Rodzina podkładów Rimmel z serii Lasting jest właśnie w promocji w sklepach Rossmann. A my dostałyśmy paczkę PR z całą gamą podkładów. Jeśli chcecie dowiedzieć się, czym różnią się fluidy Matte, Radiance i Lasting – mamy dla Was podsumowanie testów.
Podkłady testowałam ja – Milena, czyli posiadaczka skóry mieszanej w kierunku suchej, ale z przetłuszczającą się (ostatnio mocniej) strefą T. Do tego z kilkoma nieprzyjaciółmi, którzy pojawili się po powrocie z USA.
Rimmel, Lasting Finish – do kupienia w cenie 22,49 zamiast 40,99zł
Zacznę od, jak się okazało podczas testów, ulubieńca. Nie używałam go od bardzo dawna i pamiętam, że w poprzedniej wersji miał aplikator podobny do tych, którymi nakładamy korektory. Całe szczęście, że to już przeszłość i mamy wygodną, klasyczną pompkę!
Sam podkład ma lekko kremową konsystencję i aksamitne wykończenie. To nie jest ani mat, ani błysk, ale naturalnie rozświetlona (i wyjątkowo wygładzona) cera. Jak zauważycie na zdjęciach poniżej – to właśnie z nim moje buzia polubiła się najbardziej – wygląda promiennie, niedoskonałości są dobrze ukryte.
Podkład nie osadza się na skórze, nie wchodzi w linie mimiczne ani zmarszczki. I faktycznie, nosiłam go 12h, w międzyczasie ściągając sebum ze strefy T dwukrotnie. Mogę zdecydowanie potwierdzić, że jest długotrwały, ale nie obciążający skóry. To prawdopodobnie zasługa serum, które ma wspomagać nawilżanie podczas noszenia podkładu. Do tego ma naprawdę przyzwoite krycie, które spokojnie uznaje za średnie do mocnego.
Szczerze – nie potrafię znaleźć żadnej wady podkładu! Aplikowałam go gąbeczką, ale i palcami. Wygląda świetnie i naturalnie. Jeśli masz cerę normalną, suchą lub mieszaną (ale nie bardzo tłustą) – sprawdź go koniecznie.
Rimmel, Lasting Matte – do kupienia w cenie 16,99 zamiast 30,99zł
Wszystkie szczegóły dotyczące podkładu Matte znajdziecie w tym poście, gdzie testujemy i omawiamy go obie. Jednak, by recenzja była pewna, to opowiem w kilku żołnierskich słowach, jak się ma spotkanie z wersją najbardziej matową z serii, po kilku tygodniach przerwy.
Dostajemy sporo wiadomości, w których Lasting Matte dzieli Was na wielkie fanki, jak i hejterki matowej wersji fluidu. Dajcie znać, że macie wrażenie osadzania się na skórze produktu. Sprawdzałam go pod tym kątem, ale tak jak przy poprzednich testach – produkt wygląda na mojej cerze dobrze, nie mam wrażenia „braku wchłanialności” i brzydkiego siedzenia na skórze.
Musowa konsystencja jest bardzo leciutka i nałożona palcami świetnie wtapia się w skórę. I nawet zaaplikowany w minimalnej ilości kryje.
Pozostawia na skórze naprawdę matowe wykończenie. Kiedy dotkniecie buzi poczujecie, że formuła jest jakby pudrowa. I to uwaga dla cer normalnych/suchych: może być do podkład dla Was, ale wówczas wystarczy minimalna ilość pudru. On samodzielnie trzyma się w ryzach przez wiele godzin.
Jeśli zaś macie cery tłuste, to w tym momencie koniecznie sprawdźcie, czy Lasting Matte nie będzie wybawieniem. Kosztuje niecałe 17 zł i nawet jeśli u Was się nie sprawdzi, to spokojnie możecie przekazać go dalej.
Mały tip dla tych którzy mają z nim kłopot: Zaaplikujcie go na nawilżoną skórę, bez żadnego primera matującego czy wygładzającego pory. Przeczuwam, że może kłócić się z bardzo matowymi bazami. Bo sam w sobie jest ultra matowy.
Rimmel, Lasting Radiance – do kupienia w cenie 27,49 zamiast 49,99zł
Osatni i zdecydowanie najbardziej rozświetlający podkład, czyli Lasting Radiance. W swojej konsystencji przypomina wersję Lasting Finish, ale po aplikacji wyraźnie widać, że buzia dostaje znacznie więcej słynnego glow.
Moim zdaniem to podkład dla skóry bardzo młodych lub tych nieco dojrzalszych (mamo, dostaniesz zapas!). Wklepany palcami lub gąbeczką pozostawia twarz zdrowo nawilżoną i rozświetloną. Ale coś za coś – nie jest tak trwały, jak jego rodzeństwo i jeśli chcemy, by przetrwał z nami wiele godzin, postawmy na dobre utrwalenie pudrem.
Nie poleciałbym go również osobom, które mają problemy z wypryskami czy bardzo rozszerzonymi porami. Formuła rozświetlająca niekoniecznie będzie schlebiać naszej cerze. Dlaczego? Bo przyglądając się podkładowi z bardzo bliska, zauważymy, że ma mikrodrobinki, które mienią się podczas ruchu. Wygląda to pięknie, ale uwypukla niedoskonałości.
Muszę mu oddać fakt, że jest niewyczuwalny na skórze i bardzo szybko się wchłania, pozostaje niewidoczny. Jednakże! Mam wrażenie, że jako jedyny może mieć tendencję do lekkiego utleniania się, więc wybierając swój kolor w drogerii, odczekajcie kilka minut i sprawdźcie, czy nadal to Wasza barwa.
Podkład, podobnie jak wersja Lasting Finish, zawiera SPF25 i chroni naszą buzię również przed zanieczyszczeniami oraz spalinami. Czyli jest fajnym produktem jeśli mieszkasz w mieście. I masz cerę normalną lub suchą, albo dojrzałą!
I jak tam? Który z podkładów będzie pasował Waszej skórze?