Przeglądając poradniki dotyczące długich lotów, zazwyczaj znajdujemy informacje o tym, jak radzić sobie z jetlagiem, złym samopoczuciem i bólem pleców. Ale z własnego doświadczenia wiem, że prócz przewidywalnych dolegliwości, możemy bardzo prosto… pogorszyć stan naszej skóry.
W zeszłym roku odbyłam swój pierwszy lot, który miał trwać godzin osiem, a finalnie w powietrzu byłam kilkanaście ze względu na fatalne warunki pogodowe i zmianę miejsca lądowania. Zamiast docelowego Chicago znalazłam się w Detroit. Biorąc pod uwagę fakt, że był to lot z przesiadkę (Katowice-Frankfurt-Detroit), nie sposób było czuć się komfortowo i świeżo.
Na ten rok opracowałam dla siebie system i znalazłam kilka trików, które pomogą mi przetrwać lot w zbliżającym się tygodniu. Większość z nich przyda się także na krótkich dystansach!
- Zabieram ze sobą silne tabletki przeciwbólowe. Ból głowy czy żołądka to u mnie niemal pewnik. Do tego dojdzie jeszcze ból lędźwi przy wielogodzinnym siedzeniu. Tabletkę na plecy wezmę profilaktycznie (i to taką przepisaną przez lekarza). Na wierzchu będę mieć aspirynę i nospę!
- Nie ruszam się bez żelu antybakteryjnego, a w domu wypijam miksturę z cytryny i miodu (3 łyżki miodu zmieszane z całą cytryną). W samolotach rejsowych spotykamy ludzi z całego świata, a przy okazji nieznane naszemu organizmowi bakterie i wirusy. Ostatnim razem po locie przeszłam hiper przeziębienie – przestałam mówić, zatoki dawały w kość, węzły chłonne szalały, a przełknięcie śliny sprawiało wielki ból. To nie przesada, kuzynka stewardessa poświadcza!
- Stawiam na nawilżanie. Ostatnim razem trasę Europa-USA przebyłam w pełnym makijażu. Idiotyzm! Jeśli musicie mieć makijaż, to postawcie na lekki krem bb, ale nałóżcie go na dobrze nawilżające krem i serum. Ale najlepiej oczyścić twarz chusteczką do demakijażu, nałożyć ulubioną maseczkę nawilżającą i tak spędzić cały lot.
- Pamiętam również o ustach i oczach. Smarujemy wargi balsamem, a oczy zakrapiamy łagodnymi kroplami.
- Mini pasta do zębów i szczoteczka, to akcesorium, które przyda się na lotnisku. Ja spokojnie przeżyję 10h bez mycia zębów, ale zaopatrzona w miętowe gumy do żucia. Odświeżają i pomagają przy zatkanych uszach (zmiana ciśnienia podczas lotu).
- Mam ze sobą mokre chusteczki i chusteczki antyperspiracyjne. To naprawdę szybki sposób na lekkie odświeżenie. Poza tym zawsze może się cos wylać; będą jak znalazł.
- Suchy szampon w wersji mini – to kosmetyk, który również przyda mi się na lotnisku, tuż po przylocie. Nie psikam się nim między fotelami, bo to niegrzeczne.
- Unikajmy silnych perfum, dezodorantów, (a faceci -wód po goleniu o mocnym zapachu). A tym bardziej nie rozpylajmy ich podczas lotów. Mnie mdli od Chanel 5 i nie wyobrażam sobie wdychać owej woni przez kilka godzin.
- Włosy zaplatam w warkocza lub warkocze. Nie plątają się, nie przeszkadzają podczas snu (niestety messy bunny u mnie się nie sprawdza i zawsze gniecie).
- Jeśli chodzi o rozrywki, to w samolocie (z długim rejsem) mam przed sobą ekran i ogromny wybór filmów. Wszelkie gazety i książki zawsze okazują się nieprzydatne, bo… najbardziej lubię spać. Lepiej mi zabrać dmuchaną poduszkę niż ciężkie czasopismo. No chyba, że to Vogue dorwany na lotnisku. To co innego!
- Nie lubię jeść podczas podróży. Czy to są dwie godziny pociągu, osiem w samochodzie czy kilkanaście w samolocie. To zazwyczaj wzmaga moją chorobę lokomocyjną i ból żołądka. Za to dużo piję, wyłącznie wody mineralnej.
Leciałam miesiąc temu pierwszy raz do NY 🙂 zero bólu pleców czy inncyh dolegliwości 🙂 wole rozpuszczone wlosy a makijażu nie mialam. Zrobiłam sobie henne na brwi i rzęsy co by nie straszyć ludzi 🙂