Młodość i social media – kulturalne inspiracje na wiosnę

Jeszcze nie zwariowałam, i nie namawiam Was, by wiosnę spędzać przyklejonym do telewizyjnego pilota.

Ale nie byłabym sobą, gdybym nie przyszła do Was ze szczyptą inspiracji; ciekawych czytadeł, bardzo gorących serialowych tytułów. Polecam wsiąść na rower, do koszyka zapakować książkę i połączyć pożyteczne z przyjemnym. A seriale oglądać wspólnie ze znajomymi, może też na łonie natury? W końcu technologia nam pomaga, jak nigdy!

Sfejsowani / dr Suzana E.Flores
wydawnictwo Muza

I właśnie pierwsza lektura krąży wokół technologii, a w zasadzie dostępności social mediów, które już nie tylko kreują nasze życie. One, najzwyczajniej, nim są. Dr Flores jest terapeutką, która na przestrzeni lat zaobserwowała, jak wiele neuroz i problemów zaczyna i kończy się właśnie w świecie Facebooka. „Sfejsowani” to zbiór wielu przypadków, które poznała terapeutka, i zebrawszy je w całość opublikowała w formie książki z własnymi komentarzami.

Moje ulubione fragmenty, to te bezpośrednio nawiązujące do antropologii kultury i badające zachowania człowieka znane od zawsze, ale przybierające nowe formy, właśnie przez social media. Flores zwraca uwagę na to, że Facebook jest najbardziej jaskrawym przykładem sceny, na której występujemy i kreujemy siebie tak, jak chcemy, by nas postrzegano. To często niesie za sobą frustrację (zbyt mało lajków, świadomość koloryzowania rzeczywistości, ciągłe porównywanie się do innych), ale tak mocno uzależnia, że trudno jest się nam oprzeć, by tego nie robić.

W książce terapeutka bardzo trafnie analizuje to, w jakiej rzeczywistości dorastają dzieciaki, i jasno mówi – nie ma już wirtuala i reala; wszystko stało się jednym światem.

Dlatego ignorowanie lub „nienawiść” do social mediów nie jest metodą. A wyłącznie ich poznanie, zrozumienie, racjonalne myślenie. Jak wspominałam, książka to również zbiór przypadków, jakie spotkały użytkowników FB, i którymi podzielili się z Flores. Momentami komiczne, innym razem nawet dość przerażające. Zważywszy na to, że doświadczali ich dorośli, w pełni uformowani ludzie.

Przy okazji przypominamy sobie jak nosiły się trendsetterki w 2007! Buty Lity od Campbella – obowiązkowe!

Girlboss
/Netflix/

To jedna z tych produkcji, o której było głośno jeszcze przed premierą. Dlaczego? Bo opowiada historię Sophii Amoruso, założycielki Nasty Gal (sklepu internetowego z wyjątkową odzieżą, który niestety teraz jest w fazie bankructwa, choć Amoruso nadal pozostaje milionerką i „self-made-woman”). Twórcy wybrali dość bezpieczną formę opowiadania historii; przy pomocy lekkiego sitcomu. To powoduje, że pewne rzeczy wkładamy w nawias i pozwalamy, by rzeczywistość była nieco „bajkowa” i odrealniona. Według mnie szkoda, bo historia o silnej i przebojowej dziewczynie, która w pełni realizuje swoje marzenia (a pewnie prosto nie było!), to dobry pomysł na krwistą dramę. I to ze świetnym przekazem dla wszystkich lasek.

Serial jest lekki, momentami zabawny, dużo w nim mody i ciętego języka naszej bohaterki. Odcinek trwa około 20 minut, więc w sam raz do szybkiego lunchu. Warto wspomnieć, że powstał na bazie książki Amoruso pod tytułem (oczywiście!) „Girlboss”.


