Historie alternatywne

Jestem strasznym słabeuszem. Po dziś dzień nie przeczytałam „Człowieka z wysokiego zamku”, a felieton z focha.pl tylko przypomniał mi jakim jestem frajerem (jednocześnie wydłużając mi listę książkowych „must have” o kolejną pozycję – „Podwójne życie Pat”). A powinnam lekturę Dicka już dawno mieć za sobą, bo przecież to kawał dobrej literatury. I na dodatek o czymś, czym mój umysł zajmuje się notorycznie (gównie zamiast spać). Snuje alternatywne historie. Zastanawia się, co by było gdyby jakiś ważny krok zamienić na inny. Inne studia? W innym mieście? Inne liceum? A może namówienie Lubego na bezwzględną przeprowadzkę do mojego deszczowego Londynu?

Co prawda nie miewam szczególnych depresji odnośnie złych wyborów, prędzej boli mnie uciekający czas. Zapierdzielajacy wręcz. Ale to chyba produkty jesiennej chandry. Przesilenie sezonowe daje o sobie znać, zwłaszcza podczas długich kąpieli w wannie (pomieszkuję chwilowo u Mamy, rozkoszuję się pianą i przydługim wylegiwaniem się w wodzie). Macie takie dni, kiedy czujecie wszech miar bezsensu, mimo że zupełnie nie ma ku temu powodów? No to chyba czujecie taką jesień jak ja.

Bo jesień to wcale nie jest fajna pora. A ta kolorowa, piękna, soczysta mija tak szybko, że trudno za nią nadążyć. Ja nie zdążyłam, obudził mnie śnieg w miniony poniedziałek. I jakby było dobrze, gdyby zamiast tego śniegu, alternatywnie obudziło mnie wiosenne słoneczko. To by było!

Post powstał we współpracy z Fashion House Sosnowiec, więcej informacji i metki znajdziecie tutaj.