Azulen i Blue Tansy: dwa gorące hity w kojącej pielęgnacji! [+ wyniki Waszego testu kosmetyków Say hi]

Kojarzycie pastelowe (niebieskie, morskie lub fioletowe) kosmetyki pielęgnacyjne z TikToka? Wyglądają uroczo, natomiast nie każdy wie, że często kolory w kosmetykach świadczą o obecności wartościowych składników aktywnych. O dwóch z nich: azulenie i blue tansy, chciałam Wam dziś opowiedzieć.


Bo są to składniki przydatne dla każdej cery: od trądzikowej, przez wrażliwą, do tej po zabiegach czu opalaniu. Opowiem Wam, co potrafią.



Czym jest azulen? A blue tansy?


To składnik kosmetyczny o działaniu kojącym i antyoksydacyjnym. Powstaje najczęściej z rumianku. Jest substancją chemiczną, którą znajdujemy w składzie olejku eterycznego, powstałego przy destylacji rumianku (lub kilku innych gatunków kwiatów). Zwykle ma ciemnoniebieski kolor. To dlatego kosmetyki z azulenem są albo niebieskie, zielonkawe lub fioletowe (w zależności od pozostałych składników formuły).

What is Azulene Oil? (with pictures)

Z kolei olejek blue tansy, to składnik-siostra azulenu. Bardziej arystokratyczna siostra, że się tak wyrażę. Jej polskie imię to wrotycz. Szczególnie cenny jest ten marokański (3 ml olejku eterycznego blue tansy potrafi kosztować nawet 500 zł). Kolor olejku, tak jak w przypadku rumianku, jest ciemnoniebieski, a składnikiem aktywnym blue tansy jest… chamazulen. Oba olejki są zatem siostrami, mają zbliżone właściwości i na potrzeby tego testu będę je wspólnie określać jako azuleny.

A dlaczego piszę o tym rozróżnieniu? Ponieważ kosmetyków z blue tansy jest nieco więcej i z nazwą możecie być bardziej zaznajomieni. Natomiast niezależnie od tego, z jakiej rośliny został pozyskany (poza rumiankiem i wrotyczem może to być też np. krwawnik, czy piołun), składnik ma fantastyczne właściwości coraz częściej wykorzystywane w produkcji kosmetyków.

Więcej o pochodzeniu i właściwościach olejku blue tansy pisze kosmetolog Natalia Stępa.


Najbardziej trendowy składnik roku?


Jeśli czytaliście nasz wpis o trendach beauty 2023 roku, pewnie kojarzycie, że azulen został obwołany wchodzącą gwiazdą koreańskiej pielęgnacji. I ma być go w tym roku więcej w kosmetykach, szczególnie właśnie tych azjatyckich. I nie ma się czemu dziwić – w końcu to dzięki koreańskim markom światową karierę zrobił inny świetny łagodzący składnik: wąkrotka azjatycka (centella).

Trzymamy kciuki, by azulen powtórzył jej sukces.


Jak działają kosmetyki z azulenem?


Azulen ma przede wszystkim działanie kojące, przeciwzapalne i wspomagające regenerację. To właśnie dlatego jest tak uniwersalny. Stosuje się go zarówno w kosmetykach przeciwtrądzikowych, dla cer wrażliwych (czy nawet atopowych), po opalaniu, na uszkodzoną czy zaczerwienioną skórę. Jest odpowiedni nawet dla niemowlaków, bardzo bezpieczny.

Niezastąpiony w redukowaniu zaczerwienień, regeneracji uszkodzeń i wzmacnianiu bariery skórnej. Nie dość, że łagodzi to jeszcze nie powoduje podrażnień (a to się zdarza innym olejkom eterycznym).

A dzięki temu, że może być stosowany codziennie i dobrze wpisuje się w różnorodne rutyny pielęgnacyjne (nie kłóci się z innymi składnikami aktywnymi, jest też dobrym uzupełnieniem pielęgnacji po złuszczaniu czy innych zabiegach), jest superuniwersalny.

I naprawdę warto szukać go na liście inci swojego nowego kremu, toniku, czy nawet żelu do mycia.


Które kosmetyki zawierają azulen lub blue tansy?


Najsłynniejszy niebieski olejek to pewnie Luna od Sunday Riley (świetny olejek do wprowadzania pierwszych retinoidów). Mój ulubieniec z wrotyczem to krem polskiej marki Say hi (Blue Balance), który widocznie łagodzi zaczerwienienia i podrażnienia, a do tego matuje i wpływa na produkcję sebum. Dzięki temu koloryt i wygląd buzi się poprawia.

