Zaczynamy #TydzienPalet bardzo mocym wejściem, czyli trzema paletkami od MAC z kolekcji Art Library. I mamy wrażenie, że jesteśmy pierwsze, które mówią o nich w polskim beauty-necie.
Dowiedzcie się wszystkiego o kolorach, formułach, ciekawostkach związanych z Art Library.
Każda z trzech paletek składa się z dwunastu cieni o różnych wykończeniach – matowym, błyszczącym, satynowym, metalicznym.
Koszt pojedynczej palety to 268zł, a gramatura cieni to łącznie 17,2 grama. W tym momencie możecie szukać ich stacjonarnie, ale informacja jest dobra – kolekcja wchodzi na stałe do oferty MAC.
Za stworzenie palet odpowiedzialne są trzy artystki MAC PRO, które miały za zadanie stworzyć kompletne, inspirujące palety w trzech tonacjach kolorystycznych.
ART LIBRARY: NUDE MODEL
Paletka brązowych nudziaków, to z mojej perspektywy hit sprzedażowy, ale i lekko odgrzewany kotlet. Nie zaprzeczę jednak, że dla wielu może być kusząca zwłaszcza, iż Nude Model zawiera zarówno cienie ciepłe, jak i chłodne, więc naprawdę daje możliwość stworzenia spore ilości makijaży.
Jakość cieni jest równa, niezła, ale nie moja ulubiona. Już wiem, że można wyciągnąć z brązów czy metalicznych cieni więcej pigmentu lub błysku (i robi to konkurencja). Można, ale wcale nie trzeba. I zarówno laik, jak i oczywiście profesjonalista, zrobi tą paletką każdy zaplanowany mejkap.
Uważam, że z całej trójki to najmniej ciekawa pozycja, bo prawdopodobnie większość z nas ma w swojej kolekcji podobne odcienie, nawet w kilku paletkach.
Jeśli jednak poszukujecie czegoś dobrej jakości, łatwego do transportu i wydajnego – to tak, Nude Model może być ciekawym kąskiem.
Dokładnie tydzień temu opublikowałam fotkę z makijażem wykonanym paletką Nude Model i zostałam zasypana pytaniami, jak wykonać ten makijaż. A sprawa jest naprawdę bardzo prosta!
- ciepły, brązowy cień Outre naniosłam i roztarłam jako cień transferowy w załamaniu powieki
- zewnętrzny kącik oraz dolną powiekę podkreśliłam ciemnym, chłodniejszym brązem Dance in the Dark
- na środek powieki nałożyłam palcem metaliczny Les Artise, mieszając go z ciemniejszym Nude Model
- dolną powiekę roztarłam dodatkowo odrobiną Espresso
ART LIBRARY: IT’S DESIGNER
Szalona, nasycona, papuzia i bardzo inspirująca. To właśnie paletka It’s Designer, która może onieśmielać. Jednak spoglądając na propozycje wszystkich marek, to właśnie mocne „boldowe” kolory to gorący trend na ten sezon.
A ta paletka to absolutna petarda! Wiecie, co jest najtrudniejsze w stworzeniu mocnych, papuzich kolorów o matowej formule? To, że cienie bywają bardzo suche, osypują się i nie łączą się ze sobą. W wypadku It’s Designer zapomnijcie o problemach z aplikacją. Pigment jest jak w ABH i niemal zerowy osyp.
Podrzucam Wam zdjęcia makijażu stworzonego przez Anię – trenera MAC i moją serdeczną koleżankę. Moją guru makijażu, moją nauczycielkę. I serce mi krwawi, że światło, jakie nas zastało, nie pozwoliło zrobić dobrych fotek. To oświetlenie w galerii, które zabrało piękno blendowania, cudnego przechodzenia kolorów, jakie stworzyła Ania.
Co nie zmienia faktu, że w tym majkapie czułam się (i wyglądałam) jak milion dolarów. Bo Ania robi to tak, że nawet błękit i granat nie robi z człowieka Karyny.
Jeśli chcecie uzupełnić Waszą kolekcję w paletę z kolorami rajskiego ptaka, których pigment nie wytraca się na powiecie, to sięgnijcie po It’s Designer. Moi faworyci to żółty Chrome Yellow, pomarańczowy Can’t Afford This i turkusowy (jak morze) Gallerina.
W tym sezonie będziemy nosić mocne odcienie w monochromatycznych, geometrycznych makijażach, więc 12 intensywnych barw to bajka.
ART LIBRARY: FLAME-BOYANT
Czy zdziwi Was fak, jeśli powiem, że ognista paletka Flame-Boyant zainteresowała mnie szalenie i to ją pierwszą sprawdzałam, dotykałam i testowałam jej kolory? To taki mój nawyk, bo ciągle nie nudzą mi się czerwienie i ciepłe brązy w pobliżu mojej tęczówki.
Paletkę z łatwością podzielicie na cieplutkie złoto-brązy z domieszką oranżów oraz przykuwające wzrok (i pędzel!) czerwienie. Dzięki ciemniejszym odcieniom z łatwością stworzymy wielowymiarowe cieniowanie, a metaliczne kolory dodadzą pieprzyka makijażom.
Moje ulubione odcienie to bez wątpienia pomarańcze Rule oraz Dali Wood, i oczywiście zmysłowe, bardzo kobiecie czerwienie Flame-Boyant oraz Louvre at the First Sight.
I choć cienie czerwonawe mają troszkę bardziej suchą formułę, to praca z nimi jest czystą frajdą. Bez wahania dodam, ze jest to must have dla każdej fanki ciepłych barw.
No i zerkijcie na poniży makijaż. To jeden z moich „klasycznych” looków, który dodaje mojej tęczówce wampirycznego uroku.