Gotowi na odrobinę inspiracji na jesienne wieczory? Mam dla Was prawdziwy miks, tego co dobre i co mnie zaskakująco zirytowało i rozczarowało.
Dzisiaj będzie dużo „kobiecej” strony mocy. Ale nie tylko! Bo i znajdzie się pewien kot oraz moja propozycja scenariusza na serial. Chodźcie.
Emily w Paryżu, Netlifx
Och, kochani, jak ten serial mnie zirytował, to nie macie pojęcia. Szkodliwość tej produkcji jest tak duża, że aż… polecam zobaczyć. Bo to dziesięć odcinków o tym, jak Amerykanka przyjeżdża do Francji spełniać swój paryski sen składający się z klisz, schematów i stereotypów. Aż zęby bolą! Przez moment zastanawiałam się, czy to czasem nie celowy zabieg, jakiś taki pastisz, na amerykańskie wyobrażenia na paryżan, a w dużym skrócie, nawet na całą Europę.
Stary ląd wszak pełen jest seksistowskich tradycji i wyłącznie ujmującej architektury, bywa niechętny „obcym” (z Ameryki) oraz urzeka najlepszym jedzeniem (lecz w maleńkich porcjach, więc otyłość jest w EU nie znana wcale).
Jedynie mało stereotypowa jest nasza Amerykanka, która w imię wszystkich klisz, jakie były użyte, powinna jednak nosić rozmiar 12 a nie 2, pochodzić z Teksasu, mieć blond fale do pasa i nosić kowbojskie buty. Uwierzcie, w tej serii banałów, twórcy (ofkoz) musieli główną bohaterką uczynić super zgrabną, białą, długowłosą niewiastę, która w gruncie rzeczy, wygląda jak Paryżanka. Ale, ach, przepraszam – nie jest nią, bo nosi się „na kolorowo”, a wiadomo – we Francji, zwłaszcza stolicy, to tylko „minimal black”.
Nie chcę robić Wam spoilerów, ale moja myśl jest taka – chyba twórcy dawno nie byli w Paryżu. Ja byłam dokładnie rok temu, i powiedzmy sobie szczerze – Paryż nie jest biały. Jest kolorowy, jest tyglem kultur oraz religii, i widać to w każdym jego miejscu. Czy to się komuś podoba, czy nie.
A tu dostajecie sztampowe uliczki z widokiem (bezdomni na Champs-Élysées, żebrający pod wieżą Eiffla? oh,merde! a w życiu!) , przystojnych amantów na zabój zakochanych w naszej bohaterce (i co dwie sekundy proponujący jej seks) i tę nudną standardową kliszę – zła szefowa kontra młoda, ambitna i przemiła „nowa”. A i tak gwarantuję, że znajdziecie w „Emily w Paryżu” jeszcze więcej nieznośnych szablonów serwowanych w kieliszku od szampana i w ślicznych ubrankach. Brrrrr!
PS: koniecznie zerknijcie na koniec wpisu, gdzie proponuję własną wersje historii, o słodko brzmiącym tytule „Emily w Warszawie”.
Daisy Jones & the Six, Taylor Jenkins Reid
Zdarza się pewnie Wam pewnie czytać książkę i myśleć sobie – przecież to jest materiał na film, a w zasadzie na serial. I ku mojej uciesze, jest na nią pomysł, trwa casting, a pod swoje skrzydła wzięła ją Reese Witherspoon (po Wielkich kłamstewkach możemy jej ufać). Ponoć pracę nad Daisy Jones & the Six przerwała pandemia.
A teraz ku brzegu! To historia skąpana w słońcu Los Angeles, wprost z lat 70′, mocno doprawiona rock’n’rollem, wybuchową mieszanką alko i drugów, a także wolną miłością. Historia uzdolnionej wokalistki (oczywiście, ze olśniewająco pięknej i dość mocno rozchwianej) i zespołu, który mógł stać się legendą, ale… no właśnie.
Ciekawa forma tekstu, bo są to rozmowy-wywiady, które zabierają nas w fantastyczną, lekką podróż do czasów, kiedy tworzyły się ikony. A poza tym, czyta się to jednym tchem. Jedno popołudnie, i pyk – po książce.
Tacy właśnie jesteśmy, HBO
Co prawda za mną dopiero trzy odcinki, ale muszę skierować Waszą uwagę na serial HBO. Tacy właśnie jesteśmy wyszło spod rąk Luca Guadagnino (Tamte dni, tamte noce) i jeśli życzycie sobie opowieści o dorastaniu, niepewności, poszukiwaniu własnej tożsamości w jednocześnie lirycznej, ale i surowej oprawie – będziecie mocno zaintrygowani.
