Trudno o większą zmorę w makijażu twarzy, niż wyświecony podkład, podkreślone pory i spływający z buzi makeup pod koniec dnia. Dlatego, gdy w drogerii pojawia się seria, która obiecuje prawdziwie matowe wykończenie, doskonałe krycie i trwałość, to chcemy to sprawdzić.
Uwaga, spoiler: Rimmel Lasting Matte dotrzymuje obietnicy. I matuje, aż miło!
Jeśli jesteście z nami dłużej, na pewno wiecie już, że uwielbiamy najlepsze testować podkłady. Szczególnie te drogeryjne – dostępne i niedrogie. Mamy kilku ulubieńców, których często Wam polecamy. Ale do tej pory na liście naszych faworytów brakowało czegoś typowo dla tłustej cery. I to nie tylko wśród podkładów, ale przede wszystkim na półce z bazami pod makijaż (które zwykle dają mat tylko na chwilę).
Oczekiwania były bardzo duże, kryteria wyśrubowane, a stawka ogromna. Na szczęście Rimmel udowodnił nam, że świeża cera i świetne krycie bez obciążenia skóry to nie legendy o księciu z bajki. A my możemy Wam wreszcie napisać, że prawdziwie matujące kosmetyki są w Rossku, Naturze i Hebe. Sprawdzone i ulubione przez oba Blessy.
A imiona ich to: podkład matujący Rimmel Lasting Matte, korektor Rimmel Lasting Matte oraz (gwiazda serii!) baza pod makijaż Rimmel Matte Primer.
Matujący podkład Rimmel Lasting Matte – 30 ml/30,99 zł
W niewielkiej, poręcznej tubce znajduje się 30 ml podkładu o konsystencji musu. Lekki jak pianka, ale mocno skoncentrowany. Już niewielka jego ilość wystarczy, by stworzyć średnie krycie, które z łatwością budujemy do mocnego (podkład potrafi ukryć nawet duże niedoskonałości).
Wszystko super, ale gdzie tytułowy mat? W formule trzech pudrów o różnej wielkości i kształcie, które potrafią absorbować sebum, wygładzać pory i odbijać światło. Jesteśmy pod wrażeniem, jak dobra jest ta formuła. Bo nie dość, że podkład daje efekt matowego makijażu, to jeszcze nie tworzy na twarzy tynku, nie spływa, nie obciąża. A po dłuższym używaniu (nosiłyśmy codziennie przez ponad tydzień – zarówno z bazą, jak i bez) nie powoduje wysypu wyprysków.
W Polsce matujący podkład Lasting Matte jest dostępny w 7 odcieniach, wybranych z uwzględnieniem najpopularniejszych nad Wisłą tonacji skóry. Uprzedzamy pytania – tak, są jasne i żółte odcienie. Sprawdź, jak dobrać podkład idealny do Twojej cery!
A jak podkład sprawdził się na naszych buziach?
Kiedy podkład ma za przeciwnika mocno przetłuszczające się czoło Ilony, to jest turbo możliwe, że nawet mocny zawodnik odpadnie po 2-3 godzinach. Albo dosłownie (bo spłynie ze skóry), albo w przenośni (bo czoło się wyświeci i wyjdzie na to, że efekt matujący był taki, jak w 90% przypadków – na chwilę). W pierwszym kontakcie z Lasting Matte (używam koloru 203) nic nie zapowiadało przełomu. Widziałam, że mam do czynienia z lekkim podkładem matującym, który bardzo ładnie rozprowadza się palcami (można wtedy uzyskać nawet leciutkie krycie) i nie wymaga pudrowania, ani nawet korektora (dokładany miejscowo przykrywa wszystko). Ale nie sądziłam, że ten mat będzie się utrzymywał aż do popołudnia. Bo to się normalnie nie zdarza!
Milena z kolei bała się typowych przy podkładach matujących problemów z podkreśleniem porów i suchych skórek. Jednak nie tym razem. Zwłaszcza, że podkład spełnia obietnicę bycia matowym przez wiele godzin (ja nie potrzebuję pudru, serio!), ale jednocześnie nie przesusza skóry. Nawet noszony kilka dni z rzędu przez co najmniej 8h – sprawdzone!
Zazwyczaj podkłady nakładam gąbeczkami, ale Ilona podpowiedziała mi, że przepięknie wygląda wtłoczony w skórę palcami – i to w tym momencie moja ulubiona forma aplikacji. Naturalny wygląd przez wiele godzin i możliwość zakrywania niedoskonałości (wypryski, zaczerwienienia), to prócz matowej skóry, ogromne atuty, które posiadają najlepsze podkłady.
Matująca baza pod podkład Rimmel Matte Primer – 30 ml/30,99 zł
Czy już wspominałyśmy, kto jest największym zaskoczeniem tego testu? Genialna wygładzająca baza matująca! Absolutny hit do stosowania razem z podkładem Lasting Matte, albo z każdym innym (no dobra, z każdym nie zdążyłyśmy jeszcze spróbować, ale z kilkoma owszem). Na całą buzię, albo tylko tam, gdzie macie rozszerzone pory lub skóra się przetłuszcza.
Matte Primer mógłby się równie dobrze nazywać Instagram Filter&Sebum Killer. Bo daje oba efekty. Z jednej strony daje każdemu podkładowi dodatkowe właściwości wygładzające i tuszujące fakturę skóry. Z drugiej – panie, co to jest za mat! Nie natychmiastowy i płaski, jak po pudrze ryżowym. Po pierwszej aplikacji byłyśmy nawet zaskoczone, że jest to bardziej satyna. Ale pełnej mocy ta baza nabiera w trakcie noszenia. Im dłużej macie makijaż na twarzy, tym bardziej widać różnicę. Podkład lepiej się trzyma, czoło nie świeci się aż do popołudnia (potem zaczyna, ale mniej niż zwykle).
Korektor Rimmel Lasting Matte – 7 ml/25,49 zł
W serii znajdziemy jeszcze lekki korektor matujący pod oczy i do twarzy. Producent obiecuje pełne krycie (nie zgadzamy się – to raczej średnie do mocnego krycia, nie full cover), lekką formułę (jak najbardziej) i kontrolę błyszczenia przez 24 godziny. Trzy odcienie (jasny, średni i rozjaśniający) mogą służyć i do makijażu twarzy, i pod oczy. W roli korektora cieni i zasinień spisuje się zaskakująco dobrze (i mimo matte w nazwie jest nawet nawilżający). Na wypryski przydaje się wtedy, gdy nie używamy podkładu. Wiecie dlaczego? Bo sam podkład jest tak kryjący, że nie potrzebuje wsparcia!
Co warto wybrać z serii Lasting Matte?
Jeśli masz cerę naprawdę przetłuszczającą się, do tego wypryski i rozszerzone pory, zdecydowanie warto postawić na bazę i podkład. Razem tworzą najbardziej zgrany duet matujący, z jakim miałyśmy do czynienia ever. Przetrwają godziny w pracy i szkole, a nawet drzemkę z twarzą w poduszce (pamiętacie niedawne instastories Ilony?).
Sam podkład przyda się cerom mieszanym, albo osobom, które lubią makijaż na szybko – wykonywany palcami – bez dodatkowego korektora czy pudru. Z kolei duet baza i korektor to rozwiązanie dla cer mieszanych i tłustych, które nie mają wiele do ukrycia.
Post powstał we współpracy z Rimmel Polska