Był u Was Zajączek? Bo nasz przykicał trochę wcześniej i podarował nam coś super!
Pstrykamy, zatrzymujemy czas, łapiemy chwile i momenty. Robienie fotek stało się częścią życia chyba większości z nas, bo posiadania własnego smart aparatu fotograficznego to kwestia wyciągnięcia telefonu. Często już nie chodzi o jakość samej fotki, ale przede wszystkim o wyłapanie tego co ważne. Obsesja trwa od kilku dobrych lat. I co z tego? Większość fotek zrobionych cyfrówką czy telefonem jakoś nam umyka po kilku dniach, miesiącach. Zmieniamy telefon, zapominamy zgrać zdjęcia – było minęło. A co jeśliby te chwile cyfrowe znów wskoczyły do naszych albumów?
Myślę sobie o starych rodzinnych fotkach. Rodziców, dziadków. Albo moich, z czasów kiedy z dumą nosiłam dwa kucyki i błękitną sukienkę z białym kołnierzem. Bądź obsesji trzaskania fotek podczas kolonii, obozów, spotkań ze znajomymi. Droga to była zabawa, bo film do aparatu kosztował i jego wywołanie również. Ale z radością dzisiaj znajduje stare fotki, na których przeważnie nikt perfekcyjnie nie wygląda. Za to jest bardzo dużo prawdy. I dobrej zabaway.
Nie znoszę idealnych fotografii z tzw. sesji zdjęciowych. Tych, które chowa się do albumów z dumą i co najgorsze udaje się, że wysiadywanie w białej sukni i w welonie na polu golfowym jest takie cool i naturalne. Sesje rodzinne, ślubne, narzeczeńskie (wtf?!) mnie drażnią, bo jest to nic więcej niż pozówa. I to na dodatek męcząca, bo by fotograf ustrzelił fotkę idealną muszą się wszystkie strony napracować. Zero prawdziwych emocji, zero spontaniczności! Zdążyłam za to zauważyć, że jestem w tych refleksjach bardzo osamotniona. I dobrze mi z tym =)
Wolę oglądać fotki nieperfekcyjne, zrobione często z ręki, na szybko, na których ktoś przysnął albo dziwnie się uśmiechnął. Właśnie takie momenty chwytamy na nasze instagramy. Tutaj najważniejsza jest chwila, ludzie wkoło albo inspirujący przedmiot. I takie chwile, nasze, możemy sobie dzisiaj wyprodukować jako polaroidy. Wrzucić dla rodzinnych albumów, by zakryć „idealne” sesje zdjęciowe. Ha! Możemy sobie, dzięki Instadrukowi, stworzyć magnesy z podobiznami naszych bliskich. Albo gigaplakat, który będzie zbiorem 100 instafotek! Możliwości jest jeszcze więcej, co najważniejsze – nigdzie nam już wspomnienia nie pokicają.
Ooo ekstra!
Skąd te świeczki zielone zajączki?
oj, to znalezisko mamy jest. i z tego co wiem to nie z tego roku, tylko w tym roku znalezione w szafkach 🙁
Nie cierpię pozowanych fotek!
Sama nadrabiam wywoływanie zdjęć bo uwielbiam oglądać je w albumie. Płyty na które zgrywam fotki, w końcu kiedyś się zniszczą.
Polecam zakupić po prostu polaroid – teraz Fujii zrobił cudne i takie piękne w różnych kolorach INSTAX 🙂 Klisze w cale nie są takie drogie – sam aparat też nie, a pamiątek z imprez niezliczona ilość:) Staram się nazbierać jak największą ilość (dzielimy się z przyjaciółmi) i zrobić z nich piękny kolaż 🙂
polaroid super, tylko… nie zawsze mamy możliwość zrobienia fotki sprzętem. np. wniesienia na koncert. a telefon mamy zawsze. i stad nasz zachwyt możliwością fajnego wydruku wspomnień;)
To prawda, aparat nie zawsze jest pod ręką 😉