Jesień w kapeluszu

Lubię jesień. Tak samo jak wiosnę. Idealna pogoda to taka, która serwuje słoneczko, a jednocześnie nie pozwala zejść z padołu z nadmiaru gorąca. Poza tym te pory roku to czas, kiedy na pierwszy plan wysuwają się dodatki. Bo przecież latem jest troszkę za ciepło, trzeba nosić mniej, nawet naszyjniki za bardzo przylegają do ciała. Zimą zaś pozostaje tylko opatulić się wielką kurtą i marzyć o obniżeniu temperatury. To nie jest tak, że marudzę. Wręcz przeciwnie – mogę nosić kapelusze do woli,  dorzucać szalki, nie jest zbyt ciepło i zbyt zimno. Jest idealnie. Zwłaszcza teraz, kiedy za oknem widzę Skrzyczne i Klimczok.

Wczesna jesień w górach jest bardzo romantyczna, wiecie? Pojawiają się pierwsze kolory, sezon wypoczynkowy nieco ustał i wszyscy spieszą się mniej. Słońce doprasza się nieustannie, by robić z niego użytek – spacerować, jeździć na rowerze albo gapić się na góry siedząc na balkonie. A ja mogę nadwyrężać owy kapelusz, który pokochałam od pierwszego wejrzenia i stał się mym nieodłącznym towarzyszem.

sweter Joanna R. Wodzińska | buty River Island | szorty Romwe | kurtka Mango/ Answear.com | kapelusz i pierścionki  H&M | naszyjnik Pull&Bear |