Przed kilkoma laty używałam też niebieskiego olejku Kiehls oraz kojącego kremu Klair’s – oba z blue tansy, oba kojące i regenerujące.

Niedawno kupiłam też swoje pierwsze kosmetyki z azulenem: żel oczyszczający i tonik-esencję Snail Azulene koreańskiej marki Tiam. Ich działanie nie jest tak łagodzące, jak się spodziewałam, ale trzeba przyznać, że są kojące i lekko nawilżające (szczególnie przypadł mi do gustu żel, który ma odpowiednie PH, a skóra po myciu nie jest zaczerwieniona).


A czy Ty używasz blue tansy lub azulenu w pielęgnacji? Miałaś okazję wypróbować kosmetyki z dodatkiem tych składników?


Wasz test
kosmetyków Say hi!


Jeśli śledzicie nas na Instagram stories pewnie widziałyście, jak przed miesiącem poszukiwałyśmy dziewczyn z mieszaną, problematyczną, wymagającą cerą, do przetestowania i zrecenzowania wegańskich kosmetyków polskiej marki Say hi.

To był wyjątkowy test, bo jego bohaterami zostało dwóch moich ulubieńców:

Kosmetyki, które znam od ponad roku, zużyłam kilka opakowań i bardzo, bardzo je lubię. Uważam, że są wyjątkowe: mają niespotykane formuły, konsystencje, a przede wszystkim widzę niesamowity progres, jaki dzięki nim moja mieszana, skłonna do zapychania, ale i wrażliwa skóra osiągnęła w ciągu ostatniego roku.

Chciałam, żebyście i Wy je poznały, dlatego razem z dziewczynami z Say hi przygotowałyśmy dla Was  zestawy do przetestowania. To było dla mnie bardzo ciekawe, żeby zobaczyć, jak nasze Obserwatorki (dziewczyny w różnym wieku, z różnymi rodzajami i stanem cery) zareagują na moich ulubieńców. Przez 3 tygodnie skrupulatnie stosowały kosmetyki, robiły zdjęcia i obserwowały swoje buzie.

A oto kilka z naszych Recenzentek i wyciąg z ich opinii (całość była mega długa, bo dziewczyny naprawdę się postarały i poważnie podeszły do testów, dlatego podaję Wam tu fragmenty ich recenzji).


Kamila

Jesli chodzi o moje wrażenia:
– emulsja do mycia buzi to dla mnie game changer. Zawsze po myciu miałam ściągniętą buzię, nawet po najdelikatniejszych kosmetykach. Tutaj uczucie ściągnięcia twarzy jest znikome. Na pewno ten produkt zostaje ze mną na dłużej.
– mam wrażenie, że kombinacja obu produktów zminimalizowała wypryski, które od czasu czasu mi się pojawiały. Czuję czystość!
– krem faktycznie zmniejszył świecenie się twarzy! Specjalnie zamieszczam zdjęcia zrobione wieczorem, po całym dniu, bo różnica w moim przypadku jest kolosalna!
– zapach na początku może zaskakiwać, ale bardzo szybko się do niego przyzwyczaiłam i nawet go polubiłam.
– czasem potrzebowałam dodatkowego nawilżenia wieczorami, bo nawet gruba warstwa kremu nie była wystarczająca.
– krem to świetna baza pod makijaż! Ja używam tylko korektora, ale wszystko ładnie się wtapia w buzię.

Jestem bardzo na tak!


Sandra

Say Hi Smoothie emulsja myjąca.
Produkt, którego używałam w pierwszym i drugim etapie oczyszczania skóry twarzy.
Bezbłędnie zmył cały makijaż, nie powodując dyskomfortu ściągniętej skóry. Wielki plus za zieloną glinkę w składzie i orzeźwiający zapach.
Zauważyłam, że moja skóra po stosowaniu tego kosmetyku ma ładniejszy koloryt, mniej się przetłuszcza i co najważniejsze – zdecydowanie mniej wyskakuje mi niespodzianek.
Krem Blue Balance.
Pierwsze słowo, które przychodzi mi na myśl, gdy pomyślę o tym kosmetyku to ukojenie. Rewelacyjnie nawilża, bez uczucia „przedobrzenia”, koi i relaksuje skórę. Lubię produkty bogate w prebiotyki i antyoksydanty – krem Blue Balance zapewnił mojej skórze odpowiedni stopień napojenia i utrzymanie w ryzach zwiększonej produkcji sebum w ciągu dnia, nie przesuszając przy tym i zapewniając balans.


