Są kosmetyki kultowe i kosmetyki, które uzależniają od pierwszego użycia. Moja przygoda z pomadkami MAC nie jest szczególnie długa, ale miłość za to głęboka i naprawdę szczera. Jeśli ktokolwiek pyta mnie jaką pomadkę poleciłabym dziewczynie, która zaczyna i tej, która używa od lat szminek – nie ma póki co żadnej konkurencji. Pamiętam czasy, nie dalej niż dwa lata temu, kiedy obsesja na punkcie macowych szminek była dla mnie czymś mocno niezrozumiałym. O co tyle hałasu, halo!? O czym opowiadają te wszystkie kosmetyczne blogerki, czym podniecają się Czytelniczki? Ale jeszcze kilkanaście miesięcy temu rzadko sięgałam po ten kosmetyk, zwłaszcza w mocnych kolorach, i na dodatek nie miałam żadnego doświadczenia z kanadyjską marką. I stało się, mam swój salon niecałe dwa kilometry od domu. Wsiąknęłam i uważam się za katowicką, samozwańczą ambasadorkę szminek MAC!
W swej kolekcji mam dokładnie pięć pomadek – trzy z serii matte oraz dwie amplifield. Co oczywiście daje niepełny obraz, ale obiecuję, że wraz z powiększaniem się kolekcji będę Was informować o każdym kolejnym nabytku. A pewne jest, że ta miłość szybko się nie skończy bo mam teorię, że w każdym odcieniu czuję się i wyglądam dobrze.
MATTE
Zacznę od kolorów typu matte, czyli mocne maty w bardzo soczystych i przyjemnych dla oka barwach. Co najważniejsze i o co zazwyczaj pytacie mnie w komentarzach – to kosmetyki, które mimo bardzo mocnego matowego wykończenia nie przesuszają ust. Oczywiście jeśli nasze wargi są w słabej kondycji – przesuszone, ze schodzącymi skórkami, spierzchnięte, wówczas trudno oczekiwać spektakularnego efektu. Jednak to zdarzy się przy każdej pomadce. Jeśli nasze wargi są zdrowe, wówczas matujące odcienie będą prezentować się doskonale.
PLEASE ME
Neutralne, dzienny kolor o matowym wykończeniu, który pasuje do szatynek, blondynek i brunetek (na rudych się nie znam, ale śmiem twierdzić, że i one będą nim zachwycone!). Lekki, naturalny kolor trafił do mnie nieoczekiwanie – poszłam do salonu (jak zawsze pooglądać) i zaproponowano mi poprawienie makijażu przez dodanie neutralnego koloru. Zobaczyłam na ustach i wyszłam z własnym egzemplarzem. Dziewczęcy kolor to mój sposób na naturalny, dzienny makijaż. Jak każda makówka; szminka jest trwała, napigmentowana, prosto się nakłada. Ten kolor nie wymaga misternych ruchów, spokojnie nałożymy sobie go w autobusie czy samochodzie (jest tak trwały, że nie piszę – poprawić, bo taka potrzeba pojawia się po kilku posiłkach i napojach).
HEROINE
To był mój pierwszy zakup. Szaleńczy, rockowy kolor. Głęboki, mocny, z pazurem. Wbrew pozorom nie jest zarezerwowany wyłącznie na wieczór. Przy lekkim wizażu i niesfornej czuprynie dodadzą animuszu każdej fance ciężkiej muzy i zakochanej w kolorach fashionistce. To fajne wykończanie każdej stylizacji. No i doskonałe dla błękitnookich bo fiolety świetnie podobijają kolor tęczówki. To pomadka na cały dzień – hipertrwała, superwidoczna i niezniszczalna. Matowe wykończenie to wisienka na torcie w tym mistrzostwie świata.
SPARKS OF ROMANCE
Słodka nazwa, prawda? Taka jest ta szminka. Uwodzi, kusi i zachęca do całowania. Głęboka, matowa czerwień posiada w swojej strukturze delikatne drobinki, które rewelacyjnie prezentują się na ustach. Teoretycznie nieuchwytne, pięknie podkreślają klasyczną barwę. To mat z tzw. efektem frosty, czyli dający wrażenie zmrożonych ust. Potwierdzam! Czaiłam się na macowy „red lipstick” i miałam zupełnie inny typ, ale ten przyszedł do mnie znienacka i dał się uwieść. Perfekcyjny do wieczorowego looku – z czarną, kocią kreską czy głębokim smokey eyes. To szminka z kolekcji wakacyjnej 2014.
AMPLIFIELD / VIVA GLAM
Seria Viva Glam powstała w 1994 roku i polega na współpracy marki z gwiazdami i celebrytami, a dochód ze sprzedażny kosmetyków wspomaga fundację MAC AIDS. Cel jest świetny, a gwiazdy wybierane do współpracy są nietuzinkowe – Elton John, Lady Gada, Dita Von Teese czy Rihanna, a to tylko garstka z szacownego grona.
