Ostre miraże czyli NWoBHM.

Konia z rzędu temu, kto zdołał odszyfrować tytuł… I co, ktoś już wie? To skrót pewnego muzycznego zjawiska, które połączyło ze sobą coś zdawałoby się niemożliwego. I pozwoliło narodzić się czemuś, co inspiruje mnie każdego dnia. Ale powoli, od początku. Albo dla odmiany – od końca.


Płaszczyk Sheinside, który widzicie na zdjęciach jest moi ratunkiem. Bo kiedy przychodzi zima, już drugi sezon z rzędu witam ją w puchowym płaszczyku, sportowej kurtce albo leopardzim sztucznym futerku. Byłoby prawie dobrze, gdyby nie tzw. eleganckie uroczystości. W takich chwilach ratuję się wdziankami typowo jesiennymi, a najczyściej i tak ramoneską. Marznę, zagryzam wargi i pluję sobie w brodę, że po raz kolejny nic nie wyszło ze szczypty elegancji. I oto jest! Łączy w sobie to co lubię – prosty fason i rockowy sznyt.

No to teraz przejdźmy do tajemnego hasła z tytułu. Otóż…. Pod koniec lat 70′, w kraju mym wyspiarskim ukochanym, doszło do fuzji hard rocka i punka. Nie jest to oczywisty mariaż, ale szybkie tempo i dość anarchiczne brzmienie, to wspólne nuty. I tak, od lat New Wave of British Heavy Metal, porusza miliony fanów muzyki.

Ja sobie pozwoliłam na imitujące skórę spodnie (o podobne nietrudno;), które są mocno wysłużone i bywają ze mną na koncertach. Towarzyszy im naszywka Judas Priest. W duecie z eleganckim płaszczem, ostrymi bransoletkami Amesanti oraz ćwiekowanymi botkami (ach, ileż one mają już lat!) mam to co lubię, to co w mym stylu, a jednocześnie dość grzeczne.

Ach te skóry, ach te ćwieki…I’m your turbo lover!


 Sheinside coat | H&M ring, trousers | House blouse | Amesanti bracelet  | nn shoes | 

43 komentarze

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x