Jak uszczupliłam swoją szafę co najmniej o połowę

O ilości ubrań, dodatków, butów w mojej szafie krążyły legendy wśród znajomych. Od lat. Zazwyczaj bywało tak, że jeśli była potrzeba odnaleźć czegoś w jakimkolwiek stylu, to najprawdopodobniej w moich przestronnych wnętrzach to coś się znajdzie.  Styl boho, z wzorzystym sukniami i futrzanymi kamizelkami, gotyckie suknie w klimacie rodziny Adamsów, punkowe spodnie, delikatne jak mgiełka spódnice w pastelowych barwach, mini z kreskówki, dresowe haremki i o wiele, wiele więcej. Na każdą okazję, w różnych rozmiarach. Szaleństwo łowiecko-zbierackie trwało kilkanaście lat. Bez ściemy! Najstarsza sukienka, którą dzisiaj wytargałam wpadła w moje ręce w okolicach 13 (!!) urodzin. I nadal siedziała w mojej szafie bo jakiś taki sentyment. Niedorzeczny!

Założę się, że jest wiele osób, które mają podobnie – mania chomikowania, zbieractwo, żal oddać, żal wyrzucić, może jeszcze się w to zmieszczę, może przerobię, a może będzie modne. Podziwiałam Lonę, że niemal bez sentymentu wyrzuca ubrania i buty, a sama trwałam w swoim wielkim, szafowym nieładzie. Do wczoraj, choć była to dopiero część pierwsza bo pozostały jeszcze trzy szafki z bluzkami, t-shirtami, sweterkami.

Jak poczuć, że to na pewno „się nie przyda”?

Nie ukrywam – to był wyjątkowo dzień. Od rana czułam, że nie będzie sentymentów. Zasada sprzątania była prosta – rzeczy zniszczone do kosza, rzeczy dobre na kupkę drugą, do oddania. Cudowna ołówkowa spódnica w kolorze mocnego różu raczej mi się nie przyda, podobnie jak biała bluza w asymetryczne wzory, jeansy w rozmiarze 34, sukienka w groszki i cała rzesza przypadkowych ubrań, które zalegają, tłoczą się, sprawiają, że zawsze miałam bałagan. Pozostały tylko rzeczy dobre rozmiarowo, w moim stylu, w moich kolorach, niezniszczone. Racjonalnie rzecz po rzeczy analizowałam, sprawdzałam i utwierdzałam się w fakcie, że od nadmiaru boli głowa. Jeśli jakaś kozula czeka na założenie 4 rok, to wiedzcie – pewnie się nie doczeka.

Szafa – jak to zrobić, by zniknął chaos?

Najlepszy sposób – jedna rzecz na jednym wieszaku. Proste, ale często niestosowane. Z pospiechu, z braku wieszaka, po prostu z zapominalstwa. Prosty dostęp, ubrania „na oku” i dopięte tematycznie – sukienki, marynarki, kurtki, kamizelki, koszule. Reszta – spodnie, szorty, spódnice zostały poukładane w szafkach, również według schematu – ubrania na daną porę roku, ze skóry, od tych ulubionych do tych oficjalnych i rzadziej noszonych, jednak niezbędnych. Niestety nie sprawdza się u mnie schemat kolorystyczny bo większość rzeczy jest czarna, co za tym idzie – trudno je od siebie odróżnić. Na bieliznę, skarpety i rajstopy idealnie sprawdzają się materiałowe pudełka, które możemy wsadzić do szuflad i znów ułożyć rzeczy wedle kategorii – proste usprawnienie, a mnie pomogło osiągnąć stan porządku.

Buty – jak to zrobić?

To było najgorsze zadanie. Wyjściowo, przed porządkami, naliczyłam 66 par butów. Plus kapcie po domu. Ideałem byłoby mieć na każdą parę osobne pudełko. Trudne zadanie bo przy takiej ilości to niemal niemożliwe bez garderoby. Choć uszczupliłam znacznie kolekcję (znów mnóstwo butów zasiedzianych, nieużywanych, podniszczonych i czekających na renowację, która się nigdy nie odbędzie), to nadal liczba nie pozwala mi na beztroskie trzymanie  ich w pudłach. No więc jak? Przede wszystkim trzeba powiercić dziurę w brzuchu Męża, by jednak zbudował szafę (obiecuje mi i wiem, że niebawem tej obietnicy dotrzyma!). Po drugie – układa w dwóch rzędach na półkach, tak by mieć dostęp i oko na każdą parę. Szpilki chowam do materiałowych woreczków. I znów staram się wedle kategorii pogodowych i nastrojowych.

Co kupować, by utrzymać harmonię?

To będzie trudna lekcja. Do tego kroku należy dojrzeć. Po pierwsze skończyć kupować kompulsywnie, na wyprzedażach, na poprawę humoru. Pewnie, że jak mi się spodoba jakaś rzecz i będę czuć, że to ta jedyna, to stracę głowę. Ale lepiej planować. Szukać rzeczy idealnych, a nie poddawać się i w kompromisie kupować coś podobnego. Kompletować ubrania w swoim stylu. U mnie sprawdzi się 10 para skórzanych spodni, ramoneska czy jeansowa kamizelka. To ubrania, które noszę, w których czuję się dobrze i nigdy nie będą wisieć w szafie bez pożytku. Ze sklepu, z zakupioną rzeczą, zabierajmy wieszaki, by ubrania trafiały na półkę tuż po wejściu do nowego domu.

Czego się muszę nauczyć?

To jeszcze daleka droga, ale… Gdybym miała w sobie zacięcie i prasowała rzeczy tuż po ściągnięciu z suszarki. Teraz zazwyczaj robię to na prędce, przed wyjściem. Nienawidzę prasować, a to bardzo przydatny nawyk, by utrzymać porządek we własnej garderobie.

2 komentarze

  • Wiktoria
    9 lat ago

    Ile par butów ci zostało?

    • Lena&Lona
      Lena&Lona
      9 lat ago

      a wiesz, że finalnie nie policzyłam? 😉 Ale myślę, że około 40 😉

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x