Kolaboracja blogerki Kasi Tusk z GlossyBox wzbudziła spore zamieszanie w sieci. Że się nie zna, że dlaczego akurat ona, że to pewnie tylko reklama. Faktycznie, osobiste polecanie kosmetyków i decydowanie o tym, co znajdzie się w pudełku, za które wiele osób płaci ‚w ciemno’ (bo zamawia subskrybcję na kilka miesięcy naprzód) mogło być ryzykowne. Ale po otwarciu bałego (ładnego) pudełka odetchnęłyśmy z ulgą – nie ma ekstrawagancji, jest za to kilka klasyków – przydatnych, sprawdzonych, ładnie pachnących.
1. Płyn Micelarny Bioderma 100ml (w aptekach kosztuje ok.10 zł)
2. Peeling do ciała Pat&Rub 40 gr (za pełnowymiarowe opakowanie 500 gr zapłacicie ok. 80 zł)
3. Lakier do włosów Wella 50 ml (duży to koszt ok 27 zł)
4. Peeling do twarzy Love Me Green (pełen wymiar 75 ml, wartość ok. 50 zł)
5. Lakier do paznokci Golden Rose (pełen wymiar, ok. 9 zł)
6. Balsam brązujący Palmers (50 ml, cena duego opakowania ok 25 zł).
Opinia Lony:
Ani płynu Biodermy ani peelingu Pat&Rub z serii rewitalizującej nie musiałam otwierać. Oba znam od dłuższego czasu – są to, można już śmiało powiedzieć, kosmetyki kultowe. Opnia znakomitych ciągnie się za nimi jak woal zapachu za kobietą uzywającą dobrych perfum. I super, bo takich kosmetyków nigdy dość, a jeśli ktokolwiek nie znając ich wcześniej ma właśnie podczas demakijażu czy kąpieli olśnienie kosmetyczne, to dobra nasza. Świetne opinie ma lakier Golden Rose, którego jakość potwierdza także Lena (poniżej). Ja na razie paznokci nie maluję (mam zrobiony piękny piaskowy manikiur OPI i zero motywacji by go przedwcześnie zmywać), więc niebieska buteleczka musi jeszcze poczekać. To, co jest odkryciem tego boxu dla mnie to lakier Wella – faktycznie, jak pisała Kasia Tusk na swoim blogu – jeden z niewielu, który po prostu pięknie pachnie (ładniejszy jest tylko nawilżający Artego). Rozczarowaniem natomiast peeling Love Me Green – mimo naturalnego składu coś, co ma tak mało drobinek zamkniętych w lejącym żelu nie nazwałabym peelingiem, co najwyżej żelem peelingującym do mycia twarzy o znikomym działaniu. A za takowy, w tak małej pojemności, nie warto płacić 50 złotych… Ach! I jeszcze balsam Palmers na deserek – przyjemny zapach, delikatna konsystencja i… bardzo bardzo bardzo leciutki brąz. Przynajmniej po 4 użyciach, bo na tyle wystarcza tubka.
Opinia Leny:
Powiem Wam szczerze, że po otwarciu pudełka byłam mocno sceptyczna. Dwa peelingi, lakier do paznokci, balsam brązujący? O nie! Wydawało mi się, że Kasię Tusk stać na więcej. Ale nim wydałam osąd ostateczny przeszłam do testów. I jakież było moje zdziwienie, kiedy każdy kolejny produkt okazywał się zupełnie niezły. Albo i bardzo dobry! Na pierwszy strzał płyn micelarny Biodermy – makijaż zmywa całkiem nieźle, choć w okolicom oczu trzeba poświęcić więcej czasu. Produkt spisał się podczas weekendowego wypadu – można było pozostawić oczyszczoną twarz bez kremu. Organiczny peeling Love Me Green do twarzy ma nieco zbyt wodnistą konsystencję i przez nieuwagę można zaaplikować zbyt dużo kosmetyku. Delikatnie zmywa, przyjemnie pachnie i ma w sobie mnóstwo eko składników – plus dla Kasi! Podobnie jak za scrub cukrowy Put&Rub. Tego produktu byłam pewna – pachnie obłędnie i świetnie działa, choć w skrytości ducha twierdzę, że podobny efekt można uzyskać metodą domową. Najmniej do gustu przypadł mi balsam kakaowy Palmers. Może dlatego, że trudno konkurować mu z kosmetykami St.Tropez, które stały się dla mnie numerem jeden w brązowieniu skóry. Plus za zapach – lubię czekoladę. Ale efektu (po dwukrotnym nałożeniu) nie widziałam żadnego. No i dość trudno się wchłania. Numerem jedne okazał się lakier do paznokci Golden Rose. Firmę znam, ale nigdy nie dałam się skusić na produkty. A jak się okazało – piękny kolor, po dwukrotnym nałożeniu, nie odpryskuje, pozostaje na paznokciach 5 dni, nawet podczas mycia garnków. Super! Lakier do włosów Wella nie wzbudził we mnie żadnych uczuć – tradycyjny produkt. Daleko mu do ideału, ale znam gorsze. Nie jest prawdą, ze nie skleja kosmyków. Plus – włosy po nim nie falują podczas deszczowej pogody, a w mym przypadku to częste zjawisko.
Hmm… podoba mi się to pudełko:)
mi tam się zawartość pudełka od początku bardzo podobała ;))) XD
zawartość pudełka całkiem ok 🙂 ja bym kupiła bo widzę że się opłaca 😛
podoba mi się pudełko , jedynie lakier nie jest za dobry, nie polecam go 🙂
Jak to jest? Jedno pudełko kosztuje dokładnie 49zł, a jego zawartość przekracza go ponad trzykrotnie. Where’s the catch? ;>
Jak to jest? Jedno pudełko kosztuje dokładnie 49zł, a jego zawartość przekracza tą cenę ponad trzykrotnie. Where’s the catch?
Jak to jest? Jedno pudełko kosztuje dokładnie 49zł, a zawartość przekracza jego cenę ponad trzykrotnie. Where’s the catch?
dlaczego kolaboracja?
lakier ma śliczny kolor, całkiem fajne pudełko, peeling jest jeszcze ciekawy 🙂
Podoba mi się to pudełko. Chyba pierwszy raz. 😉
Nie powiedziałabym, że to jedno z lepszych pudełek Glossy, niestety ale po Kasi spodziewałam się czegoś więcej niż Golden Rose i Biodermy (które bardzo sobie cenię) zwłaszcza, że chwilę przed informacją, że Kasia komponuje pudełko na jej blogu pojawiła się notka z kosmetykami przez nią używanymi z którymi nie miałam styczności i których jestem ciekawa (więc w głębi duszy miałam nadzieje, że znajdą się w pudełku). Z szacunkiem dla Kasi pudełko jest przyjemne ale nie zaskakujące. 🙂
lakier super jak wszystkie produkty golden rose zgadzam sie
choć reklamowany jest lakier rich to na paznokciu jest lakier hollyday golden rose nr 60 hehhe