Uwielbienie do samochodów wyniosłam chyba z domu. Pamiętam, że od najmłodszych lat miałam zajawkę na cztery kółka. Z wypiekami na twarzy oglądałam pierwsze reklamy Renault 19 (takie w klasztorze, pamiętacie?) i Fiata Uno (piękna kobieta i dynamiczne ujęcia przy czerwonym samochodzie). To były zwariowane lata 90. Nie liczyła się marka, ale właśnie obraz – wygląd, kolorystyka, detale. Tak, wiem, to bardzo powierzchowny i typowo babski pogląd na motoryzację, jednak zupełnie mi to nie przeszkadza 🙂 Połykam kolejne sezony programów motoryzacyjnych („Królowie szos” na Discovery, coś fantastycznego!), a na parkingach często obchodzę co ciekawsze sztuki oglądając z zewnątrz i zaglądając do środka (oczywiście przez szybę, więc to może wyglądać nieco podejrzanie). Dlatego nie mogłam sobie odmówić zdjęć z cudnym czerwono-białym Chevroletem (a proposito Chevroletów, czy wasi mężowie/narzeczeni/partnerzy też marzą o tym, by mieć w garażu własnego Bumblebee?), który zdobi wejście do katowickiego Jeff’s’a.
Wybrałyśmy się tego dnia z Leną do Paris Optique (by powybierać dla Was okulary do konkursu, szczegóły TU) zatem zestaw ze zdjęć to de facto sobotni spacerniak w wersji zimowej – z nieśmiertelnym czarnym płaszczem (bo przecież nie ma większego klasyka zimowej garderoby – obejrzyjcie sobie, ile ich TU jest), wielkim grubym szalem z szafy męża i cętkowaną spódnicą. Zimowo zrobiło się także w biżuterii – śmieżynkowy naszyjnik z Mollie i bransoletka z Manufaktury Niebanalnej bardzo ładnie komponują się zarówno z czernią ubrań, jak i śnieżną bielą aury, która nam ostatnio nie odpuszcza.