Clique
/BBC Three/

Tym razem zmieniamy kaliber, i udajemy się do Edynburg, by poznać nie takie zwykłe życie studentek. Zainteresowałam się serialem z dwóch powodów; po pierwsze – opowieść dla młodych ze Szkocji? Brzmi super! I po drugie – odpowiedzialna za scenariusz i reżyserię jest Jess Brittain, czyli pani, która niegdyś stworzyła moich ukochanych Skinsów.

Tym razem opowieść snuje się wokół „kliki” dziewczyn, które próbują wejść w świat dorosłych. I choć jest i seks, i alkohol, i drugi, to w przeciwieństwie do Skins, to tylko mało ważny dodatek do życia. Bo ono toczy się wokół wielkich pieniędzy, przebicia się przez szklany sufit, odnalezienie sobie miejsca w świecie biznesu (a ten zdominowany jest przez facetów). Serialowi służy szkocki klimat – deszcz i mokre ulice, mgła i szarówka, sprzyjają niewyjaśnionym zagadkom.

Bo czy młode, inteligentne i śliczne dziewczęta popełniają zbrodnie? Zwłaszcza, kiedy życie wydaje się być dla nich niezwykle łaskawe?

Choć spodziewałam się od Brittain zupełnie innego typu rozrywki, to mroczny thriller psychologiczny jest zaskoczeniem, ale pozytywnym. Zwłaszcza, że w głowie ciągle mam amerykańskie „Pretty Little Liars”, które stały się prawdziwą kopalnią abstrakcji i głupot!

Piękne i niebezpieczne?

13 Reasons Why
/Netflix/

Zacznę od końca. Nie podobał mi się ten serial. Serial, o którym wszyscy mówią i piszą, który poruszył tłumy, i ponoć „otworzył oczy” na wiele spraw. I mimo, że jestem nim zawiedziona, to jednak gorąco polecam, by sprawdzić, jak i czy poruszy Was. Bo historia siedemnastoletniej samobójczyni, która krok po kroku opowiada, co i kto był przyczyną tej dramatycznej decyzji, ma swoją wagę.

By podać Wam argumenty, dlaczego jestem na nie, musiałabym zdradzić mocno fabułę i podać takie spojlery, za które ktoś pewnie urwałby mi głowę.

Więc tego nie robię. Dodam tylko, że czepiam się tego, jak pokazana była instytucja amerykańskiej szkoły AD 2016/17. Scenarzyści jakby troszkę zapomnieli o zasadach nieobecności/usprawiedliwień/czujnikach na broń/pełnym kontakcie z rodzicami (który jest normalny w amerykańskim systemie edukacji!), tak by łatwiej opowiedzieć nam swoją historię. Podobnie sprawa się ma (według mnie) z rodzicami. Twórcy sięgnęli po prosty trik; dzieciaki żyją jak dorośli, rodzice pokazani są dość schematycznie i tylko pozornie interesują się dziećmi. Co bywa kuriozalne, bo paradoksalnie jest tam próba budowania głębszych relacji ze starszyzną, która już sugeruje większą zażyłość i szczerość. Poczepiałabym się jeszcze głównej bohaterki i kilku innych postaci, ale zdradzę wówczas za wiele.


Sama historia toczy się wokół Claya, który był zakochany w samobójczyni. Nastolatek, nie tylko nie radzi sobie z jej odejściem, ale dostaje 13 kaset, na których Hannah opowiada o swoich 13 powodach odejścia. Śledzimy kolejne motywy Hahnnah. A Clay zaczyna pojawiać się w retrospektywach i towarzyszy dziewczynie w najtrudniejszych momentach (a w zasadzie podgląda ją i próbuje zrozumieć). Ale akcja toczy się i „w teraźniejszości”. Jak się szybko okazuje – pocałunek z niewłaściwym chłopakiem, to pikuś przy tym, do czego zdolne są nastolatki. Zapomnijcie o trollowaniu w necie czy przykrych wyzwiskach na szkolnym korytarzu. Zahaczamy o prawdziwy kryminał!

