Otrzymywanie prezentów to jedna z przyjemniejszych czynności życiowych 😉 Każde odpakowywanie papieru/otwieranie koperty bąbelkowej, nawet znalezienie awiza w skrzynce i człowiek cieszy się jak dziecko! Większość tych podarunków udaje mi się dostawać od firm i portali internetowych. Tego jeszcze o nas nie wiecie, ale uwielbiamy z Leną konkursy, zwłaszcza te kreatywne, gdzie trzeba się nieco wykazać.A to, co wygramy testujemy na własnej skórze i rzetelnie recenzujemy.
Maybelline Affinitone Mineral – podkład dla cery wrażliwej, odcień fawn (40)
Pan kurier przyniósł go we wtorek. Testy rozpoczęłam już oczywiście następnego poranka. Nie wiem, jak Maybelline to zrobiło, bo nie podawałam im żadnych propozycji odcienia (podkład otrzymałam do testowania jako jedna z bodaj 20 dziewczyn, właściwie nie do końca wiem za co, pewnie aktywność na ich facebookowym fanpage’u, to bardzo miłe dostawać coś bez wyraźnej okazji ;)), ale do rąk własnych trafił idealny dla mnie kolor – bez różowych pigmentów, średni beż, odcień neutralny. Ponieważ niedawno skończyłam opakowanie zwykłego Affinitone (w tubce), mam porównanie z nowością. Trzeba przyznać, że wersja dla wrażliwców jest o niebo lepsza od poprzednika.
O ile z Affinitone byłam zadowolona od momentu nałożenia przez jakieś dwie godziny (ładnie wyrównywał kolor buzi, ale był bardzo nietrwały), tu podkład przetrzymuje cały dzień pracy. Nie jest to trwałość od rana do wieczora, ale przecież podkład nie jest z gatunku long-lasting. Moc krycia – średnia. Radzi sobie z nierównym kolorem i drobnymi nedoskonałościami, pozostawia na powierzchni twarzy miły pudrowy film. Na większe problemy skórne pozostaje użyć korektora. Podkład dobrze współpracuje z bazą (matująca, Benefit, opiszę dokładnie w kolejnym poście) i sypkim pudrem. Dobry na zimę dla mojej mieszanej cery, na lato może być nieco za ciężki (bo jednak jest to średnie krycie).
Seria kosmetyków do stylizacji Artego – pianka nawilżająca, lakier mocny, nabłyszczacz
Seria wygrana w konkursie portalu Styf.fm. Mam ją od tygodnia i od tygodnia codziennie testuję (w różnych konfiguracjach). Muszę przyznać, jako prawdziwa maniaczka kosmetyków do włosów, że Artego zrobiło naprawdę niezłą serię. Jeśli chodzi o piankę, więcej w niej substancji pielęgnacyjnych, niż utrwalających, co mi bardzo pasuje, bo nie lubię uczucia oblepienia włosów kosmetykami do stylizacji (zwykle używam tylko odżywek i finiszuję lakierem oraz olejkiem do końcówek). O właśnie, lakier! Najlepszy kosmetyk z serii – piękny, naprawdę „nielakierowy” zapach i mocne utrwalenie.
Na finisz Artego poleca nabłyszczacz, także o ślicznym zapachu. W jego przypadku trudniej jednak mówić o działaniu – nie widać wyraźnej różnicy w połysku włosów przed i po nałożeniu. Na niesworne końcówki jednak lepiej sprawdza się olejek (Mythic Oil L’Orela), ale przypuszczam, że po części winne są moje włosy, zbyt jasne, by lustrzany połysk w ogóle był widoczny.
La Perla J’aime, woda perfumowana spray, 100 ml
Niedoceniane przez masowego odbiorcę, dostępne tylko w niektórych perfumeriach, ale dość łatwo upolować je w necie (tylko raczej nie na Allegro, bo tam ceny są kosmiczne, a raczej na wyprzedażach w Superpharmie, Merlin.pl, Tagomago itp). Moje J’aime, choć sprezentowane przez męża, właśnie z Tagomago pochodzą. polecam zarówno perfumy, jak i sam sklep – paczka przyszła drugi dzień po zamówieniu, w dodatku doskonale zapakowana i z gratisem w prezencie 🙂
J’aime w wersji klasycznej, różowej (są wariacje na temat – kwiatowa zielona oraz czarna – wieczorowa), sytuuje się gdzieś pomiędzy ciężką Euphorią a słodką Miss Dior Cherie, ale jest od nich obu bardziej subtelna, taka pościelowa. Myśląc o niej przychodzi mi do głowy jedwabna koszulka i miękkie wełniane zakolanówki z kokardkami – wszystko w pudrowych, jasnych barwach. To zapach, w którym mocno wyczuwa się malinę, karmel, jaśmin i wanilię. Zapach mocno pudrowy, ale nie duszący, o bólu głowy mowy być nie może. trwałość bardzo dobra – od rana do wieczora 🙂 Na ubraniach nawet dłużej. La Perla dołącza zatem do trójcy moich ulubionych zapachów stając w szeregu z Florą Gucci, Miss Dior Cherie (wersja Printemps), nieco tylko za moim nr.1 – Insolence Guerlain. Amen 🙂
Ps. W następnym teście rozprawię się z całą gamą Carmexów, root lifterem Safira i kolorówką Benefita.
kochane super pościk 🙂 a zrobicie może niedługo jakąś recenzję tuszu do rzęs, ciągle poszukuje dobrego i nic 🙁
pozdrawiam i przesyłam buuuuziaki :***
http://perfectstyleandshopping.blogspot.com/
z przyjemnością:)
na tapeice jest diorshow extase i tusz marki benefit w kolorze oberżyny:))
testujemy:D
dziękujemy za odwiedziny:)
I also love that perfume!
Kisses Anne
http://annenobody.blogspot.com/
really nice to hear it!
cheers:*
Super blog 😉 Zachęcam do wzięcia udziału w temacie Pytania&odpowiedzi 😉
Bardzo podobają mi się Wasze rzetelne recenzje. O firmie Artego jeszcze nie słyszałam, chętnie przeczytałam 🙂 Na pewno będę tu powracać. 🙂
Pozdrawiam,
Joanna z http://www.violinstyle.blogspot.com
PS.Zapraszam serdecznie do obejrzenia moich stylizacji, jeśli Ci się spodobają, to dodaj mnie do obserwowanych. 😉
La Perla… Mmmm uwielbiam!!!
…alkai…