Wakacje w pełni, więc dzisiaj kilak produktów i poleceń kulturalnych, które umilą Wam długie letnie wieczory. Same hity, same sprawdzone perełki.
Jest coś z Brazylii, coś z ogórkiem, coś co zmienia kolor, i coś z lodówki.
Sol de Janerio, Brazilian Bum Bum Cream
krem do ciała do kupienia tutaj od 69zł
Jeśli w moim zestawieniu znajduje się krem do ciała, a na zdjęciach widać już jego denko, to wiedzcie, że coś się dzieje. Lekki, świetnie nawilżający, pachnący jak ciasteczko. W składzie ma guaranę, która ma za zadanie pięknie wygładzać. A ja Wam powiem, że do tego daje prawdziwą przyjemność. Uwielbiany na całym świecie (między innymi Huda Kattan jest jego wielką fanką).
Aplikując go na ciało mam wrażenie, że nakładam najpyszniejszy krem do ciasta. Nawilżenie widać w oka mgnieniu, a przyjemnie odświeżona skóra pozostaje ze mną przez wiele godzin. Bardzo uzależnia.
Benefit, Hoola Zero Tanlines
żel samoopalający do kupienia tutaj za 155zł
Miłość od pierwszego użycia! Bo nie przychodzi mi do głowy żaden inny produkt do opalania, który zawiera tak poręczną gąbeczkę do aplikacji. To dzięki niej zapominamy o smugach, nierównościach, brzydkich plamach i brudnych dłoniach.
Żelowa formuła opala bardzo delikatnie, więc nie spodziewajcie się czekolady czy mahoniu. Ale jeśli jesteście bladziochami, niekoniecznie przepadacie za kremami do opalania, to będziecie zadowolone. Zapach jest delikatny, po chwili się ulatnia i na szczęście nie zmienia się w odór spalonego kurczaka. Ach, i nie zostawia śladów na ubraniach!
ARTDECO, Instant Skin Perfector
koloryzujący balsam do skóry za 105zł
Upiększający krem do twarzy, który w lato z powodzeniem zastąpi podkład, bo zawiera w sobie drobiny fluidu. Podczas rozsmarowywania ujawniają się na buzi, bardzo ładnie wyrównując koloryt i subtelnie zmniejszając widoczność porów. Cera jest mocno nawilżona, zdrowo rozświetlona.
Balsam może być stosowany samodzielnie, albo jako baza pod podkład. Jego krycie jest minimalne, ale w trakcie wakacji, to dobra opcja, by skóra wytchnęła. Zdarza mi się go nosić nawet do mocnego makijażu oczu, i wówczas ukrywam niedoskonałości przy pomocy korektora.
Lush, Oatfix Fresh / L’avena Poetica
świeża maseczka do twarzy za ok. 40zł
Mocno nawilżająca maseczka Lush z bananem i owsem, zawierająca w sobie drobiny migdałów, które służą jako subtelny eksfoliant. Niestety, jest to maseczka z krótkim terminem ważności i dlatego z wielką przykrością zużyłam resztkę (cały czas przechowując produkt w lodówce).
I już wiem, że jeśli będę gdzieś w pobliżu Lush, to maska znów trafi do mojej kosmetyczki. Buzia jest świetnie nawilżona, wygładzona, miękka. Uwielbiam nosić ją około 30 minut, jako poranne pobudzenie. Po zmyciu maski skóra jest zdrowo napięta. Niech będzie to Wasza pamiątka z wakacji, naprawdę warto.
Guerlain, Le Rouge Perfecto
wielofunkcyjny balsam do ust do kupienia tutaj za 169zł
Mocno nawilżający balsam ma przynosić ukojenie spierzchniętym wargom, delikatnie je nabłyszczać przy pomocy kolorowych drobin i nadawać kolor. I wszystko to robi. To mój ulubieniec, kiedy zaczynam wykonywać makijaż; służy jako baza i mocny nawilżacz.
To również ideał, kiedy zaszaleję i noszę zbyt długo mocno matujące pomadki. Jednym ruchem długotrwale nawilżam usta i przywracam im miękkość. I właśnie ten długi dystans balsamu lubię najbardziej. A co do koloru, to La Rouge Perfecto podbija naturalną barwę warg, nadając im lekko fioletowy ton.
Smashbox, The Cali Contour
paletka do twarzy do kupienia tutaj za 189zł
Powiem to krótko – oto najlepsza paletka pudrów do twarzy, jaką możecie kupić w tym momencie. Ma w sobie wszystko, w idealnie wyważonych kolorach. Używamy jej obie, więc jesteśmy żywym dowodem, że pokochasz ją niezależnie od typu urody.
