Clarins, Olay czy Saryna Key? Pierwsze denko 2016

To uczucie, kiedy kończy się kosmetyk i dotykacie palcem denka lub nie możecie wycisnąć z tubki ani kropelki więcej… Ha, czasem jest tak, że słynne denko wprawia mnie w dobry humor. Bez wyrzutów sumienia otworzę kolejne, świeżutkie pudełeczko czy tubkę. A mam tendencję do posiadania otwartych kilku produktów z tej samej kategorii, które cierpliwie czekają aż do nich powrócę. Bywa tak, że finalnie lądują w śmieciach, bo skończyła się im data przydatności. Jednak zupełnie inaczej jest wówczas, kiedy kosmetyk podbija moje serce i sprawia, że nie chcę go kończyć nigdy.

I wtedy sprawa się znacznie bardziej komplikuje, bo w kolejce do zużycia czeka sporo nowości, a ja najchętniej pobiegłabym do drogerii i sprawiała sobie dobrze znany, skuteczny kosmetyk. Przyznam Wam szczerze, że rzadko kiedy udaje mi się to zrealizować. Nie narzekam – w świecie kosmetycznym tyle się dzieje, że testowanie nowości, to również odnajdowanie prawdziwych cudeniek!

Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszym denkiem w nowym roku, prawie całkowicie zdominowanym przez pielęgnację. Wśród produktów znajdują się takie, do których na pewno jeszcze powrócę i również zupełnie mi obojętne. Co ważne – żaden z kosmetyków nie okazał się bublem!

Clarins HydraQuench aksamitny krem do wszystkich rodzajów skóry

Czy jeśli coś jest do wszystkiego, to może być dobre? Odpowiedz nasuwa się sama, ale nim przejdziemy do powierzchownej oceny, opowiem Wam jak działa krem i czy faktycznie „jedyna słuszna” odpowiedź jest dobra. Używanie kremu rozpoczęłam w połowie listopada i używałam go zazwyczaj dwa razy dziennie – na noc i wieczór. Miałam krótką przerwę (około 10 dni), kiedy zrezygnowałam z niego jako kremu nocnego, bo potrzebowałam czegoś bardzo nawilżającego i silnego.

Krem Clarins jest lekki, świetnie się wchłania, nie pozostawia na twarzy nieprzyjemnego, tłustego fluidu. Moja skóra jest normalna, ale ma dni, kiedy potrafi być przesuszona, albo… błyszcząca. Wszystko zależy od warunków pogodowych, dnia w miesiącu czy nawet wody (jak się okazało ta w USA była twarda i niekorzystnie działała na skórę i włosy). Produkt kojarzy mi się z chmurką, która otula moją skórę. Rewelacyjnie współpracuje z bazami, fluidami, serum. To naprawdę świetny produkt dla tych, którym skóra lubi płatać figle. Stabilizuje, normalizuje, nawilża. Polujcie na niego w oficjalnym sklepie Clarins.

saryna key shea-olay krem pod oczy-clarins hydra quench-i colloniali (8)

Tigi Mini Hard Head lakier do włosów

Nie przepadam za używaniem mocnych środków do stylizacji włosów. Pianki, gumy, kremy – wyłącznie na specjalne okazje, całonocne imprezy czy sesje zdjęciowe. Na dzień zdecydowanie preferuję wolność i swobodę, no chyba, że dzień zapowiada się na bardzo długi i powinnam wyglądać dobrze nawet pod sam jego koniec. Mam swój ulubiony lakier do włosów, któremu jestem wierna od kilku lat. Trudno jest mnie przekonać do zmiany warty, ale… Tigi Hard Head ma to coś.

Przede wszystkim bardzo przyjemnie pachnie (przyjemniej niż mój ulubieniec), włosy po obfitym spryskaniu nie stają się suche, nie tworzą nieprzyjemnej, brzydkiej skorupy. Po aplikacji lakieru, również nie dostrzegłam uczucia okropnego przesuszenia. Włosy są miękkie, choć trwale trzymają fryzurę. I co bardzo ważne – lakier bez problemu wyczeszemy z włosów, kiedy uznamy, że „psiknęłyśmy” zbyt wiele. Mini Hard Head to przyjaciel do torebki!

OLAY Anti-Wrinkle krem pod oczy

Przyznajcie się, kto z Was ma problem z używaniem kremu pod oczy? Kto zapomina, komu się nie chce, kto uważa, że to już szczyt pielęgnacji? Ja jestem winna tej zbrodni. Wielokrotnie obiecywałam sobie, że kremu pod oczy nie będą używane od przypadku do przypadku, ale zawsze jakoś nie udawało mi się dotrzymać przyrzeczenia. Rozwiązanie jest proste, ale narobiło więcej bałaganu na mej szafce w łazience – wyciągnęłam krem pod oczy z półki i położyłam obok serum oraz kremów na dzień i na noc. Jest mniej miejsca, ale produkt jest na widoku. I to działa.

