Glossybox styczen 2014: OD-nowa!

Styczniowy GlossyBox zamiast różowego, otrzymał srebrne opakowanie. Ma też nowy slogan: ‚Od-nowa’. Okazuje się jednak, że owo nowe jest zaskakująco kiepskie, a my zamiast ekscytować sie nowymi kosmetykami z rozrzewnieniem wspominamy poprzednie edycje. Glossy ‚Od-stara’, wróć!
Po dwóch miesiącach pełnych ochów i achów przyszedł spadek formy i nieco mniej westchnień ku nowemu Glossy. Pytacie dlaczego? No to Wam opowiem. Bazę Benefit Porefessional znam nie od dzisiaj. Polecam z całego serca wszystkim dziewczętom zmagającym się z powiększonymi porami. Cudownie je wygładza i tuszuje. Świetnie się wchłania, nie pozostawia nieprzyjemnego fluidu, a cera jest gładka. Minus – trzeba pamiętać o pudrze, bo przy cerze mieszanej lub tłustej baza troszkę przyspiesza świecenie. No, ale…ja ową bazę znam na pamięć, mam w kosmetyczce… Więc będę malkontentem. Balsam Magia Złota Lierene wcale nie jest balsamem, a żelem ze złotymi drobinkami. Dość trudno się wchłania, pozostawia lepkie uczucie. Za to dobrze pachnie (choć dla wielu może zbyt ciężko). Drobinki błyszczą się na ciele utrzymują się długo i pewnie na czas karnawału, a potem na wakacje się przyda. Blado wypada eliksir z olejkiem argonowym by Pantene. Zdarzyło się tak, że ostatnich kilka tygodni intensywnie testuje olejki i jedwabie do włosów, więc mam duże porównanie. Pantene jest niezwykle delikatny. W składzie silikony i alkohol (już na miejscu trzecim), więc używanie go na końcówki nie jest trafionym pomysłem. Aplikuję zamiast odżywki. Włosy są miękkie, ale… elektryzują się! No i takie buty… 
Konjac Yasumi jest za to świetny. Nie spodziewałam się, że gąbeczka do twarzy może być tak przydatna, ale używam z przyjemnością, delikatnie mocząc w mydlinach z kostki Dove, choć według zapleceń Yasumi – można używać nawet bez żelu. Tylko nie rozumiem dlaczego na ulotce Glossy widnieje cena 40 zł, natomiast producent sprzedaje za 19 zł. Regenerum i balsam do ust to zaś historia dziwna. Wcześniej nie używałam nic tej marki, a własna rodzicielka polecała pielęgnację paznokci. No to się ucieszyłam. Mam jednak wrażenie, ze na naszą zimę (a przynajmniej na moje spękane usta) jest zbyt delikatna. Lubię zaaplikować na noc giga warstwę i z ręką na sercu, nie ma nic lepszego niż BlistexMedPlus!

Styczniowy GlossyBox to chyba ukłon w stronę tych subskrybentek, które podnosiły alarm za każdym razem, gdy w pudełkach znajdowały się miniatury kosmetyków. ‚Próbki to ja mogę dostać w aptece do zakupów’ – pisała nie raz i niejedna zawiedziona panna. Cóż, jednak dla mnie taka ‚Od-nowa’ to po prostu nieporozumienie. A pudełko jest zdecydowanie najsłabsze, odkąd pamiętam. Poza ulubioną bazą Benefit (jedyną próbką w zestawie, tak na marginesie), której pełnowymiarowe trzecie opakowanie właśnie zużywam (to chyba najlepsza rekomendacja produktu) i rewelacyjną gąbką Karmameju Konjac Sponge (odkąd używam jej i kremów złuszczających na noc, nie potrzebuj peelingów, a cera się nie zanieczyszcza), reszta produktów to drogeryjni kiepściarze.  
Krem pod oczy Bioliq, poza lekką konsystencją, nie ma wielu zalet. Delikatne nawilżenie okolicy oka to trochę za mało jak na produkt oznaczony jako 35+. Ale dalej jest jeszcze gorzej…
Olejek do włosów Pantene wprawił mnie najpierw w osłupienie, potem w złość. Osłupienie, gdy okazało się, że dla efektu gładkich dobrze rozczesanych włosów potrzebuję aż 12 porcji kosmetyku (innych tego typu najwyżej 3-4), więc choćy nie wiem jak atrakcyjna była jego cena, zakup jest nieopłacalny. Złość z kolei wywołała lektura składu tego (śmiech na sali) arganowego olejku. Alkohol na początku składu w produkcie do pielęgnacji przesuszonych końcówek? No i gdzie ten argan?
Jedynym produktem, który nałożyłam tylko raz i nigdy przenigdy więcej tego nie zrobię, był balsam z drobinkami złota Lirene. A przepraszam, nie balsam – próbka balsamu równa połowie docelowej pojemności (Pantene przynajmniej był pełnowymiarowy). Ta lepka maź z tandetnymi drobinkami, która niemiłosiernie klei się na skórze, brzydko chemicznie pachnie i kompletnie nie nawilża, nie nadaje się nawet na okazjonalne użytkowanie podczas karnawałowych balów przebierańców. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek testowała gorszy produkt.
Podsumowując, w przypadku GlossyBox lepiej jednak sprawdza się zasada ‚less is more’, bo przecież dostać mniej, ale czegoś dobrego, niż duże tubki i flakony kosmetyków, które są po prostu kiepskie. 

Tekst i zdjęcia: Lena, Lona
https://www.facebook.com/lenalonablog?ref=hlhttp://instagram.com/btmlenalona#

7 komentarzy

  • 10 lat ago

    Mam ten balsam Lirene, ale w wersji różowej. Ubóstwiam jego zapach!

    • 10 lat ago

      ja też 😀
      wg mnie ślicznie pachnie 🙂

      aaaaaale te glossy i shiny boxy to dla mnie ogólnie porażka 😡

  • 10 lat ago

    Nieee, to ja dziękuję. Wolę też stare w różowym pudełku. 🙂

  • 10 lat ago

    ale wspaniałości!!!!

    pozdrawiam,
    Ola z Fashiondoll.pl

  • 10 lat ago

    Balsam z Lirene to dość duża klapa, te drobinki niemiłosiernie się kleją i lepią do wszystkiego – ubrań, obić mebli, a skóra wcale nie wygląda ładnie tylko dość tandetnie po jego nałożeniu :/

    Jakiś czas temu zrezygnowałam z subskrybowania Glossyboxa, jego zawartość z każdego pudełka mnie coraz bardziej rozczarowywała. Widzę niestety, że jest jeszcze gorzej.

    Fajnie, że polecacie bazę z Benefitu! Właśnie się nad nią zastanawiałam wczoraj w ramach przeglądania onlinowego sklepu Sephory 😉

    • Z całą mocą ręczymy za Benefitowego professionala! 🙂
      Z Glossy jest tak, że dwa pudełka ostatnie z 2013 były naprawdę świetne! Teraz poszli w ilość, mniej w jakość. Choć komentarze na stronie są różne i jest wiele zadowolonych głosów.

  • 10 lat ago

    ale fajny zestaw zwłaszcza Benefit 😀

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x