Uwielbiam kolory – intensywne I pastelowe, jasne I ciemne, żółcienie i róże. Ale jednym z moich faworytów zawsze była i jest szarość, która gra właściwie z każdym kolorem, fakturą tkaniny, częścią odzieży. Może moja wewnętrzna mysza czasem po prostu lubi zrobić się na szaro i przejść niezauważoną w tłumie ludzi. Tym razem jednak chciałam pokazać, że szarość może być także nieco krzykliwa – czy to za pomocą zdobień (te frędzle i zipy na swetrze Sugarlips), czy wysokości koturnu w obuwiu, albo kokardki przy kapeluszu.
A żebym się aż tak bardzo nie zlała z tłumem spacerujących po sosnowieckich Stawikach (najlepsza miejscówka w mieście na wiosenno-letnie aktywności: rower, rolki, jogging, fitness, rybki, nornic wal king, obserwowanie ptaków, niezobowiązujące spacery i kąpiele), makijażystka Daria postanowiła obdarzyć mnie mocnym makijażem. Pewnie dlatego, żeby Krystian widział, komu ma robić zdjęcia 😉