Główni bohaterowie, Cait i Fraser, poznają się w amerykańskiej bazie we Włoszech. Mikrospołeczność, mocno hermetyczna bardzo ciekawie kontrastuje z intymnymi problemami dzieciaków.
Oglądając tę dwójkę, zwłaszcza Jacka Dylana Grazera (Fraser) wiemy, że rodzi się nowa gwiazda kina, to pewne.
Chyłka Kasacja TVN i Player.pl
To się u mnie nie zdarza często. Dałam się wciągnąć w serialową historię prawniczki Chyłki. Made in Poland. Wiecie o co chodzi – rzadko kiedy polskie aktorki mają coś sensownego do zagrania na małym ekranie. To znaczy, na szczęście coraz częściej. Nadal brakuje dobrze napisanych ról dla dziewczyn po 40, jak np. w the Morning Show, ale tutaj Magda Cielecka ma o robić. Poza tym, reszta obsady też jest fajna (cześć Kuba Gierszał, mój ulubiony aktorze młodego pokolenia).
Chyłka, genialna prawniczka z Wawy, nie znosi kompromisów. Pije ‚jak facet’, żyje na własnych warunkach i broniąc sprawy chłopaka oskarżonego o makabryczne morderstwo, nie bierze jeńców. Pakuje się przez to w konflikt z siłami, o których nie ma pojęcia. Co jeszcze bardziej komplikuje, i tak mocno zagmatwane życie bohaterki. Nie mam serca dla jej pomocnika, młodego aplikanta Zordona, ale za to genialny informatyk Kormak, wymiata.
Wiem, że wielu z Was ceni polskie produkcje, więc jeśli lubicie prawnicze kryminały – nie zawiedziecie się.
Enola Holmes, Netflix
Bez owijania w bawełnę – poczułam się rozczarowana po seansie. A w jego trakcie, niestety, momentami znudzona (to ponad 2 godziny!). Bo po pierwsze – obsada, jak z bajki (Millie, Henry, Helena, Sam), świetne osadzenie w czasie, wątek Holmesa… zapowiadało się tak pysznie!
Moim największym zarzutem jest to, że poza Millie w roli Enoli, mało kto miał co grać. Zwłaszcza bracia Holmes. Drugi zarzut to za dużo grzybków w barszczu. Bo naszej Enoli znika mama i wydawałoby się, że to jest fantastyczny wątek, który można było rozwijać, bez nachalnego (i dla mnie niepotrzebnego) wprowadzenia wątku miłosnego. Choć chłopiec podstawiony Enoli jest piękny, to nasza bohaterka traci przy nim rezon. Niby to normalne jak się człowiek zakochuje, ale skoro mamy czadowy element walki o prawa kobiet, to perypetie z zaginionym lordem moglibyśmy odłożyć na drugi film.
A w zasadzie – czuję, że z tego byłby znacznie lepszy serial niż film. Może doczekalibyśmy więcej wyjaśnień w sprawie bardzo pogmatwanych relacji w rodzinie Holmesów, zrozumielibyśmy motywację uciekającej mamy Heleny Bonham Carter (wątek humorystyczny – pewnie siedziała w Azkabanie jako Bellatrix Lestrange), a także twórcy mogliby podarować Enoli fajną przyjaciółkę równolatkę (girl power!), bo innym dziewczynkom się srogo dostało po głowach.
Mogę Cię zniszczyć, HBO
Ten serial momentami boli. Bo jak może nie boleć temat gwałtu, prawda? I poszukiwaniu antidotum na złamaną duszę i ciało. Fenomenalna Michaeli Coel zabiera nas w podróż po współczesnym Londynie millenialsów. Poszukujemy sprawcy, stajemy się oprawcą, badamy swoje granice, wkurzamy się na męski punkt widzenia, opieszałość stróżów prawa i nierówności.
Wszystko to skąpane jest w wirtualnym świecie influencu, ostrych imprez, połamanych relacji rodzinnych i przyjacielskich. Jest mocno, boleśnie, z dużym dyskomfortem. Polecam.
Typowy kot. Jak wytrzymać z ludźmi, Znak literanova
Punkt obowiązkowy każdego kotomaniaka. Właściciela kota. Choć… pytanie jest zasadnicze – kto jest czyim właścicielem? Bo ta lektura, wyjątkowo mocno pokazuje, że to koty rządzą naszym życiem, a nie my ich. Zaskoczeni? Nie sądzę.
