Jeżeli ciągle zastanawiacie się nad kupnem bądź powiększeniem kolekcji o paletkę w modnych, ciepłych tonacjach (i solidnie wyposażonej w świecidełka), to pewnie rzuciła się Wam w oczy nowość: Rose Gold – I Love Makeup. Marka to młodsza siostra Makeup Revolution, a rodzina czekoladowych paletek jest już naprawdę liczna.
Tym razem twórcy bardzo mocno zainspirowali się kultową paletką od Huda Beauty – Textured Shadows Palette Rose Gold Edition.
I choć paletka Rose Gold przypomina kuzynkę z Dubaju, to różni ją ilość cieni (Huda 18, MUR 16), ich gramatura i przede wszystkim wygląd niektórych odcieni. Nie da się jednak ukryć, że podobieństwo jest ogromne, a szperając w sieci bez trudu znajdziemy filmy i wpisy o tym, jak wykonać identyczne makijaże używając tańszego odpowiednika.
Co? / gdzie? / za ile?
Jak już wspominałam w paletce Rose Gold znajdziemy łącznie 16 cieni, w tym cienie matowe, sprasowane brokaty oraz cienie błyszczące/metaliczne. Paletka zawiera wygodne i duże lusterko, i jak zwykle wykonana jest z lekkiego plastiku.
Opakowanie oblewa czekolada, tym razem w barwie różowego złota. Jej cena to około 45zł i w tym momencie nie jest jeszcze dostępna w polskich sklepach, ale bez trudu kupimy ją na TamBeauty. Przesyłka do Polski to 6 euro, a robiąc zakupy powyżej 40 euro – gratis. Czekamy nie dłużej niż tydzień.
A jak w użytkowaniu?
Przyznam się szczerze, że od jakiegoś czasu niemal każda paletka z rodziny MUR zaskakuje mnie jakością cieni. Oczywiście na plus! Jeszcze dwa lata temu znajdowałam perełki i buble, tymczasem trudno zarzucić cokolwiek patrząc na cenę, jaką proponują twórcy paletki.
Bez trudu uzyskuje intensywny, ciepły look na wieczór, a także zdecydowanie stonowaną propozycję, w sam raz na dzień. W palecie znajdujemy ciepłe odcienie brązów, miedzie i czerwienie, róż i oczywiście błyskotki – we wszystkich odcieniach złota, różowe, brązowo-zielone.
Kolory mają mocny pigment, są wyraziste na oku, ale podczas aplikacji jest taki moment, kiedy wiem, że mocniejszego koloru już z matowych cieni nie wydobędę. Jednak jeśli jesteście amatorami, i używacie kosmetyków na własny użytek, to moc jest całkowicie wystarczająca.
Jeśli chodzi o osypywanie, to matowe cienie zachowują się bardzo dobrze, i w zasadzie w ogóle nie martwię się drobinkami. Gorzej z cieniami brokatowymi (zwłaszcza kolorem Luxe). Lubi się osypać, i już nawet wyciągany z paletki robi spory bałagan. To dość oczywiste, w końcu mamy do czynienia ze sprasowanym brokatem. Nakładam go na powiekę syntetycznym pędzelkiem zamoczonym w jakimkolwiek fixerze.
Gdybym miała się czegoś przyczepić, to wolałabym, by w paletce znalazł się matowy fiolet zamiast jednego z rudych brązów (są do siebie szalenie podobne), mogłaby być to również czerń i beżowy cień w jaśniejszym odcieniu (ten w paletce jest dość ciemny, ale podobny problem mamy z paletką Hudy).
Co myślę?
Cienie bez trudu wytrzymają na Waszych oczach całą noc. Pracuje się z nimi prosto, nie robią niespodzianek. Dobrze się blendują, kolory ładnie między sobą przechodzą.
Jeśli marzycie o paletce Hudy, a zwyczajnie jest ona poza Waszym budżetem – to macie świetny zamiennik dający sporo możliwości. Ja sięgam po nią często bo ma unikatowe odcienie, których nie mam w żadnej innej palecie (Barbie, Cheque, Touch Me). Jak do tej pory to najfajniejsza z czekoladowych palet z rodziny MUR. Choć już na horyzoncie pojawiła się miętowa siostra, nawiązująca kolorystyką do ABH – Subculture.
Pięknie prosimy o porównanie ?
Już jej zapowiedziałam!
Bardzo ładne kolorki, ale jako że na razie jest dostępna tylko online, to nie skuszę się na nią, chociaż cena jest bardzo przystępna 🙂
Ponoć w listopadzie już będą;)
Robiłam o niej film u siebie na kanale i mam baaardzo podobną opinię do Twojej 🙂 i też uważam, że jakość MUR się poprawiła z biegiem czasu 🙂
Cudowny efekt ?