Makijaż i test polskiej marki dr Ireny Eris

Czy polskie oznacza dobre? Bardzo często zadajemy sobie, i Wam, to pytanie. I oczywiście tropimy kosmetyki, które mogą stawać w szranki z naszymi amerykańskimi, francuskimi czy brytyjskimi ulubieńcami. Tym razem większość makijażu wykonałam produktami marki dr Ireny Eris i przez ostatnie tygodnie solidnie testowałam polskie kosmetyki.

I jak efekty? Dowiecie się już za chwilę!


A ja tylko przypomnę Wam, że kosmetyki dr Ireny Eris możecie kupić w Douglasie.pl.
Marka wyprowadziła się jakiś czas temu z Rossmanna.


Oczy:

Tusz do rzęs Perfect Lashes / Liquid Eyeliner Pencil /
Kredka do brwi Automatic Eyebrow

O linerze Liquid Pencil wspominałam przy jednej z rossmannowskich wyprzedaży mówiąc, że to jeden z fajniejszych pisaków z drogerii (po rabacie kosztował ok.23zł). Nie jest diablo trwały, ale czarny, precyzyjnie rysuje linie grubsze i cieńsze. Dziś jego cena regularna to 45zł i raczej nie uda się nam go złowić za dwie dyszki. Więc moje oczekiwania względem produktu rosną. Nadal go lubię, ale nie mogę zaufać w 100% przy kapryśnej pogodzie.


Wysuwana kredka do brwi Automatic Brow (zakończona wygodnym grzebykiem do wyczesywania włosków) to tak naprawdę ciemny, dość twardy wosk koloryzujący. By dorysować włoski, trzeba nacisku na produkt. W przypadku tak gęstych brwi jak moje – to żaden problem. Natomiast przy wyrysowaniu niemal całej brwi może być to męczące. Na plus – wielogodzinna trwałość produktu i chłodny kolor (nr2 Brunette). Używam go niemal codziennie.


Maskara w moim wypadku trafia do ulubieńców, kiedy po jednym przeczesaniu rzęs, zostaje na nich naprawdę spora dawka produktu. Po trzecim zamachu chcę mieć wyraziste oko! I na szczęście Perfect Lashes to robi. Tusz zyskał po kilku dniach od otwarcia – jeszcze prościej się z nim pracuje. Rzęsy są wyraźnie pogrubione, mocno czarne, wydłużone i podkręcone. A tusz się nie rozmazuje i jest trwały.

Skóra:

Puder sypki Loose Powder / Puder Compact Powder  /
Star Shimmer Rozświetlacz / Face Oval Designer – modelator twarzy

Szukanie perfekcyjnego pudru sypkiego już dawno uznałam za zakończone, bo w mojej kosmetyczce jest kilka naprawdę świetnych zawodników. I dołączył do nich Translucent Loose Powder. Ale najpierw mały minus – dość wyrazisty aromat produktu. Wolałabym, by puder był bezwonny. Bo świetnie scala makijaż, nadaje się do zapiekania, bardzo przyjemnie wygładza skórę, zmniejsza widoczność porów. Skóra jest zmatowiona, ale nie sucha, a zdecydowanie aksamitna. Sięgam po niego tak często jak po Laurę Mercier czy Kat von D.


Podobne, gorące uczucia wzbudził we mnie Compact Powder. Na słowa uznania zasługuje uroczy design – białe, wygodne i bezpieczne opakowania prezentują się luksusowo i wyróżniają na tle wszędobylskiej czerni. Wygodne lusterko i miękki puszek pozwalają na poprawę makijażu niemal w biegu. Moje sucha skóra go lubi, bo to znów matowienie, ale z satynową nutką. Na minus – znów ten sam, wyraźny aromat.

Rozświetlacz Star Shimmer to swego rodzaju gagatek (i całkowicie zgadzam się z opinią Ilony na jego temat – klik). To nie klasyczny rozświetlacz, a puder do całej twarzy – dodaje jej naturalnego blasku. Z moją cera suchą, bez kłopotu służy mi za produkt „pomiędzy” podkładem, a konturowaniem pudrowym. Prócz uroczego wyglądu  (spójrzcie na cudowną gwiazdkę), ma aksamitne wykończenie i mój nos, i testy, podpowiadają, że będzie świetny dla cery dojrzałej, szukającej naturalnego glow.


Na sam koniec zostawiłam trio do konturowania Face Oval Designer. Dlaczego? Bo mam mieszane uczucia. Piękne opakowanie i tłoczenia działają na plus. Ale bardzo ciepły kolor bronzera sprawia, że to nie zwykłe konturowanie, ale raczej ocieplanie buzi. Róż to brzoskwinowo-różana mieszanka, będzie dobry dla każdej słowiańskiej karnacji. Maleńki rozjaśniacz, to nie rozświetlacz. Gdyby twórcy zaproponowali chłodniejszy bronzer i zdecydowanie błyszczący rozświetlacz, to byłoby znacznie lepiej, bo same formuły są przyjemne, i trwałe.

Usta:

Szminka Liquid Matt w kolorze Vanguard Red

Kolor klasyk – głęboka czerwień o nieco ciepłym tonie. A ja czerwieni nie noszę często bo mam wrażenie, że świat szminek ma wiele ciekawszych barw do zaoferowania. Matowa pomadka Eris nie zastyga, ma zdecydowanie kremowo-satynowe wykończenie. Niestety, lubi wejść w skórki i je podkreślić, więc usta muszą być perfekcyjnie przygotowane do aplikacji. Ta przebiega prosto, bez trudu rysujemy kontury ust. Niestety po kilkudziesięciu minutach szminka zaczyna wędrować. Jest na kubku od kawy, ale i poza konturami. No i właśnie dlatego tak bardzo lubię pomadki zastygające.


A Wy znacie produkty dr Ireny Eris? Macie swoich ulubieńców?


 

2 komentarze

  • Aleksandra
    6 lat ago

    W moim Rossmanie dalej jest ta marka..?

    • Milena
      6 lat ago

      Na stronie już nie ma:) Może coś im jeszcze zostało?:)

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x