Próćz sporej ilości anegdotek i genialnych rysunków – komiksów z najsłynniejszym internetowym kotem, w Typowym kocie, jest bardzo dużo rad, jak dbać o naszego pupila. I co oznaczają konkretne (nierzadko enigmatyczne) zachowania naszych futer. Wszystko jest podane w zabawny sposób, ale szybko (i skutecznie) uczy nas jak obchodzić się z królem zwierząt.
Emily w Warszawie
Słowo od autora: Jako, że ustaliliśmy, iż historia Emily to zlepek klisz i kalek, to wpadłam na genialny pomysł – dlaczego by nie wysłać Emily do Polski?! Zebrałam zatem wszelkie stereotypy, które Amerykanie serwują o Polakach w filmach oraz serialach, i na podstawie tej wiedzy (bo chyba tak powstała wersja paryska), proponuję swój wariant historii. Jednak wpierw klisze, byście mięli pełną świadomość z czym to się je.
Polak, wedle wyobrażeń Amerykanów, które znalazłam w kulturze popularnej made in US:
- duże gotuje, dużo je i jest to dobre, swojskie, domowe (ach te pierogies). Nie wylewa za kołnierz, lecz… nie aż tak bardzo, jak w europejskiej wersji wydarzeń.
- jest bardzo wierzący, konserwatywny, oddany rodzinie. Rodzina jego, z resztą, jest liczna.
- wykonuje prawdziwie męski zawody (bo jest twardy i idzie na barykady, jak trzeba): bardzo często jest policjantem, zasiedział się w polskiej mafii, pracuje jako robotnik (i działa w związkach zawodowych). Kobieta jest często sprzątaczką.
- panie są „odstawione i sexy” od poranka aż po noc, ale mają jednak nieco słaby gust, lubują się w tandecie.
- być może wszyscy Polacy mają żydowskie korzenie.
Emily przyjeżdża do Warszawy z Chicago (tfu, Jackowa), bo jej wielka firma-masarnia, wykupiła polską, lokalną siecióweczkę Golonex. Dziewczę musi wprowadzić, czym prędzej, amerykańskie standardy, na polską ziemię, tę ziemię.
Trafi do jednego ze sklepów, na warszawskiej Pradze, gdzie jej zadaniem będzie przekonanie pani Grażynki i Krysi, że paznokieć długości 4cm nie ułatwia ćwiartowania mięsa, błękitny cień w wykończeniu perła oraz różowa szminka są passe (bo teraz nosi się mejkap no mejkap jak #BeautyGuru), a trwała ondulacja wyszła z salonów w 88′. Jakiegoż to Emily dozna rozczarowania, kiedy panie sklepowe narzucą swoje prawdziwe futra i wyjdą kwadrans przed 17.00, oszukując szefa.
Emily, oczywiście, będzie randkowała. Pozna Tomasza – strażnika miejskiego, Sebę – drobnego złodziejaszka (wyspecjalizowanego w metodzie „na wnuczka”) oraz Krystiania, ciułającego grosz do grosza, mechanika samochodowego.
Ten ostatni zaprosi ją na randkę do cioci na imieniny, gdzie Emily pozna wszystkich jego kuzynów (do czwartej linii), obejrzy albumy ze zdjęciami z przeszłości i zrobi fotkę na insta makatki z jeleniem na rykowisku i meblościanki (#retrovibes #backintime). Niestety, po zjedzeniu 42 pierogów o różym nadzieniu i zapiciu wódeczką, Emily trafi na OIOM.
Tomasz, poczciwy strażnik miejski o gołębim sercu, wyślę Emily na pielgrzymkę kobiet, a następnie wspólnie, trzymając się za ręce, przejdą w marszu Prawdziwych Polaków. Ileż się Emily będzie musiała natrudzić, by wytłumaczyć Tomkowi, że kobieta może rodzić po 30, albo w ogóle może nie rodzić (bo ma inne rzeczy w planie na życie), że „ideologia LGBT” jest znana wyłącznie nad Wisłą i że ten teges, przed ślubem TEŻ można.
Sebastian zabierze Emily do swojej „babci”, która przeżyła Powstanie. Kiedy Amerykanka będzie próbowała wytłumaczyć babuni, że II Wojna Światowa rozpoczęła się pod koniec 41′ (no przecież widziała Pearl Harbor z Benem Affleckiem), Seba z ekipą wyniosą seniorce oszczędności życia w wysokości 17 tys zł polskich, srebrną cukiernicę oraz prawdziwego Witkacego. Seba się jednak nie pozna i puści go na Allegro za trzy koła.
Emily, proszę przyjedź. Czekam już na ciebie z bombonierą, naręczem goździków, swojską kiełbaską.
Scenariusz: Ja,
reżyseria (daj boziu):
Wojtek Smarzowski.