My, urodzeni w latach 80′ z rozrzewnieniem wpatrujemy się w to, co dzieje się na wybiegach mody. Co sezon widzimy, że coraz mocniej, coraz bardziej i z naprawdę wielkim impetem będziemy żałować, że nasze szafy z lat dziecięco-młodzieńczych są wspomnieniem. Patrzymy na bieliźniane sukienki, które do złudzenia przypominają te Courtney Love. Plecaki zdetronizowały torebki, a workery już dawno są na salonach. Łza się w oku kręci! Natchnione przeszłością, sięgnęłyśmy do albumów, pogrzebałyśmy w pamięci i znalazłyśmy dziesięć przedmiotów, o których marzyłyśmy. Które śniły się nam po nocach.
Macie swoich faworytów? Dajcie znać, co Wam w duszach grało!
1/ Gazeta Bravo
Czym była? Powiewem zachodu, zakazanym owocem, frapująca zagadką. W swym wnętrzu nie tylko posiadała fotosy naszych ulubionych gwiazd, ale także niezliczoną liczbę plakatów. To one tapetowały ściany naszych dziecięcych pokoi. To z Bravo dowiedzieliśmy się czym może skończyć się sex bez zabezpieczeń (ach, te listy do redakcji!) i to Bravo zabierało nas w świat fotoopowieści, gdzie cudownie ubrane niemieckie dzieciaki przeżywały swoje dramaty. W kioskach, co dwa tygodnie w czwartek. Dla wytrawnych graczy pojawiało się również Bravo Girl i Bravo Sport. Ciekawe czy młodsze pokolenie zdaje sobie sprawę, że potrafiliśmy korespondować z nieznanymi osobami, tylko po to by wymieniać się wycinkami o ukochanej gwieździe? O BSB, Kelly Family czy Spice Girls. Wzruszonam!
2/ Kultowe zabawki: Tamagochi i Furby
W mojej szkole przynoszenie jęczących jajek w pewnym momencie zostało odgórnie zabronione. Podczas apelu zostaliśmy przywołani do porządku, a sankcję za przyniesienie Tamagochi były (ponoć) groźne. Tak, to prawda – podczas matematyki, środowiska albo historii wrzeszczały nam wszystkim głodne cyber zwierzaki. Nauczycielki dostawały szału. Każdy miał co najmniej jedno, a co najbardziej znamienne – nikt nie posiadał oryginalnego jajka, tylko urocze podróby. Gdy jedna z koleżanek zaś przytargała ze sobą włochatego Furbiego, już nikomu do śmiechu nie było. Ten włochacz był szczytem marzeń i luksusu, niemal tak pożądany jak wielki, plastikowy piórnik z kredkami, farbami, ołówkami, gumkami, który swymi gabarytami zazwyczaj przewyższał posiadacza.
3/ Ogrodniczki
Nie było ważne jakiej muzyki słuchasz, bo czy to jesteś fanem hip hopu czy kochasz rocka, musisz nosić ogrodniczki. Chłopiec czy dziewczynka, bez wyjątku. Szerokie nogawki i krok w kolanach w wersji męskiej lub dla chłopczycy, wąskie i dopasowane dla tych dziewcząt (z 8 klasy!), które podkreślały krągłości. Kolor dowolny, ale najlepiej by były denimowe. Czasem niedbale spuszczone szelki, by dodać sobie odrobiny filuterności. W swej szafie prócz dwóch rodzajów spodni-ogrodniczek, posiadałam także sukienkę o tym samym kroju. Patrząc na Rihannę, która w spodniach roboczych chadza wyjątkowo często, do głowy przychodzi mi jedynie – sorry Riri, byłam pierwsza 😉
4/ Karteczki na wymianę i Złote myśli
Dzwonek na przerwę, klaser pod rękę i zaczyna się handel. Dzisiaj najlepiej schodzą te z Królem Lwem, ale na białym tle. Kto ma notesik z najbardziej chodliwą karteczką ten jest królem szkoły. Pierwsze zetknięcie się z tajnikami ekonomii. Podaż i popyt. Zwłaszcza w sklepach z artykułami papierniczymi. Z resztą… Ledwo skończyła się moda na karteczki z notesików, a my już pod pachami mieliśmy segregatory i handlowaliśmy większymi formatami. A co podczas lekcji? Złote myśli, czyli niezliczona liczba pytań umieszczona w zeszytach wędrujących z rąk do rąk. Twoja sympatia? Podaj inicjały. Ulubiony zespół? Czy mnie lubisz? Wyjaw mi jakiś sekret… To standardowe zapytania! Obowiązkowo trzeba było się wpisać. Szokiem jest, że nikt nie wymyślił jeszcze aplikacji o podobnej konwencji!