The Cali Contour to dwa bronzery, w tym mój ukochany chłodny odcień, a także coś ciepłego, do opalania. Doskonale zrównoważony odcień różu; coś pomiędzy brzoskwinią a różą. Do tego złoty i brązowy rozświetlacz do całego ciała. No i puder rozjaśniający (pod oczy, na całą buzię). Pakujecie do walizki, i macie wszystko. I co bardzo ważne; nie tęsknicie za innymi produktami, bo jakość jest świetna.
Tangle Teezer, The Wet Detangler
szczotka do rozczesywania mokrych włosów
Zwariowałam i polecam szczotkę? Ano, chyba na to wychodzi. Polecam ja, i mój mąż. A włosy ma dłuższe ode mnie. I pewnie każdy, kto ma tych kilka centymetrów więcej miewa problemy z rozczesywaniem, plątaniem i kołtunami. I właśnie wtedy do akcji wkracza Wet Detangler, który jednym (słowem: jednym!) ruchem rozczesuje niesforne kosmyki.
Wygodne rączka, ząbki o różnej długości i odpowiednia ich miękkość przekonały mnie, że naprawdę można odczuć różnicę w rozczesywaniu włosów, tuż po wyjściu spod prysznica. Ale prawdziwym testerem jest mój mąż, bo on gardzi odżywkami (ech) i czesanie włosów to nie lada wyczyn. Był, i już nie jest. Kochani, zabierzcie ją ze sobą nad morze!
Benefit, Roller Lashes
tusz do rzęs do kupienia tutaj od 63zł
Wersję brązową Roller Lashes znam od dawna i cenię sobie bardzo. Spodziewałam się, że klasyczne czerń będzie równie dobra, ale nie myślałam, że aż tak mi się spodoba. Tusz rewelacyjnie rozczesuje i rozdziela włoski, przez co wydaje się, że jest ich mnóstwo. Do tego podkręca, wydłuża, pogrubia.
Zdaję sobie sprawę, że moje rzęsy nie wymagają wiele. Ale mając wszystko, i to jeszcze w hiper czerni, i o długotrwałej formule, naprawdę doceniam. W kwestii tuszy do rzęs, to właśnie Benefit jest moim numerem jeden (nadal uwielbiam They’re Real!).
I <3 Revolution, Fixing Spray
spray fiksujący makijaż o zapachu ogórka do kupienia tutaj za 30zł
Last, but not least w grupie kosmetycznej! Dla poszukiwaczy spreju fiksującego makijaż w dobrej cenie – oto jest. I to jeszcze pachnie ogórkiem (bardzo świeżo, idealnie na lato). Fixera używam również do nawilżania pędzli, gdy chcę nanosić cienie lub pigmenty na mokro. Sprawdza się w tej roli równie dobrze mocno podbijając błysk kosmetyków.
Co prawda ma w sobie alkohol, więc nie przesadzam i nie używam go, jako mgiełki odświeżającej, to jako ostatni krok podczas nakładania makijażu spisuje się bardzo dobrze.
Do oglądania, do przeczytania
Jako, że już nam się zrobiła epopeja ulubieńców, to będę się streszczać. Bo lepiej poświęćcie swój czas na to, o czym poniżej.
- Serial Good Girls: lekka, zabawna seria o trzech gospodyniach domowych, które pewnego dnia postanowiły napaść na lokalny super market. I prawdopodobnie, gdyby wiedziały co wydarzy się później… Zrobiłby to jeszcze raz! Gorąca nowość na Netflixie, od której nie potrafię się oderwać. Fajna opcja na wieczorny relaks przy drinku.
- Serial Unsolved: Niespieszny kryminał o próbie rozwikłania zagadki morderstwa 2Paca i NASa. Akcja dzieje się na kilku płaszczyznach czasowych, a praca policji okazuje się żmudną, trudną, nudną. Do tego pojawia się dużo rapu i sporo znanych osób. Coś dla fanów kultowego the Wire.
- Książka Tamte noce, tamte dni: Film również polecam, gdyby ktoś miał wątpliwość. Jednak to wersja papierowa zabrała mnie w piękną podróż do słonecznej Italii, gdzie zmysłowość i zakazane uczucia cudownie dłużyły się na książkowych stronach. Bo to właśnie książka jest trochę bardziej niegrzeczna, trochę bardziej senna. Dla wszystkich szukających leniwego romantyzmu. I tęskniących za Lolitą Nabokova.
Koniecznie dajcie znać, co Was zachwyciło w ostatnich tygodniach. Muzycznie? Filmowo? Kosmetycznie?