Sama struktura pomadek, które posiadam- amplifield, jest kremowa i gęsta, dobrze przylegająca do ust i bardzo trwała. Co jeszcze wyróżnia VG to odcienie pomadek i błyszczyków, które często stają się nieodłącznym atrybutem artysty, który go stworzył / dał mu swą twarz.
NICKI MINAJ2
Jeśli heroine jest szalona, to co powiedzieć o bladoróżowym kolorze stworzonym przez właścicielkę jednych z najbardziej intrygujących pośladków w szołbizie? Trupi róż, który uwielbiają fanki barbie i wampirów, mrau! To kontrowersyjny kolor, zdecydowanie nie dla grzecznych dziewczynek. Wiecie co? Niestety barwa znacznie lepiej prezentuje się na żywo niż na fotce. A może nie tyle kolor co ja w nim. Blady róż miękko się nakłada, pozostawia wargi kremowe i przyjemne. Jest jednak trudny w aplikacji i idealnie byłoby używać go z konturówką, by stworzyć misterny look.
MILEY CYRUS
To najnowsze dziecko z serii VG. Urocze, cukierkowe, słodkie. Kremowe wykończenie sprawia, że mimo dość mocnej barwy, to kolor na co dzień. Ja – brunetka, czuję się i wyglądam w kolorze świetnie, a Miley – blondynka zupełnie tak samo dobrze (haha), więc to znów obietnica neutralnego koloru dobrego dla każdego typu urody. Do tego wydajność, trwałość, przyjemny zapach i aplikacja, która ni wymaga bardzo wytrawnej ręki. Jeśli jeszcze Was nie przekonałam, to mam nadzieję, że zrobią to w salonie MAC!
mnie tam przekonywać nie trzeba 😉 zazdroszczę tylko MACa tak blisko!
a w nim cuuuuudowni ludzie, którzy nie tylko zawsze mnie na coś skuszą, ale i dopieszcza na maksa!<3
Ja jestem posiadaczką 3 Maczkowych szminek, w tym także Heroine 🙂 są wspaniałe, również nie zamieniłabym ich na żadne inne, no może poza moją jedyną Chanel w kolekcji 🙂
a mnie, póki co, żadna inna firma nie podbiła. w kosmetyczce mam trzy estee, próbowałam chanel i nie było tej miłości;)
Ja też początkowo zastanawiałam się, czemu te szminki są takie wyjątkowe, dałam im szansę natychmiast po otwarciu maca w Katowicach i…kompletne rozczarowanie. Kolor piękny, obsługa w sklepie bardzo pomocna, ale trwałość pozostawia wiele do życzenia. Boję się jej używać, bo nie zawsze w ferworze pracy pamiętam, by poprawiać usta, a nie chcę wyglądać jak Pamela Anderson w latach 90.(ach, te obrysowane ciemnym kolorem usta!). Ale może to tylko odczucia osoby rzadko używającej szminek? Tylko czy to znaczy, że inne są jeszcze gorsze?
Jestem bardzo zaskoczona takim doświadczeniem:( I generalnie – nie wiem co powiedzieć. Każda z mojej piątki jest bardzo dobra, skuteczna i właśnie trwała. Oczywiście, że te lekkie schodzą, ale delikatnie i subtelnie. Matowe natomiast są świetne! Byc może Twoje ust potrzebują dodatkowej pomocy? Konturówki i zabezpieczenia (dobra metoda, to po nałożeniu warstwy pomadki zafiksowac pudrem sypkim). A najlepiej to… zapytac dziewczyn w salonie ;)))
A bo to wszystko zależy Sandra od tego jakie wykończenie wybrałaś. Jak dobrze chcesz przedłużyć trwałość to tak jak dziewczyny piszą – konturówka (ale na całe usta nie tylko kontur bo wtedy na konturze szmina zostanie) plus puder.
Generalnie to szminki Lustre i Cremesheen trzymają się krócej ze względu na lekką i kremowa konsystencję, te w wykończeniu Matte i Amplified siedzą u mnie bardzo długo ale należy pamiętać, że to nie są szminki o przedłużonej trwałości. Nie przetrzymają na pewno tłustszego jedzenia (tłuszcz rozpuszcza pomadkę).
no i to jest odpowiedź specjalistki ;))))
Super zdjęcia, chętnie opublikujemy Twojego Bloga w naszym katalogu jusTFashion. Zgłoś bloga na http://www.justfashion.pl i zdobądź większe grono odbiorców. Pozdrawiamy jusTFashion
Te kolorki są rewelacyjne! Dziwie się, że jeszcze nie mam żadnej szminki tej marki!!
http://mariatruewoman.blogspot.com/