Hej, hej tu… NBA!
– No dobra, to na początku coś prostego. – Chicago? – Bulls! – Los Angeles? – Lakers i Clippers! – O, kojarzysz też Clippersów?
– No dobra, to na początku coś prostego. – Chicago? – Bulls! – Los Angeles? – Lakers i Clippers! – O, kojarzysz też Clippersów?
Chyba najlepiej zacząć od słowa – powspominajmy. Jeszcze kilka dni temu przecież było takie słońce, powietrze było rześki lecz nie mroźne, a człowiekowi wydawało się, że jakoś przebiduje z taką aurą do kwietnia.
Nie zasłużyły na swój los. Do domostw przybyły w atmosferze uniesienia i radości, a potem wylądowały na wieszaku albo dnie półki.
Chyba trzeba stanąć twarzą w twarz z okrutną prawdą – jesień chce zamieszkać u nas na stałe. Nie pomogą posty z ostatnich słonecznych dni i złorzeczenie.
A tak sobie planowałam, że będzie to ostatnia stylizacja, zanim na świecie pojawi się mały człowiek. Jeszcze kilka dni temu zapowiadało się na przyspieszone rozwiązanie, a każdy dzień rozpoczynałam myślą ‚czy to dziś?’.
Moje lato zaczęło się wyjątkowo mocnym uderzeniem. Były grzmoty, huk i fajerwerki. Te muzyczne. Ciągle jestem częścią Metalfestu, dzisiaj jego ostatni dzień.
Siedem Krasnoludków kojarzy mi się dość nietypowo, i o dziwo, na smutno. Jako kilkulatka trafiłam do szpitala na dobrych parę tygodni, więc rodzice skrupulatnie zaopatrywali mnie w przeróżne lektury.
Przeglądając tegoroczny rozkład jazdy FF Cropp Kultowe (niegdyś Festiwal Filmów Kultowych w Katowicach) mogę śmiało rzec, że nie tylko lubię słuchać piosenek, które znam, ale z wielką radością oglądam ukochane filmy.
Dwanaście dni. Dokładnie tyle pozostało do kolejnych urodzin. Już parę lat temu przyszedł taki moment (chyba w dniu świętowania 21 rocznicy przyjścia na świat) uświadomiłam sobie, że zupełnie się nie cieszę.
Konia z rzędu temu, kto zdołał odszyfrować tytuł… I co, ktoś już wie? To skrót pewnego muzycznego zjawiska, które połączyło ze sobą coś zdawałoby się niemożliwego.