Wielkie swetrzysko wyciągnęłam z szafy mego Lubego, który nie przepada za podbieraniem jego rzeczy (bo potem nic nie jest tam gdzie powinno być;). Ale cóż mam zrobić, kiedy ten najprzyjemniejsze, najwygodniejsze skarby kryją się właśnie w męskiej garderobie? Racją mają ci, co mawiają, ze kobieta najpiękniej wygląda w białej koszuli swego ukochanego. Czarny sweter to nie koszula, ale daje podobny komfort. Możemy się zatopić. I przezimować! Nawet w duecie z niezimowymi rajstopkami od E-Lady, a co!
Zostawmy jednak męskie pluszaki na moment. Bo te niecne wieczory, który nadchodzą w okolicach 16.00(sic!) nie zawsze wprawiają w optymistyczny nastrój. Jest kakao, albo gorąca czekolada. Jest mruczący kot, dobra książką lub serial. No i jeszcze doskonała muzyka. W miniony piątek urodziny obchodziła jedna z najważniejszych płyt wszechczasów – „The Wall” Pink Floyd. Jako fanatyk musiałam odnotować ten fakt i tutaj. I udać się w podróż sentymentalną, zatem „Goodbye blue sky…”