Wracamy do tradycji ringowych wtorków. Dzisiaj do walki stają dwa bardzo dobre pudrowe podkłady do twarzy z minerałami w składzie. Uznani i cenieni w blogosferze producenci: francuski La Roche Posay i jego puder z linii Toleriane Teint oraz brytyjska marka Lily Lolo i jej mineralny podkład w pudrze sypkim. Kto wyjdzie zwycięski z tego pojedynku? Zaczynamy RING!
Runda I
Toleriane Teint od La Roche Posay to bardzo praktyczny kosmetyk. Opisywany jako puder, tak naprawdę bardziej skalsyfikowałabym jako podkład, gdyż potrafi znacznie więcej, niż wykończeniem makijażu. Kryje jak dobry podkład, wyrównuje koloryt skóry, chroni przed słońcem (SPF 25). Dodatkowo jest zapakowany w higieniczne i wygodne plastikowe opakowanie. Niezbyt może estetyczne, ale praktyczne. Z kolei podkład mineralny Lily Lolo jest minimalistycznie piękny, ma znakomite opakowanie, z którego puder nie ucieka, a w połączeniu z pędzlem kabuki (także od Lily Lolo) wygląda naprawdę efektownie i bardzo łatwo się nakłada.
Zwycięzca rundy: Lily Lolo
Runda II
Oba produkty zawierają cenne minerały, dzięki czemu nie obciążają problematycznej, wrażliwej skóry. Łączy je także trwałość – nie aż tak rewelacyjna, jak płynnych podkładów długotrwałych, ale przyzwoite 4 godziny bez przemieszczeń, plam i błyszczenia to dobry wynik. Krycie w obu produktach jest podobne, ale inaczej się je osiąga. W Toleriane efekt jest od razu – po pierwszej warstwie jest krycie, naprawdę mocne, koloryt wyrównany i bye bye przebarwienia. Lily Lolo robi to inaczej – warstwami, od średniego do naprawdę mocnego krycia, wszystko zależy od ilość pudru i sposobu nakładania (omiatający – lżej, wciskający ruch pędzla – mocniejsze krycie).
Zwycięzca rundy: remis
Runda III
Choć gama kolorów Lily lolo jest znacznie większa niż La Roche Posay, dla mnie oba produkty (LL w odcieniu barley buff, La Roche: 11) po nałożeniu dają bardzo podobny efekt – naturalnie stapiają się z kolorem skóry i nie ma wrażenia szpachli na twarzy. W przypadku Toleriane efekt jest wręcz powalający – znakomite krycie, piękna skóra, ukryte wszelkie moje posłoneczne przebarwienia, świeży i matowy wygląd cery. Ale, żeby nie było tak jednostronnie – Lily Lolo także daje znakomity efekt. Piękny, matowy, równy koloryt i ta świadomość, że na buzi jest coś naturalnego. To też wartość. Prawda jest taka, że efekty zastosowania obu produktów są rewelacyjne, Toleriane po prostu używa się łatwiej.
Zwycięzca rundy: Toleriane (o włos!)
Werdykt
Pierwszy raz w historii Ringu: remis! Nie jestem w stanie wyłonić zwycięzcy, oba produkty są tak dobre! Lily Lolo cudowny dla wielbicielek natury i stopniowanego efektu makijażu, Toleriane dla tych, które pragną ukryć co nieco i zrobić to szybko, naturalnie i z matowym wykończeniem. Z czystym sumieniem polecam oba produkty!
Aaaa, czyli remis. Może nawet i dobrze, Czym większy wybór fajnych rzeczy tym lepiej 🙂
Lily Lolo są rewelacyjne!!!! Kocham❤️❤️❤️
Widać nawet po zdjęciu, że ten puder la roche ma kepsze krycie
Lepsze, ale też mniej subtelne. Jedna warstwa i od razu full cover. Lily lolo robi to warstwami.
Także wszystko zależy ile czasu do wyjścia i jaki efekt chce się osiągnąć 🙂