Jestem już dobrych kilka dni po lekturze książki Asi Glogazy „Slow Fashion. Modowa rewolucja”. Lona prawdopodobnie pochłania swój egzemplarz, więc pewnie na dniach pojawią się nasze opinie o ksiązce. Asia skupia się przede wszystkim na tym, że posiadając mniej ubrań, kupując mądrze i z przygotowaniem, jesteśmy bardziej szczęśliwi, wolni, niezależni od naszej szafy. Trudno zaprzeczyć, trudno się nie zgodzić. Sposób myślenia o modzie w stylu slow jest nie tylko dobrym sposobem na organizację szafy, zmianę nawyków. To także bardzo etyczne podejście do mody.
Pierwszy, chyba najistotniejszym krokiem, jaki zaleca Asia jest posprzątanie szafy. Dogłębne, bardzo przemyślane. Z tym tematem problemu nie ma Lona – kocha wyrzucać. Znamy się już parę lat, a wielce prawdopodobne jest, że z garderoby jaką miała jeszcze 4 lata temu pozostały jakieś ukryte na strychu niedobitki. Czasem pytam się jej o jakaś bluzkę czy top, no i co nie powinna mnie już dziwić- dawno zniknął z powierzchni jej szafy. Bo nie wiem, czy znikł całkowicie z Ziemi, czy ktoś nie ma go jeszcze w użyciu.
Dlaczego o tym piszę?
Bo ja tak nie potrafię. I chociaż po przeczytaniu książki Asi, wielu artykułów na temat rozsądnego tworzenia swego stylu i garderoby, a także będąc stale prześladowaną przez Lonę tym jej „usuwaniem rzeczy zbędnych” – ja nie umiem. Temat wziął się nie bez powodu. Bo na zdjęciach mam koszulo-kurtkę, która jest ze mną od gimnazjum. A warto dodać, że w lutym skończyłam lat 28. Nigdy nie potrafiłam rozstawać się z rzeczami, nawet jeśli były to nietrafione zakupy (a takich, zwłaszcza na studiach, poczyniłam wiele). Czuję sentyment do ubrań. Mam to chyba po mamie, której szafy tez pękają w szwach. Nie twierdzę, że to proste. Często zapominam o ubraniach, które mam. Brakuje mi miejsca. Chaos w szafce z koszulkami i topami robi się tydzień po ich misternym ułożeniu. Ba! Porządek panuje u mnie wyłącznie w dużej szafie, gdzie wiszą koszule, sukienki i okrycia. Wszystko to, co złożone prędzej czy później (raczej prędzej) zmienia się w mały huragan.
Ale gdyby nie miłość do chomikowania, czułość do ubrań, to nie byłoby tej kurtki. I wielu innych. Ckliwych pamiątek, które wbrew radom wielu, nagle nabierają nowego życia. Ta koszula powinna wylądować w koszu już kilkakrotnie – bo w międzyczasie schudłam i znów przytyłam. Bo nie jest z wyjątkowego materiału, o wyjątkowym kroju, a jej firma to nn. Kwalifikuje ją tylko dość uniwersalny fason. Jednak nigdy nie zawędrowała do kosza. Ona i cała masa innych. Bo czasem wspominam rzeczy, których się jednak pozbyłam. I wiece, że żałuje?
Chyba się nie uda przeorganizować mojego nastawienia. Choć znacznie rzadziej kupuję coś, co kompletnie odstaje od mego stylu. Kolorem, fasonem, wzorem. Ostatnio chyba w kwietniu. Była to rozkloszowana spódnica midi w białej barwie. Zupełnie nie moja bajka. Kupiona na wesele. O dziwo – założona w międzyczasie parokrotnie. Niebawem też na blogu. Także chyba zostanę przy swoim.
spódnica H&M | bluzka Butik.pl | koszula nn | buty Sequin Shoes | plecak Parfois | okulary C&A | ramiączka do biustonosza Szyfoniera/BraBijou
Ja jeszcze książki nie czytałam ale z tego na ile udało mi się poznać Joasię, to wnioskuję że na pewno jest ona warta uwagi 😉 Zestaw bardzo fajny.
Książka naprawdę warta polecenia!
ale fantastyczne okulary i ten tatuaż też super, jakoś tak letnio i faktycznie w klimacie szkolych lat :)))
totalny powrót do podstawówki<3
szkoda, że się nie da naprawdę…