Pamiętacie te zamierzchłe czasy, późne gimnazjum i wczesna szkoła średnia, kiedy makijaż oka musiał być okraszony czarną konturówką, tuszem do rzęs tworzącym pajączki i kropelką perłowego cienia do powiek? Cienia, który zazwyczaj przyjmował kolory błękitu, zieleni, różu i ponadczasowej bieli? A wszystko to błyszczało tak dramatycznie, że dzisiaj zdjęcia i wspomnienia wywołują rumieńce na policzkach?
Ach, jak dobrze, ze te czasy to przeszłość!
Zazdroszczę wszystkim nastolatkom, które właśnie zaczynają przygodę z makijażami mogą korzystać ze wszystkich dobrodziejstw, jakie mają pod ręką. Wystarczy poczytać blogi, obejrzeć kilka filmików i już intuicyjnie nie popełni się koszmarnych błędów. Jak fajnie! I jeszcze my, „stara szkoła”, możemy wzbogacać swoje kosmetyczki w produkty, o jakich się nawet nam nie śniło te dziesięć, piętnaście lat temu.
I dzisiaj właśnie makijaż i charakterystyka cieni the Balm z serii Meet Matt(e) Trmiony, o których kiedyś mogłoby poprzewracać się nam w głowach.
Piękne kolory bazowe
Spakowane w podręczne, papierowe pudełeczko z porządnym i dużym lusterku cienie są wybrane w sposób całkowicie przemyślany. Trudno znaleźć jedne niewłaściwy odcień, który nie jest przydatny w trakcie tworzenia makijażu. To podstawowe matowe barwy, które są nie tylko dobrą bazą, ale i samowystarczalną mieszanką, która wystarczy by w pełni wykonać każdy makijaż o matowym finiszu.
- Lin: bazowy beż, idealny do przygotowania powieki, podkreślenia łuku brwiowego.
- Thomas: subtelny róż do podkreślania kącików i rozświetlenia spojrzenia
- Rossi: jasnoczekoladowy brąz do zewnętrznych kącików oka i dziennego makijażu nude
- Lopez: ciepła mleczna czekolada wpadająca w rudość, idealna do podkreślenia załamania powieki
- Kumar: przepiękny głęboki bordowy odcień do tworzenia jesiennych, grunge’owych makijaży i podkreślania załamania powieki
- Moskovitz: ciemna śliwka, którą możecie używać zamiast czerni do smoky
- Evans: jasny, cielisty brązowy kolor, który może być używany jako barwa transferowa i do blendowania
- Reed: ciemny brąz co podkreślania kącików oczu
- Ahmed: intensywna i dobrze napigmentowana czerń
Samodzielne i do współpracy
Praca z cieniami jest bardzo prosta; choć wcześniejsze produkty the Balm miewały tendencję do osypywania się, to nawet ciemne kolory w palecie „matrymonialnej” zachowuję się perfekcyjnie. Bardzo dobrze mieszają się ze sobą, tworzą lekką lub mocną chmurkę kolorów, w zależności od intensyfikacji podczas aplikacji. Równie dobrze współpracują z kolorami innych marek i o innych wykończeniach – błyszczących, brokatach, metalicznych.
Gdybym miała znaleźć ich najsłabszy punkt, to najprawdopodobniej wskazałabym na intensywność kolorów, bo jest wiele cieni (Smashbox, TooFaced, MAC), które mają znacznie mocniejszą moc. Drugim słabszym punktem będzie lekkie pylenie; kosmetyki są dość suche, nie tak bardzo zbite i zwarte. Nie utrudnia to jednak pracy, bo wystarczy kilka prób i „dogadujemy się” z cieniami.
Sięgam po Meet Matte Trimony bardzo często, zwłaszcza teraz, kiedy mam ochotę na jesienne klimaty w stylu grunge. Myślę, że kolor bordowy Matt Kumar jest absolutnie nie do przecenienia! To świetna paletka i dla osób rozpoczynających swoją przygodę z matowymi produktami, jak i dla profesjonalistów, dzięki dużej gramaturze produktów. Pamiętajcie, że oryginalne produkty the Balm znajdziecie w Douglasie. Paleta jest tak popularna, ze bez trudu znajdziecie jej podróbki w znacznie niższych cenach na aukcjach. Nie dajcie się zwieść!
Cudne kolorki! Czegoś takiego właśnie szukałam! Uwielbiam takie odcienie i od jakiegoś czasu nie mogłam takich znaleźć, ale w końcu u Ciebie znalazłam 🙂 Dziękuję! Pozdrawiam 🙂