Chciałabym być okularnikiem. Serio. Jest przecież tylu okularników, których podziwiam za intelekt życiową pasję i mądrość. To o nich pisała Osiecka, oni inspirują miliony i kreują trendy. Okulary w popkulturze z niechcianego atrybutu outsiderów i szkolnych ciamajd stały się wyznacznikiem atrakcyjności, sukcesu i świadectwem pięknych umysłów. Wystarczy wspomnieć Steve’a Jobsa (świetnej biografii twórcy Apple pióra Waltera Isaacsona poświęcam właśnie wieczory, szczerze polecam!), Johna Lennona, Jurka Owsiaka, Johnnego Deppa, Ray’a Charlesa…
Na fali popularności okularników także same szkła zrobiły się modne. Że przeciwsłoneczne są trendy nie ma się co dziwić – to bardzo przydatny gadżet. Skoro jednak miliony młodych obdarzyło zainteresowaniem kujonki w grubych oprawkach w stylu egzemplarzy Zbigniewa Wodeckiego (z czasów sukcesu „Pszczółki Mai”), zapragnęłam zakupić i ja. Na początek zwyczajne no-name’y, takie za 9.90. A do tego „mundurek zimowy” czyli koszula, szorty i gruby karmelowy sweter.
English version below photos
Tekst: Lona, foto: Lena
Koszula: Asos
Szorty: H&M
Sweter: Vero Moda (Limango.pl)
Botki: Ryłko
Okulary: no name (Allegro)