tym co powinnam, a tym czego bym chciała.
Gdyby ktoś spróbował zestawić filmy, które zmieniły oblicze kina końca wieku XX, do tego zdiagnozowały społeczeństwo i wywołały niemały ferment, ten ktoś na pewno dodałby do swej listy „Fight Club”.
Dwanaście dni. Dokładnie tyle pozostało do kolejnych urodzin. Już parę lat temu przyszedł taki moment (chyba w dniu świętowania 21 rocznicy przyjścia na świat) uświadomiłam sobie, że zupełnie się nie cieszę.