Robiłam maseczki przez 10 dni. Codziennie! Co to dało mojej skórze? #TydzienPielegnacji

Standardowo robisz maseczki 2-3 razy w tygodniu – na zmianę oczyszczające lub nawilżające? To tak jak zwykle ja! Jednak ostatnio postanowiłam rzucić swojej skórze (i maskom, które akurat stały na półce w łazience) i zrobić 10-dniowe wyzwanie: codziennie używać przynajmniej jednej maski i obserwować, czy to jakoś wpłynie na stan mojej cery.


Rezultaty tego challenge’u bardzo mnie zaskoczyły! Jesteście ciekawe?



Czy maseczki w ogóle działają?

To pytanie zadaję sobie za każdym razem, gdy kupuję nową maskę. Bo niby efekt natychmiastowy zawsze jest (widoczne oczyszczenie czy zmatowienie po maskach oczyszczających, nawilżenie i napięcie po nawilżających/przeciwzmarszczkowych), ale już przy następnym myciu buzi znika jak bańka mydlana.

Maskowanie jest przyjemne, ale naprawdę zastanawiało mnie, czy deklaracje producentów o redukcji przebarwień, wyprysków, zaskórników, suchych skórek to pobożne życzenia, czy faktyczne rezultaty regularnego używania maseczek.


Mój challenge

Postanowiłam pójść na całość i rzucić skórze wyzwanie: 10 dni, codziennie przynajmniej 1 maska. Do realizacji planu wybrałam kilka masek i peelingów, które znałam i wiedziałam, że są dopasowane do mojej skóry i pory roku. Żadnych dodatkowych zakupów, żadnego kompulsywnego sięgania po maskę, tylko dlatego, że ładnie wygląda.

Maska TonyMoly TAKO

Stan skóry przed wyzwaniem

Zanim podam dokładny plan swojego wyzwania, kilka info o mojej skórze. Tak, byście wiedziały dlaczego te a nie inne maski wybrałam do zabiegów.

Mam 35 lat, cerę mieszaną (cera normalna na policzkach i brodzie, przetłuszczające się czoło i nos), zaskórniki na nosie i brodzie, skłonność do wyprysków na brodzie i linii żuchwy, przebarwienia (posłoneczne i potrądzikowe) na policzkach. Sucha i wrażliwa skóra wokół oczu. Pierwsze zmarszczki na szyi.

Maski miały pomóc oczyścić skórę, rozjaśnić przebarwienia i dobrze nawilżyć buzię. Po cichu trzymałam też kciuki za wpływ maseczek na trądzik (wyzwanie zrobiłam przed okresem, spodziewałam się więc wysypu trądziku hormonalnego).



Plan maskowania

Pierwsze co wykluczyłam to multimasking. Doszłam do wniosku, że moja twarz potrzebuje zarówno oczyszczania jak i nawilżenia, powinnam więc fundować wszystkie zabiegi całej twarzy, a nie tylko poszczególnym partiom. Nie ma drogi na skróty! I tak dochodzimy do meritum wyzwania: aby maskowanie było skuteczne, nie wystarczy jedna maska. Wprowadziłam program złuszczanie-oczyszczanie-nawilżanie. A to oznaczało, że jednego dnia wystarczy 1 maska, ale kolejnego już 2 lub nawet 3 produkty!

Mój plan zawierał:

  1. Peelingi (chemiczny The Ordinary AHA 30% + BHA 2%, enzymatyczny Guerlain Gommage de Beaute, peeling-masaż L’Oreal Sugar Scrubs z kiwi);
  2. Maski łagodnie oczyszczające (TonyMoly Tako Pore Pack na zmianę z maską peel-off Boscia Luminizing Black Mask);
  3. Maski nawilżające (piankowa Givenchy Hydra Sparkling oraz rozjaśniająca na noc Skinfood Tomato Soup);
  4. Narzędzia do aplikacji (płaski pędzel do podkładu Golden Rose, rękawicę do zmywania Glov Expert Dry Skin).

Maseczki oczyszczające z rozmysłem wybrałam łagodne. Nie chciałam ryzykować przesuszenia skóry. Z kolei te nawilżające są dość lekkie i obie dają efekt chłodzący. Dla mnie aplikacja pędzlem i zmywanie masek rękawicą (oczywiście poza peel-off) to must have. Jest szybciej, bardziej efektywnie, bez denerwującego wchodzenia maski pod paznokcie. Jeśli jeszcze nie próbowałyście polecam. Uczucie domowego spa gratis 😉


Maski dzień po dniu!

Codziennie spisywałam co stosuję. I tak powstał ten plan (Wszystkie produkty stosowałam też na szyję, te nawilżające też pod oczy):

Dzień 1: Środa

Peeling chemiczny (zmiękcza, odblokowuje zrogowaciały naskórek), maska nawilżająca Givenchy (koi podrażnienia, nawilża, pozostawia cudowne uczucie chłodnej w dotyku, jędrnej skóry).

