Podkład oraz korektor L’oréal Age Perfect pojawia się na naszym blogu na Wasze specjalne życzenie. Dopytywałyście o wpis, zwłaszcza po zachwytach na naszym story, jakimi obdarzyła duet Ilona.
Przyznaję, że i ja dałam się jej uwieść i pobiegłam kupić produkty L’oréal. Wracam do Was z wyczerpującym wpisem z recenzją.
Zaczynam od małej zagwózdki – podkład L’oréal Age Perfect, który dzisiaj będę dla Was recenzować, występuje albo w dwóch formułach, albo zmieniła się jego etykietka. Mój dzisiejszy bohater to Age Perfect Radiant Foundation Serum, który kupiłam na ostatniej promocji w Rossmannie.
Jednak w sieci, jak i nawet na samej stronie Rosska, fluid występuje z nieco zmienioną nazwą (brakuje na etykietce m.in. informacji, że jest to serum oraz zawartego w nim SPF17). Dlatego szukając produktu koniecznie zerknijcie, czy kupujecie ten z filtrem!
Fluid Age Perfect Radiant Foundation Serum schowany jest w w eleganckiej, szklanej buteleczce z pompką. Na stronie Rosska znajdziecie 6 odcieni, ale Flaconi proponują jeszcze więcej kolorów (to jedyne miejsce, gdzie mam pewność, że opowiadam o podkładzie z filtrem, pewnie w nowej formule).
Koszty 30ml wahają sie od 64 do 73zł bez promocji.
Jak widzicie na powyższym zdjęciu naprawdę pięknie kryje, a przy okazji wygląda bardzo naturalnie. To jeden z tych fluidów, który zakrywa wszelkie niedoskonałości, ma niemal „wieczorowy” wygląd. Nosząc go dostałam sporo komplementów i zapytań, co to za produkt bo wygląda naprawdę dobrze. I drogo!
Mam kolor 270 (i jest dla mnie troszkę za ciemny). Zapach kosmetyku jest lekko kwiatowy, ale szybko się ulatnia. Prosto pracuje się nim zarówno nakładając go palcami, jak i gąbeczką. Ładnie wtapia się w skórę, nie ciemnieje.
Tuż po aplikacji dostajemy bardzo naturalnie rozświetloną skórę. Taki zdrowy glow o aksamitnym wykończeniu. Jest on ponoć polecany osobom starszym, zawarte w jego formule są witaminy, lekkie serum i rzeczony SPF17 – ma zatem nawilżać, ale i chronić. Ma lekko lejącą się konsystencję. Bardzo lubię go zaaplikować na skórę, zostawić kilkanaście minut i dopiero potem dodać odrobiny pudru w strefie t.
Prócz naturalnego, ale nieskazitelnego, wyglądu macie w pakiecie także porządną trwałość, a lekkość formuły sprawia, że faktycznie nie osiada w zmarszczkach czy zgłębieniach skóry.

W tej samej serii znajdziecie także korektor Age Perfect Radiant Concealer w dwóch odcieniach – Light i Medium (54,99 za 6,8 ml w Rossku). Używam wersji jasnej, która jest naprawdę leciutka i mocno rozświetlająca spojrzenie. Nie oczekujcie, że będzie to produkt na ogromne zasinienia. To przyjazne, minimalne krycie i ładnie rozjaśniona skóra pod oczami. Naturalnie, bez wchodzenia w zmarszczki, a u mnie nawet często bez dodatku pudru.
Ale uwaga! Mój egzemplarz strasznie czuć alkoholem (i po researchu w sieci wiem, że nie ja jedna mam taki problem), więc może być to dla kogoś spory kłopot. Zwłaszcza dla wrażliwców. U mnie powoduje zebranie się łez w oczach, ale mogę go używać i po chwili zapach znika, oczy nie łzawią. Ostrzegam zatem lojalnie – może się zdarzyć, że i Wasz egzemplarz będzie mocno „aromatyczny”.
No i jeśli za podkład jestem w stanie ręczyć ręką, przeczuwam, że spodoba się większości. Od fanek naturalnego efektu (bo taki robi na twarzy) po entuzjastki mocnego krycia. Te również stworzymy, bez obciążania, bez efektu maski. I to z pięknym glow.
Problem mam z korektorem, który faktycznie jest leciutki, zostawia naturalne rozjaśnienie i ładnie wpisuje się w trendy naturalnego i rozświetlonego mejkapu, to ten alkoholowy aromat mnie troszkę zniechęca. Natomiast Ilona, która ma turbo wrażliwe oczy, nie wspomniała o tym problemie… Także chyba mamy zakupową ruletkę.