Patrycja

Efekty po 3 tygodniach używania obu produktów:

  • ładne wyrównanie kolorytu skóry;
  • lekkie wyrównanie niedoskonałości;
  • lepsze nawilżenie cery;
  • ukojenie zaognionej cery;
  • mniej podrażnień;
  • mniej uczucia swędzenia i łuszczenia, które często mi towarzyszyło;
  • uregulowane wydzielanie sebum w strefie T;
  • zmniejszenie obrzęków pod oczami i na policzkach gdzie mam problem z przesuszeniem i podrażnieniami.


Sylwia

Emulsja myjąca to mój hit. Dokładnie oczyszcza, ale bez ściągania buzi. Miałam po niej przede wszystkim uczucie ukojenia, miękkości. Zmywa makijaż (niewodoodporny) i SPF. Ma bardzo dobrą wydajność.


Krem ma bardzo przyjemną konsystencję. Super przyjemny jest ten semimat. Był świetny pod spf, nie wytłuszcza skóry pod makijażem. Myślę, że przy mieszanej skórze dopiero nadchodzi jego najlepszy czas (ciepłe dni). Nie podbijał rumienia, nawet jak miałam „podrapane” policzki, a to dla mnie wielki plus.

Obydwa kosmetyki z przyjemnością kupię ponownie, szczególnie emulsję myjącą!


Karolina

Żel do mycia spisał się na 5, pod każdym względem. Świetnie domywał makijaż, nie szczypał w oczy, wieczorem używałam go przy obu etapach oczyszczania. Mimo skłonności do zapychania na mojej buzi nie pojawiły się nowe zaskórniki zamknięte, co jest moja wielka zmorą.

Krem Blue Balance uderzył mnie mocno ziołowym zapachem. Ma świetną konsystencję, szybko się wchłania, matowi, aczkolwiek ja potrzebowałam dodatkowej warstwy nawilżenia. Mimo wszystko kosmetyki fajnie współgrały z używanymi dotychczas SPFami i kolorowymi kosmetykami.


Monika

Krem Say Hi rzeczywiście wygładza skórę, jest lekki i od kiedy go używam, niemalże nie pojawiają się niedoskonałości.

Sprawdza się pod kremem z filtrem, wchłania się bardzo szybko i trzyma sebum w ryzach, co ważne dla mnie, nie wysuszając przy tym cery. Na noc potrzebuję więcej nawilżenia, więc stosowałam na niego jeszcze standardowy krem nawilżający.

Przechodząc doSmoothie Skin, mam nieco mieszane odczucia. W porannym oczyszczaniu sprawdzał się bardzo dobrze, natomiast jeśli chodzi o zmywanie makijażu (szczególnie oczu) oczekiwałabym więcej.


Melania

Emulsja do mycia twarzy Smoothie Skin to sztos! Świetnie oczyszcza, nie wysusza, jest prosta i przyjemna w obudzę bo nie jest tłusta i łatwo się zmywa. Miło, cytrusowo pachnie. Miałam wrażenie że emulsja idealnie zmyła filtr i nie odczuwałam przymusu dwuetapowego oczyszczania ale z nawyku użyłam jeszcze pianki.

Krem całkiem nieźle radził sobie z moim obsypanym czołem, które spocone w czasie choroby dawało czadu. Krem dedykowany jest cerom mieszanym i jeśli chodzi o mnie na pewno wrócę do niego poza sezonem grzewczym. Niezły produkt, wspomagający cerę problematyczną ale polecałabym go na lato.Jest rzadki, półpłynny i osobiście widziałabym go raczej w opakowaniu airless lub z pompką.


Agnieszka

Emulsja do mycia twarzy – posiada delikatnie odczuwalny, lecz nie drażniący zapach, domywa wszystko z twarzy, nawet makijaż.

Krem – błyskawicznie się wchłania i tworzy świetną warstwę pod spf i makijaż. Koi skórę i zaczerwienienia. Mam wrażenie jakby wypryski i strupki szybciej się wchłaniały przy jego używaniu. Krem pachnie dla mnie jak takie dziadkowe cukierki verbena, który czułam jeszcze długo po aplikacji. Produkt mało wydajny.


2 osoby spośród testujących nie zauważyły znacznej poprawy stosując kosmetyki. Emulsja nie do końca sprawdziła się jako produkt do pierwszego etapu oczyszczania, a krem nie zmniejszył wyświecania się skory oraz przeszkadzał jego specyficzny zapach.


Wpis nie jest sponsorowany. Jego część zawiera jednak wyniki testu Obserwatorek @blessthemesspl z lokowaniem produktów marki Say hi.

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x