5/ Buty Spicetek
Żadna dziewczynka nie wyglądała w nich rozsądnie – chude nóżki, wielka koturna i lekko dziwkarskie zacięcie. Co z tego, jeśli rodzice byli przystawieni do muru. Podeszwy głównie w kolorowe pasy. Dominował granat, szarość i biel. Każda szanująca się fanka Spice Girls musiała je mieć. Nieważne, że znów oryginalne były całkowicie poza zasięgiem. Liczyło się tu i teraz. Doskonałe połączenie adidasków z rzeczonymi wyżej ogrodniczkami. Stylóweczka jak ta lala!
6/ Glany albo martensy
Przeskok był bardzo prędki i zazwyczaj następował w wakacje. Jeszcze w czerwcu pląsałaś do Britney, a we wrześniu na nogach miałaś glany i byłaś najbardziej zbuntowaną ze wszystkich. Liczyła się stalkapa, możliwość przyszpanowania i towarzystwo starszych kolegów noszących znamiona przeróżnych subkultur. Znów tylko szczęściarze posiadali wymarzone martensy. Te podniecały mocno, bo były kolorowe i nie aż tak bardzo „toporne”. Choć będąc zupełnie szczerą – rangersy albo hd były równie kuszące i ustawiały posiadacza w szeregu „tych spoko”. Z resztą, swoją parę glanów (niestety nie pierwszą) mam nadal w szafie. Ku pamięci. W martensach chadzam nieustannie.
7/ Motyw NBA
Wypisz wymaluj wszystko to co dzieje się na ulicach od co najmniej dwóch sezonów. Beanies i fullcapy z najlepszymi drużynami ligi. Koszulki koszykarskie jako fetysz każdej gwiazdy. Moda na NBA. Dokładnie tak jak wtedy, kiedy królem przestrzeni był Michael Jordan. Z resztą nadal nie został zdetronizowany. Nosiło się drużynę byków (MJ, Rodman, Pippen, i biały Kukoc), którzy pod wodzą Phila Jacksona sięgali gwiazd. Wówczas naprawdę interesowałam się koszykówką. Mogłam wymienić drużynę z każdego miasta. Edukowały mnie NBA Action, Pod Koszem i bezpośrednie relacje puszczane na TVN/Wizji TV. Natomiast mama nie godziła się, by jej córka posiadała strój koszykarski. Przeżywałam bardzo i w nagrodę dostałam koszulkę z Jordanem. Cuuuute!
8/ So grunge!
Nie wiem, czy wolałam dziurawe spodnie i koszule w kratę, czy docierającą do każdej komórki mego ciała muzykę. Czułam, że panowie sercem z Seattle doskonale rozumieli, co w mej duszy gra. A jako nastolatce, to wiadomo – nikt mnie nie kocha, chcę umrzeć. Mniej więcej. Błękitnooki Cobain zawisł na mej klatce piersiowej (koszulki, bluzy, naszywki), na ścianie pokoju, ugrzązł w moim walkmanie. Wszystkie płyty, wszystkie teksty i całkowita nirvanomania. Oczywiście w koszuli w kratę. Wybłaganej od taty, w kolorze niebieskim. Albo zielono-białej. Czerwonej. Każda flanela była odpowiednia. Szkoły musiały wyglądać jak wielkie skupiska kloszardów i drwali.
9/ Fluo
Etap wyglądania jak żarówka przypadł na czasy wczesnej podstawówki,a skumulował się na Zielonej Szkole. Neonowe żółcie, oranże, zielenie i róże. Kuse spódniczki i bluzki odsłaniające brzuch. Oto, jak nieświadome nimfetki, stroiły się na wieczorną „dyskę”. Na szyjach zawieszały tasiemki, które niemal je dusiły. Whatever. Człowiek chciał wyglądać jak milion dolarów. Zazdrościłyśmy Karinie, której mama i babcia szyły żarówiaste wdzianka i jej bluzeczki nigdy się nie powtarzały. Ach, co to był za trend!
10/ Jedzenie
Czekoladowe gwiazdki Magic Stars, napój Frugo z super nowoczesnym kapslem, lody Schollera albo algidowska Kredka (bo tania!), chipsy Chio. Gumy Shock, piwo 10.5 i EB, rogaliki Star Food, pierwsze zetknięcie z Danonkiem, prywatnie – baton sękacz i draże kokosowe, prażynki, Flipsy z królikiem, guma boomer, turbo i donald, lizak ze Spice Girls, mentosy, huba buba, bekonowe Pepisy. O czymś zapomniałam? Uff, się wtedy smakowało prawdziwych rarytasów. I popijało Vibovitem!