Peeling The Ordinary.

Dzień 2: Czwartek

Maseczka oczyszczająca TonyMoly (bardzo łagodna, nie zastygająca do końca więc nie ma ryzyka ściągnięcia i przesuszenia), maska nawilżająca Givenchy.

Mska Givenchy. Nawilża, wyraźnie chłodzi i ujędrnia. Super na lato!

Dzień 3: Piątek

Peeling enzymatyczny Guerlain (łagodna wersja peelingu, która sprawdzi się też po opalaniu, bo nie ma drobinek ścierających ani nie podrażnia skóry), maska pomidorowa Skinfood (to jest tak zwany sleeping pack czyli krem-maska na noc, ale można ją z powodzeniem nakładać też jak zwykłą maskę na 15-20 minut na dzień).

Maseczka Tomato Soup z serii Beauty Recipe

Dzień 4: Sobota

Maska oczyszczająco-rozświetlająca peel-off Boscia (czarna maseczka z węglem, dość mocno zastyga, ale nie przesusza skóry. świetna pod makijaż na imprezę – a byłyśmy tego dnia na nocnych baletach!)

Czarna maska z węglem Boscia – oczyszcza i delikatnie złuszcza.

Dzień 5: Niedziela

Maska Nawilżająca Givenchy (genialna po imprezie), maska pomidorowa Skinfood (zamiast kremu na noc).


Dzień 6: Poniedziałek

Peeling cukrowy z kiwi L’Oreal (drobinki złuszczające są z cukru, więc szybko się rozpuszczają i nie ścierają zbyt mocno, do tego w masce są jeszcze mniejsze łagodnie masujące drobiny i ekstrakt z kiwi – maseczka super pobudza w poniedziałkowy poranek), maseczka nawilżająca Givenchy.

Peeling z kiwi L’Oreal Sugar Scrubs – pobudza i ma dobry skład.

Dzień 7: Wtorek

Maseczka oczyszczająca TonyMoly Tako, maseczka pomidorowa Skinfood (bo zawsze po oczyszczeniu nakładam coś nawilżającego – aby wykorzystać fakt, że skóra będzie lepiej wchłaniać dobroczynne substancje).


Dzień 8: Środa

Peeling enzymatyczny Guerlain, maseczka nawilżająca Givenchy.


Dzień 9: Czwartek

Maseczka pomidorowa Skinfood (zastosowana na noc zamiast kremu).


Dzień 10:Piątek

Peeling cukrowy L’Oreal (rano), maseczka oczyszczająca peel-off Boscia, maseczka nawilżająca Givenchy



Efekty, efekty!

Jestem absolutnie zachwycona stanem mojej skóry po 10 dniach z maseczkami! Tak naprawdę już po tygodniu wyzwania widziałam, że buzia wygląda super. I postanowiłam je przedłużyć.

Skóra twarzy jest niemożliwie gładka, bardzo przyjemnie nawilżona i napięta. Jak skórka brzoskwini. Odcień cery lekko pojaśniał (same przebarwienia niestety nie), twarz jest wyraźnie rozświetlona. Największe zaskoczenie: nie wyskoczył mi ani jeden hormonalny przyjaciel! Dawno nie miałam tak nietrądzikowej cery.

To, co się nie udało: błyszczenie na czole oraz pory na nosie nie zrobiły sobie wiele z kuracji. Problemy strefy T nie zredukowały się.


Ile to kosztuje?

Sumując ceny wszystkich masek i peelingów wyszła mi iście astronomiczna kwota ok. 850 zł. Na szczęście maseczki mają duże opakowania i przez 10 dni nie zużyłam więcej niż 20% którejkolwiek z nich. Wybierając produkty do testu kierowałam się ich skutecznością, nie ceną. Po prostu wybrałam moim zdaniem najlepsze. Samych ulubieńców. Dlatego mamy tu zarówno peeling The Ordinary za mniej niż 30 zł (genialny!), jak i chłodzącą maskę nawilżającą Givenchy za 250 zł (także genialna, najlepsza nawilżająca na lato, jaką znam).


Czy warto spróbować?

Och jak bardzo warto! dzięki wyzwaniu przekonałam się, że maseczki faktycznie działają lepiej, gdy się je stosuje przez dłuższy czas, regularnie, a już najlepiej parami. To wyzwanie to też dla mnie dowód, że maseczki w słoiczkach dają skórze więcej, niż te w płachcie. Rok temu przez 7 dni używałam różnych sheet masks, ale poza nawilżeniem nie widziałam żadnej różnicy na skórze. Teraz było zupełnie inaczej, więc zdecydowanie zostaję przy tym systemie.


Rezygnuję z kupowania płacht, które są może fajne na wyjazdy, ale niewiele dla mojej buzi robią na co dzień.


Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x