Strasznie mocno się ciskam i rozprawiam na prawo i lewo, że wiem czym jest mój styl. I jaki on jest. Że nie dam się żadnej modzie już nigdy więcej. Że w dziewczęcych sukienkach wyglądam słabo, że to wszystko jakoś mi nie pasuje. A potem ciach… Przypadkiem kupuje kieckę, która nijak się ma do mnie całej. Usprawiedliwiam się, najbardziej sama przed sobą, że przecież był to zakup weselny. By sekundę później popukać się w czoło i powiedzieć – o tak, bo na wesele nie dało się czegoś bardziej „twojego”. I jestem na siebie zła. Bo to kompletnie nie moja bajka. Mogę sobie dodać ulubioną ramoneskę, ale czuję się jak w nie swojej skórze. I wiem, że to wszystko był „głupi, k#rw@, pomysł” (cytując kolegę). Na dodatek słyszę z boku, że jest ok. No przecież wyglądasz dobrze, całkiem nieźle i te desenie dobrze grają. A może i grają, tylko chyba nie na mnie. I widzę, że zestaw jest dobry, tylko ja w nim najlepsza nie jestem. I zastanawiam się po raz setny jak nie stracić głowę. Bo kieckę uratuję – w połączeniu z workerami, czarną ramoną i ciężkimi dodatkami zagra w stylu Leny.
Powiedzcie mi jak robić, by nie popełniać tych samych błędów? Ile razy tłumaczyć Lonie, że kolejne ciężkie koturny, czarna torba, skórzane szorty to nie postradane zmysły a świadomość siebie? Zazdroszczę Asi ze Styledigger, że nie tylko od lat zachwyca jednolitym stylem, ale niebywałą konsekwencją w zakupach. Jak nie dać się opętać chwili, jak wiedzieć co pasuje do nas samych? Jak odpuścić chwilowe zachcianki i poszukiwać kilka miesięcy idealnego swetra, butów, palta. Jak żyć?
A jeśli ktoś dotarł do końca to jeszcze dodam, że dawno nie byłam tak zadowolona z makijażu, który zaistniał na mej twarzy. Bo zazwyczaj nic szczególnego nie istniej – co może być przyczyną.
By zamęczyć Czytelnika jeszcze bardziej wrzucę temat blogerskich fotek. Obserwuję niezliczoną ilość blogów i często nachodzi mnie myśl dość powszechna – prezentujący stylizacje nie prezentują siebie. Będę się usprawiedliwiać i mówić, że każdemu zdarza się pójść za głosem nie-rozsądku. Ale sytuacja – wczoraj byłaś nimfetką, dzisiaj jesteś retro a jutro wrzucasz zapowiedź ostrej stylizacji, jakoś mnie mierzi. A może to prawdziwa zabawa modą? Może unikalny styl to brak stylu? Zachodzę w głowę.
na trzecim i przedostatnim zdjęciu zupełnie inaczej wyglądasz, o borzeee! i tak Cię lubię.:D
Najlepszym sposobem jest chyba nie patrzeć na innych i rzeczywiście ubierać się tak jak nam się podoba. Być w tej kwestii absolutnym egoistą 🙂 Odwiedziłam Wasze miasto!
i jak wrazenia?:))))
Rewelacyjna ramoneska 😉
Jaaakie buty, jakie wzory-like it!
piękny pierścionek ;))
zapraszam
http://www.live-style20.blogspot.com
ślicznotka <3
Lenuś, ale tu nie ma co się zamartwiać i samozadręczać. Styl niekoniecznie musi oznaczać sztywne trzymanie się ustalonych samym sobie reguł, to raczej jakaś spójność, to „coś” co sprawi, że obojętnie od tego, czy założysz sukienkę czy skórzane spodnie będziesz właśnie Leną 🙂
Ja latami nosiłam tylko czerń, pomimo ciągoty rzeczy różnych (i dziwnych), które i tak kupowałam, a potem „kolekcjonowałam” i cieszyłam oczy, krzywiąc się, że mogę je tylko podziwiać, ale na pewno ich nie założę, bo „przecież to nie mój styl, ja to czerń, skóra i ćwieki”. Z czasem doszłam do tego, że mam to w nosie, mój styl to to, co lubię a nie sztywne reguły. Ważne, żeby w każdym wydaniu czuć się sobą 🙂
Genialny naszyjnik 🙂
bardzo fajnie wyglądasz ;*
Ale sukienka świetna! :-)))
Masz bardzo ładne oczy i twarz, nietypowa i bardzo dobrze.
Moim zdaniem masz rację, nie prowadzę bloga „modowego” ani nie mam zamiaru prowadzić, jednak staram się zachowywać konsekwencję w tym co noszę. Drażnią mnie dziewczyny prowadzące blogi, które zarzekają się,że mają swój własny unikatowy „styl” a co stylizacje prezentują coś zupełnie innego, bez żadnej ciągłości (nie wspominając już o tym, że bardzo pragną być oryginalne, a co druga z nich nosi dokładnie to samo).
Myślę, że nie jest istotne czy założysz sukienkę, spodnie czy legginsy – ważne aby ta część garderoby była w jakiś sposób zbliżona do Twojego „ja”, żeby Cię zachwyciła i nie pozwalała przejść obok niej obojętnie:) – to moja zasada. A jeśli chodzi o sukienkę, którą masz na sobie, to ma ona piękny kolor idealnie współgrający z Twoją urodą i co najważniejsze nie jest nijaka. Pozdrawiam:)
Na ostatnim zdjęciu od końca wyglądasz jak Rihanna 🙂
A ja Cię lubię w takim bardziej kobiecym wydaniu, sukienka jest super. Wiesz co, ja do tej pory nie mogę ostatecznie określić swojego stylu. Ciągle szukam i eksperymentuję i to jest najfajniejsze:):):)
:)) tylko jak Ewuś odnaleźć się w wydaniu kobiecym skoro jakoś się nie czuję..;)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Pierscionek tandeta
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
i brzydkie mało subtelne buty brrr
bardzo ładna biżuteria 🙂
pozdrawiam i zapraszam do siebie http://turbanna.blogspot.com