W moim rodzinnym domu piłka nożna była świętością, a mecze to codzienność. Wiedziałam, że w środę wieczorem nie ma co planować serialu telewizyjnego (bo Liga Mistrzów). Wszystkie spotkania, których nie udało się tacie obejrzeć na żywo bo był w pracy, nagrywał na kasety VHS i odtwarzał w kółko, i w kółko. Tak przypadkiem straciłam zakończanie „Małych kucyków”. Liga włoska i AC Milan już na zawsze będą kojarzyć mi się z My Little Pony.
Ale nie chodziło tylko o kibicowanie; tata trenował piłkę nożną i grał na pozycji bramkarza. Później udzielał się w ligach amatorskich i seniorskich, a także działał jako trener w mysłowickim klubie sportowym. Pamiętam, że chłopcy go uwielbiali.
A ja, jako mała dziewczynka, lubiłam zapach składziku z piłkami. Podobały mi się szatnie, zielona trawa, lokalna drużyna i emocje. Jednak bardzo dobrze zapamiętałam słowa taty, które wypowiedział jak miałam kilka lat – piłka nożna to nie jest sport dla dziewczynek. Nie chcę byś była wulgarna, pluła na boisku, przeklinała i miała krzywe nogi. A takie są zawodniczki grające w nogę.
Wyobrażacie sobie, że w tym domu przesiąkniętym piłką nożna, ja nigdy nie miałam okazji nauczyć się odpowiednio podawać piłkę? Trafiać do bramek? Tata nigdy nie wziął mnie na murawę i nie „pokopał” ze mną dla zabawy. To nie był sport dla mnie.
Nie mam dzisiaj żalu, choć przeraża mnie fakt, iż wiele osób potrafi nazwać sport „niekobiecym”. No dobrze – możesz sobie grać w siatkówkę na lekcji w-f albo chodzić na aerobik, ale koszykówka? Zapasy? No co najwyżej rolki i łyżwy!
Mój mąż jest wielkim fanem amerykańskiej ligi koszykówki; sam raz w tygodniu chodzi na treningi. O dziwo, ja również lubię NBA i jako nastolatka interesowałam się rozgrywkami, miałam ulubionych koszykarzy, znałam drużyny z każdego miasta w USA. No i często również rzucałam do kosza, kiedy akurat nie był oblegany przez starszych kolegów z osiedla.
Musiałybyście widzieć minę mojego męża jak nie dowierzał, kiedy mówiłam mu o swej fascynacji NBA. Koszykówka? Nie dla dziewczyn.
Okej, mówimy temu stanowczo DOSYĆ. To oczywiste, że dziewczynki bardzo często w okresie dojrzewania muszą stawiać czoła problem, które często je zawstydzają. Ich ciało się zmienia, często czują się gorsze i mniej zdolne. A to właśnie sport jest świetną opcją, by się samodoskonalić i leczyć kompleksy. Cóż z tego, skoro badania Always wykazują, że niemal 2/3 nastolatek rezygnuje z uprawiania sportu bo „nie przynależą do tego świata”.
Kolejna odsłona kampanii #JakDziewczyna uczy nas, że działać po dziewczyńsku to żyć z pasją. Uświadamia nam, że nie ma barier, które wymyślił facet. Że piłka nożna to idealne miejsce dla nastolatki; boisko wcale nie z robi z niej chuligana. Jeśli będzie miała ochotę, to po treningu założy sukienkę w kwiaty i pójdzie czytać poezję.
Polską ambasadorką kampanii Działaj #JakDziewczyna jest Karolina Kołeczek. Dziewczyna, która pochodzi z małego miasteczka, a już niebawem będzie reprezentować Polskę w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro 2016. To doskonały wzór dla wszystkich nas, tych młodszych i starszych dziewczyn czujących, że mówienie „to nie dla ciebie, bo jesteś dziewczyną” to obciach. Przeszłość, zła mara!
Bless the Mess wraz Always mówi Wam – Działajcie #JakDziewczyna i nie traćcie zapału do uprawiania sportu. Nakręćcie filmik, zróbcie sobie zdjęcie, napiszcie tweeta i użyjcie hashtagu#JakDziewczyna, aby pokazać światu, że dziewczyny mają siłę. I kochają sport!
działamy razem!
Od dzisiaj już zawsze #JakDziewczyna! <3