Produkt Olay to delikatny, lekko błękitny żel. Ta konsystencja bardzo mi odpowiada – szybko się wchłania, daje uczucie relaksu, nawilża oczy. Po kilku godzinach od aplikacji, kiedy dotknę skóry pod oczami, to nadal czuję lekkie napięcie i lepkość (zwłaszcza mogę to odczuć, kiedy nie nakładam makijażu i cały dzień spędzam w domu). Mimo jego delikatnej formuły, nie czuję bym potrzebowała czegoś więcej. Na razie. Myślę sobie, że dziewczyny walczące ze zmarszczkami nie będą zadowolone. To zdecydowanie produkt dla tych, którzy chcą opóźnić pojawienie się bruzd wokół oczu, dla dziewczyn intensywnie pracujących czy balujących w nocy. Według mnie, to ideał dla studentek i tych, które nie mają problemów ze skórą pod oczami.

saryna key shea-olay krem pod oczy-clarins hydra quench-i colloniali (3)saryna key shea-olay krem pod oczy-clarins hydra quench-i colloniali (2)

I Coloniali krem do rąk i paznokci

Okej, teraz mnie macie! To, że zapominałam o nakładaniu kremu pod oczy, to pewnie spora cześć z Was mnie zrozumie. Ale wyobrażacie sobie, że ja nie mam serca do kremów do rąk i zdarza mi się nie używać owego produktu przez miesiąc czy dwa? Tak, tak! To głupie i nieodpowiedzialne. Wiąże się to trochę z moją obsesją mycia rąk; robię to często (bardzo!) i jeszcze częściej mam wrażenie, że znów powinnam. I nie wyobrażam sobie np. jechać autobusem, poczuć, ze ręce są wyschnięte i nałożyć krem. A wiem, że tak większość ludzi (normalnych) robi. Cóż – każdy ma jakiegoś bzika, prawda?

Włoski produkt I Coloniali towarzyszył mi długo, używałam jak mi się przypomniało, albo czułam, ze ręce są naprawdę bardzo suche (głównie w domu). Bardzo lubię jego zapach – zmysłowy, kobiecy, głęboki. Bardzo włoski i otulający! Szybko się wchłania, ale mam wrażenie, że efekt jaki pozostawia na skórze nie jest zbyt długotrwały. By mieć ciągle nawilżone ręce, trzeba by nakładać balsam co kilka godzin. Czy to możliwe? Czy tylko ja mam problem i jestem tak zapominalska?

Saryna Key Pure African She Butter – odżywka do włosów z masłem shea

O tym produkcie już pisałam i każde słowo, które wówczas padło – jeszcze raz potwierdzam. Maska-odżywka do włosów o konsystencji masełka jest naprawdę obłędna. Pachnie doskonale, działa jeszcze lepiej – daje suchym, zniszczonym, trudnym włosom wyraźną ulgę. To produkt, który może uzależnić i aż dziw bierze, że seria Saryna Key Pure Africa jest tak przemilczana w blogosferowym światku. To włosowe mistrzostwo świata! Dziewczyny, jeśli macie farbowane włosy, często poddajcie je zabiegom prostowania, suszenia, używacie lokówki czy wałków – zainwestujcie w ten produkt. Nie pożałujcie!

Używamy jej podobnie jak odżywki do włosów, nakładamy po szamponie, delikatnie wcieramy i pozostawiamy na kilka minut (a jak planujecie długą kąpiel, to nawet i kilkadziesiąt się sprawdzi!). Potem spłukujemy i czujemy wyraźną gładkość i miękkość.

saryna key shea-olay krem pod oczy-clarins hydra quench-i colloniali (1) saryna key shea-olay krem pod oczy-clarins hydra quench-i colloniali (7)saryna key shea-olay krem pod oczy-clarins hydra quench-i colloniali (5)

5 komentarzy

  • 8 lat ago

    Bardzo ciekawie się zapowiada 🙂 Krem Clarinsa może być dla mnie za słaby, ale też mnie ciekawi jak reszta 🙂 Pozdrawiam 🙂

    • Lena
      8 lat ago

      Gorąco zachęcam do próbowania:)) tutaj nie ma klap:)

      • 8 lat ago

        Wiem, ja nawet jak kupuję w ciemno, to nie żałuję 🙂

  • 8 lat ago

    Bardzo ciekawie się zapowiada 🙂 Krem Clarinsa może być dla mnie za słaby, ale też mnie ciekawi jak reszta 🙂 Pozdrawiam 🙂

    • Lena
      8 lat ago

      Gorąco zachęcam do próbowania:)) tutaj nie ma klap:)

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x