Absolutnie wiem, że to jest ten trend. Nadchodząca wiosna jest w stylu lat 70′. Słodkich, za którymi nie raz i nie dwa tęskniłam. Myślałam sobie, że to był mój czas! Bo przecież wówczas na świat przyszły najlepsze hard rockowe kawałki. Zadrżało niebo i pojawił się zeppelinowskie schody. The Doors chyliło się ku końcowi, ale to właśnie wówczas popełnili the Morrison Hotel i bajeczne L.A Woman. A Black Sabbath nadał nowy tor prawdzie ciężkiej muzyce. To także czas, w którym narodziła się jedna z największych płyt wszechczasów – The Dark Side of The Moon. Wiecie, mam też takie poczucie, że wtedy bycie cool w Polsce opierało się na tym, by wiedzieć. Czytać, słuchać, uczyć się, pochłaniać to co nowe, nieznane, inne. Snobować się na wiedzę, intelekt, mądrość. Czytało się poezję i prozę, chadzało do teatrów, zdobywało się filmy i dyskutowało do rana. Przy okazji to właśnie w 71′ powstała „Mechaniczna pomarańcza”, jeden z trzech najważniejszych filmów mojego życia.
Lena-kujon chciałby czytać, oglądać, rozmawiać, bywać na koncertach, poznawać nowe, zachwycać się, przeżywać wszystko po raz pierwszy – intensywnie, jak nigdy. I bardzo proszę nie sprowadzać mnie na ziemię, niech moje lata 70’s będą takie słodkie (i różowe!) jak sobie je noszę w głowie.
post powstał we współpracy z Fahsion House