Wiecie, ile kosmetyków The Ordinary przetestowałam do tej pory? Policzyłam! Dokładnie 25 rodzajów produktów. Większość jest fantastyczna (zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę), część taka sobie. Ale w gamie The Ordinary są i produkty, których istnienia nie rozumiem. I wydawania na nie pieniędzy nie popieram. Znam szerzej dostępne, zwykle wcale nie droższe, kosmetyki z rodzimego rynku, które działają tak samo dobrze. Albo i znacznie lepiej!
Dlatego opowiem Wam nie tylko, czego lepiej nie kupować w Deciem, ale też w co zainwestować w zamian.
Witajcie w kolejnej edycji akcji #TydzieńPielęgnacji! Od dziś przez cały tydzień będziemy pisać o tym, jak dbać o cerę, ciało i włosy mądrze i skutecznie.
Śledźcie nas codziennie wieczorem na blogu oraz na naszym Instagramie!
1/ 100% l-ascorbic acid powder
Czysta witamina C w proszku do samodzielnego mieszania, ok. 30 zł/słoik
Najgorsza propozycja ze wszystkich znanych mi preparatów The Ordinary z witaminą C. Pomysł na samodzielne robienie sobie serum czy kremu jest super, ale ten produkt ma tyle wad, że zwyczajnie nie warto się w to bawić.
Po pierwsze trudno dozować odpowiednią ilość, a łatwo z nim przesadzić i… sparzyć sobie twarz. W dodatku proszek szybko zmienia się z drobnego pyłku w twarde pozbijane bryłki. To jeszcze bardziej utrudnia aplikację. Ale najbardziej dobija mnie fakt, że The Ordinary w ogóle nie podaje informacji z czym łączyć proszek, by działał. Przecież kosmetyk z witaminą C musi mieć odpowiednio kwaśne PH, żeby kwas askorbinowy działał. A na większości serum czy kremów nie ma takiej informacji.
Lepiej wybrać inny krem/serum z witaminą C z gamy The Ordinary (najbardziej skuteczny jest TEN>). Albo absolutnego lidera jeśli chodzi o skuperskuteczną witaminę C w niezłej cenie, czyli serum Timeless. A jeśli chcecie coś na już i z drogerii, skoczcie do Rosska po serum Glicol+Vit.C z Bielendy. Za 20 kilka złotych mamy serum o mniejszej, za to stabilnej formie witaminy C, a do tego kwas glikolowy i odpowiednio niskie PH. Kuracja na noc przynosi szybkie efekty i jest prosta w stosowaniu. Rozświetla, rozjaśnia, lekko złuszcza.
2/ Hialuronic acid + B5
serum nawilżające, 30 ml/ok. 35 zł
Bazowe serum z kwasem hialuronowym w 3 wielkościach (aby lepiej działał), flagowy produkt The Ordinary. Naprawdę trudno mi zrozumieć jego fenomen, gdyż:
- bardzo podobne serum prawie połowę taniej kupicie w każdej aptece (trójcząsteczkowy kwas 1,5% z MyVita kupiłam za 18 zł)
- znacznie lepsze serum/esencja to flagowy produkt innej marki, dostępnej u nas od ręki, w każdym Rossmannie: Hada Labo.
Hada Labo to absolutny mistrz jeśli chodzi o kwas hialuronowy. Butelka lotionu (żel o konsystencji lekkiego serum lub bogatego toniku, przypomina koreańskie esencje) ma aż 150 ml (The Ordinary tylko 30 ml), kosztuje około 40 złotych bez promocji w Ross, a działa o niebo lepiej, niż TO! To absolutnie kultowy japoński produkt, który także zawiera różne cząsteczki kwasu hialuronowego i po każdym użyciu faktycznie czuć, jak dobrze nawilża skórę. W przypadku TO uczucie jest… umiarkowane.
3/ Azelaic acid 10%
krem-baza z 10% kwasu azelainowego, 30 ml/30 zł
Paradoksalnie jako bubel opisuję produkt, który bardzo lubię. A chodzi o to, że lubię go za konsystencje, a nie działanie. Jest to silikonowy, bardzo lekki krem-żel idealny pod makijaż. Świetnie się sprawdza zamiast bazy, znakomicie wygładza i matuje skórę.
Ale! W porównaniu z kultowym, szeroko dostępnym i tylko trochę droższym Skinorenem, krem z The Ordinary wygląda jak Maluch przy Ferrari. Skinoren ma dwukrotnie większe stężenie kwasu azelainowego. Działa szybciej i w bardziej widoczny sposób na przebarwienia i trądzik. Może nie jest tak przyjemny w użyciu pod makijaż, ale to lek, którego skuteczność jest bardzo dobra, a dostępność fantastyczna (kupicie w każdej aptece).
Dlatego jeśli macie poważne problemy z trądzikiem lub przebarwieniami, szkoda czasu na Azelaic z TO. To jest bardzo fajny krem, ale tylko tyle.
4/ Retinol 1% in squalane
olejek z 1% czystego retinolu, 30 ml/ok. 30 zł
W teorii super produkt. Ale znów tak kłopotliwy, że lepiej użyć bezpieczniejszej, lżejszej, bardziej bezproblemowej alternatywy tej samej marki.
Retinol w skwalanie ma naprawdę wysokie stężenie. Powinien działać silnie i szybko. Jednak sam olejek jest tak ciężki, że po pierwsze cerom mieszanym czy tłustym w ogóle nie polecam z nim zaczynać (naprawdę jest bardzo ciężki, szybko może też zapychać).
Ja męczyłam się jakiś czas i niestety nie polubiłam tej formuły. Nie zauważyłam, żeby działał lepiej niż Granactiv Retinoid 2% (tu recenzja), a jego konsystencja jest dla mnie nie do przejścia. Słyszałam też, że wiele użytkowniczek tego serum miesza je z innymi produktami, by było lżejsze i łatwiej się wchłaniało. I fajnie, tylko wiecie, co? Po co się męczyć, mieszać (a tym samym osłabiać stężenie), skoro można w tej samej cenie z tej samej marki kupić bezproblemową lekką emulsję, która współpracuje z każdą cerą? Działanie przeciwzmarszczkowe, przeciw przebarwieniom i lekko złuszczające pojawi się i tak.