Matrioshka!
Pamiętacie naszą zabawę w paparazzi (post tutaj)? Chciałam do niej wrócić, by pokazać moją T-shirtową matrioszę by Magic Box i ukochane złote sandałki zakupione latem ubiegłego roku za…
Pisanie i tworzenie projektów graficznych to jej praca i pasja. Własna firma nauczyła ją planowania, syn cierpliwości, a blog… czerpania więcej radości z codziennych spraw. Maniaczka starych seriali: Seksu w wielkim mieście i Przyjaciół. Marzy o podróży do Nowego Jorku i Seulu. A tak w ogóle to… chciałaby zwiedzić wszystko. I mieć najpiękniejsze torebki świata, dostęp do nieograniczonej ilości kosmetyków i a w ręce zawsze pęk balonów, bo kocha je od dzieciaka.
Pamiętacie naszą zabawę w paparazzi (post tutaj)? Chciałam do niej wrócić, by pokazać moją T-shirtową matrioszę by Magic Box i ukochane złote sandałki zakupione latem ubiegłego roku za…
Jestem panna rozsądna. A właściwie pani i to od pół roku. No właśnie. Pół roku temu powiedziałam „tak” w długiej sukience jednorazowego użytku, choć takowych nie poważam wcale (i po kilku godzinach zrzuciłam ją z radością wymieniając na ulubione mini).
Uwielbiam kolory – intensywne I pastelowe, jasne I ciemne, żółcienie i róże. Ale jednym z moich faworytów zawsze była i jest szarość, która gra właściwie z każdym kolorem, fakturą tkaniny, częścią odzieży.
WYNIKI KONKURSU ARTDECO POD POSTEM – Szkoda, że nie wzięłam płyty do auta, tak fajnie się wraca po koncercie słuchając jeszcze piosenek wykonawcy, żeby sosie je do końca „przeżyć”
Nigdy nie przepadałam za motywem tygrysa na ubraniach i dodatkach, bo uważam że bardzo łatwo nosząc go popaść w wulgarność (w przeciwieństwie do węża, którego uwielbiam i na ubraniach i butach, a już szczególnie na torebkach), ale postanowiłam się nim trochę pobawić i spróbować „oswoić zwierza”.
Krew zalała mnie wczoraj przed południem. Trudno jednak zachować spokój widząc, jak administrator fejsa tygodnika „Przekrój” wkleja po raz kolejny link do artykułu [„Kasia Tusk”
Drodzy! Dzisiaj jest bardzo szczęśliwy dzień dla Bless the Mess – nasz Facebook przekroczył magiczną liczbę 200 lubiących a liczba gości powoli zbliża się do 15 tysięcy.
Oglądając wczoraj pierwszy odcinek programu „Woli i Tysio” nie mogłam się nadziwić dwóm rzeczom. Faktowi, że coś tak żenującego w ogóle zostało dopuszczone do emisji o jakiejkolwiek porze na jakimkolwiek kanale (śmiem przypuszczać, że nawet wróżbita Maciej serwuje widzom show bardziej ambitne) oraz poziomowi „dopieszczenia buziuni”, jaki obaj panowie prezentują.
Słońce rozszalało się na dobre i choć zima ani myśli na razie nas opuścić (nadal jest -5 w nocy!), mam ją w nosie.
Alicja, otwierając drzwi do krainy czarów nie spodziewała się zapewne, ile magii, piękna i niesamowitości kryje w sobie to miejsce położone za maluteńkimi drzwiami.