Dwadzieścia kolorów, trzy wykończenia i przepiękne, złote opakowanie. To na pierwszy rzut oka posiada paletka Day to Slay od Iconic London. Kupiona w Londynie, jako prezent urodzinowy towarzyszy mi od dwóch tygodni.
Sprawdzam, czy śliczna i zdecydowanie za mało „przegadana” w necie paletka była dobrym wyborem.
Macie ochotę na neutralne kolory, dużą dozę błysku i wyspiarski rodowód?
Dane techniczne
Paletkę kupiłam w Londynie, w Harvey Nichols, czyli jednym z ekskluzywnych butików w okolicach Harrodsa. Jak pewnie wiecie, w Anglii nie ma Sephory, więc marek selektywnych poszukujemy w typowo brytyjskich salonach. Jednak bez trudu możemy kupić paletę online – na CultBeauty czy oficjalnej stronie Iconic London.
Paleta w cenie regularnej kosztuje około 240 zł, w tym momencie na stronie producenta jest wyprzedaż i możecie zgarnąć ją za około 167zł. Wewnątrz opakowania znajdziecie 20 cieni po 1,5 grama, które cieszą się certyfikatem cruelty-free. Wśród 20 cieni znajdziemy trzy wykończenia: maty, błyski i sprasowane brokaty.
Wszystko o cieniach
Zacznę od tego, co dla mnie jest największym minusem. Jestem dość mocno rozpieszczana pigmentacją matowych cieni, i ta ósemka znajdująca się w paletce, wypada średnio. Nie jest to jakość ABH czy Huda Beauty. I choć w dotyku są mięciutkie, ładnie się rozcierają i ich moc możemy budować, to przywykłam do znacznie mocniej napigmentowanych kosmetyków.
Na ich plus na pewno działa selekcja kolorów – beże, cienie tranzytowe, bardzo ładne ciepłe barwy i ciemny brąz. Może dorzuciłabym kolor czarny, i wówczas miałabym pełen pakiet, ale ciemna czekolada (deep soul) bardzo dobrze sprawdza się jako ten najciemniejszy kolor. Co jeszcze raz podkreślę – moc cienie jest do zbudowania, więc bez trudu stworzymy tak mocny kolor, na jaki mamy ochotę.
To, co skusiło mnie do kupna palety, to przede wszystkim pięknie błyszczące cienie. W dotyku są jedwabiste, cudownie lśnią na powiecie, nie osypują się i są bardzo wytrzymałe. By wzmocnić błysk możemy swobodnie nakładać je na mokro – cienie w opakowaniu pozostają w nienaruszonym stanie.
Na zdjęciu pokazuję Wam 11 z 12 odcieni błyszczących, i jak widzicie, mają cudowne, bardzo twarzowe i grzeczne kolory.
I co ja na to?
Jak sama nazwa mówi, to paletka, którą bez trudu tworzymy makijaż dzienny, który łatwo przekształcić w coś bardziej wieczorowego. Jednak używając wyłącznie palety IL będzie to propozycja ostrożna, zachowawcza. Co prosto podsumować – bardzo neutralna i twarzowa. Niemal każde połączenie kolorów podkreśli barwy Waszych tęczówek. I raz jeszcze spoglądam na selekcję kolorów – raczej nie ma takiego koloru, po który nie chce się sięgać.
To również paletka, która spodoba się początkującym – wystarczy na powiekę nanieść jeden z błyszczących cieni, tylko przy pomocy palca, dodać tusz do rzęs i lekki, błyszczący makijaż jest gotowy. A cienie są trwałe, nie osypują się, nie rolują i ich moc nie znika w ciągu dnia.
Ja błyszczące cienie z przyjemnością łączę z nieco bardziej zwariowanymi kolorami. Jednak Day to Slay to paletka perfekcyjna na szybkie, dzienne makijaże, które po prostu dodają urody.