I dodam, że właśnie ten wybór scenarzystów jest dla mnie również nieporozumieniem. Czuję, ze nie musiało być „aż tak” dramatycznie, by pokazać bezradność kruchej nastolatki (choć i tutaj ma problem – czy nasza bohaterka była aż tak słaba?). Z resztą, prawdziwe historie mówią za siebie – czasem wystarczy jedno zdjęcie w internecie, by wywołać najgorszy z możliwych scenariuszy.

Hannah Baker, nasza główna bohaterka, która oprowadza nas po mrocznym świecie nastolaktów

Skam
Norsk Rikskringkasting

Na koniec zostawiłam sobie coś, co pokochałam całym sercem. I kupuję bez mrugnięcia okiem. Ale od początku. Serial Skam jest właśnie na etapie 4 sezonu, i sprawił, że cała Norwegia oszalała. Bo to właśnie norweski twór. Piszę twór, bo nie jest to zwykła opowieść o norweskich nastolatkach. Każdy odcinek podzielony jest na kilka scen, i właśnie te scenki pojawiają się w internecie na przestrzeni tygodnia. Dopiero w weekend są one zbierany w całość. Co ciekawe – scenki okraszone są zawsze dokładną datą i czasem (np. piątek, 12.30) i w sieci można je zobaczyć właśnie w owym momencie!

To, że czujemy, iż nasi bohaterowie istnieją naprawdę potęguje fakt, że aktywnie działają w social mediach – maja konta na fb czy ig. Screeny ich rozmów z msg są wrzucane na stronę, więc wrażenie, że to nasi kumple jest ogromne.

Wielką frajdą jest też dla mnie podglądanie i rozumienie życia Norwegów. Doskonale wiemy, że to kraj ludzi zamożnych, tolerancyjny, otwarty na inność. I kraj malowniczy, czego nie sposób przeoczyć, kiedy nastolatki odwiedzają podmiejskie „chaty” (nasze działki, rosyjskie dacze). Fabuła wszystkich sezonów snuje się wokół tematu nastoletniej miłości i relacji młodych ludzi. I z całą pewnością mogę powiedzieć, że sezon trzeci był jedną z najlepszych telewizyjno-internetowych opowieści o miłości lgbt. A wisienką na torcie jest doskonała zabawa twórców z wprowadzeniem wizualnych i semantycznych odniesień do „Romeo i Julii” Buzza Luhrmanna.

Skam to bardzo dobra odtrutka dla amerykańskich, a nawet i brytyjskich, serii o młodych. Ich życie znamy dobrze, nawet traktujemy go za pewien wzorzec i normę. Poznanie percepcji na związki, życie, przyszłość, sposób imprezowania i tradycję (święto Russ) Norwegów to miła odmiana.

Norweskie girl power!

5 komentarzy

  • A może Skam obejrzę 😉 dla mnie Westworld i ten Legion to było odkrycie ;D

    • Milena Paciorak
      7 lat ago

      Ja w teorii nie lubię typu seriali, które proponujesz, ale…. o tych dwóch słyszałam tyle dobrego, że obczaję;)

      • No widzisz, ja też myślałam że to nie dla mnie (nadal jestem wierna Lucyferowi, Chirurgom czy Supernatural) a tu zaskoczka ;D

  • 7 lat ago

    Oglądałaś może The OA? Dla mnie to było jedno z największych pozytywnych serialowych zaskoczeń w ostatnich miesiącach. Jest dość specyficzny i nie każdemu się spodoba, ale ja z całego serca polecam.
    Co do seriali, które polecasz chętnie obejrzę SKAM, natomiast jeśli chodzi o 13 powodów to podchodzę z wielką rezerwą. Dość słabe opinie czytałam o literackim pierwowzorze, poza tym seriale, na które jest w danym momencie hype jakoś nie do końca mi pasują (chociażby Riverdale).

    • Milena Paciorak
      7 lat ago

      Na Riverdale tez się szykuję:) Zawsze warto sprawdzić. The OA nie znam, więc również rzucę okiem!

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x