Pamiętam karteczki na wymianę 🙂 byly jeszcze blyzki z frędzlami i lambadowy 🙂
Bluzki 🙂
spódniczki cudowne, i znów totalnie hot! a frędzlowe bluzki…no powiedzmy, że już wtedy miałam awerchę, hehe;))))
Karteczki na wymianę miały moje córki. 😀 Leżały do niedawna, aż odziedziczyły wnuki. :))
Peppies!! Pychotka 😉
Co mi się wryło w pamieć z wczesnego dzieciństwa to takie lody w kubeczku z bałwankiem nie pamiętam nazwy ;(
Pamiętam też rogaliki ach kiedy to było 🙂
Karteczki koniecznie z Czarodziejką z Księżyca xD
Ach i jeszcze Just 5, kochałam ich na zabój .
Och czasy dzieciństwa 😀
O połowie z tych rzeczy zdążyłam zapomnieć 🙂
Słodkie to były czasy, choć t czasy moich córek. 🙂
jejku miałąm wszystko 😀
byłam szczęśliwym dzieckiem 😀
a gwiazdki wcinam za każdym razem gdy jestemw UK i przyworzę zapas do Polski 😀
Oj, piękne wspomnienia 🙂
pamiętam! jest co wspominać! te jajka były nieco wkurzające jak się obudziły w nocy,zamiast spać to jęczały,ze głodne 😛
Furby teraz zaczyna wracać
a karteczki oj co to był za hit! 2 małe karteczki za 1 dużą 😀 teraz moja starsza córunia zaczyna wariować z karteczkami 🙂
złote myśli, kurde nawet do tej pory mam gdzieś schowany jeden taki zeszyt i to tego dodawane jakieś małe pamiątki
no i miałam sporo tych żarówiastych bluzek 🙂
Vibovit się jadło z saszetki! 😀
Vibovit tylko z saszetki.. 😀 Ach, co to były za czasy, się wzruszyłam 🙂
Aż łezka się w oku kręci:) TYLE WSPOMNIEŃ:)
Vibovitu się nie piło, Vibovit się wsypywało prosto do buzi, albo wybierało paluchem z torebki. Visolvit był dla twardzieli, bo wykręcał 😀 Z czasów podstawówki w pamięcie utknęły mi jeszcze lodolizaki i oranżada w woreczkach 🙂
Dzięki za tę sentymentalną podróż do przeszłości :)))
Dobry wehikuł czasu! Będę tutaj wpadał częściej! ; )
ja do dziś wracam do tamtych czasów! Lubię organizować warsztaty, w których odgrzebuje się to co w latach 80-90 tych było najpiękniejsze by przekazać to współczesnym dzieciakom, których życie kręci się wokół komputerów ;d
Wszystko się zgadza.. pamiętam, jakby to było wczoraj 🙂
My urodzeni w latach 80 ;> ?
dziiiwne 😛 to bardziej MOJE dzieciństwo 😛
Kiniaaaa ty nam tu wieku nie wypominaj ;p;p;p
w roku 89 poszłam do podstawówki, zatem 90 to był najpiękniejszy okres szkolny 😀
Buźka, Ilona
Gwiazdki czekoladowe pamiętam! Karteczki i złote myśli też. Tamagochi chcę podarować córce 😀 I to Bravo z Bekstritami miałam! 😀
Łezka w oku mi się kręci!!! Do tego wszystkiego pamiętam jeszcze gumy do żucia Chantal czy jakoś tak. Smakowały ohydnie ale cóż z tego! Papierki zawierały naklejki z lalkami przypominającymi barbie. Do tego był specjalny album i gdy uzbierało się wszystkie naklejki trzeba było to wysłać do firmy i dostawało się lalkę! Oczywiście nikomu nie udało się uzbierać kompletu bo dużo naklejek się powtarzało. Nawet nasze mamy były w to zaangażowane;)
Genialny wpis, jak miło sobie dobre czasy powspominać.
To były czasy !! Zbierało się karteczki i Bravo.Z wielkim żalem jak wyrosłam wyrzuciłam swoją kolekcję Bravo,która była naprawdę spora.Pamiętam jak zawsze z utęsknieniem czekałam na nowy numer. Tamagochi to też był hit .Ostatnio jak byłam na zakupach w hipermarkecie to rzuciło mi się ono w oczy,a raczej jego cena ok 120zł.Nie wiem co ona ma w sobie takiego,że aż tyle kosztuje.
Naprawdę się wzruszyłam.Jakbym widziała siebie :*
Daria, bo ja też jestem rocznik 87;)))))) musialaś widzieć siebie!:D