Lancome Teint Idole Cushion: kryjący podkład w poduszeczce?

Podkłady w posuszeczkach to azjatycka specjalność. I choć zachodnie marki próbują im dorównać, jak na razie Iope, Laneige, Holika Holika czy Innisfree nie mają spbie równych.

Jako wielka fanka azjatyckich ‚poduszeczek’ z tym większą ciekawością obejrzałam w Sephorze najnowszy podkład tego typu, marki Lancome. I postanowiłam go przetestować.

Dlaczego? Bo to pierwszy zachodni cushion, który obiecuje naprawdę porządne krycie i długotrwałość.


Ideały z Korei

Zasada działania poduszeczek polega na tym, że dostajemy produkt o bardzo płynnej konsystencji, zamknięty w pudełeczku z gąbeczką, aplikatorem i dużym lusterkiem. Czyli kompletny zestaw do makijażu zamknięty w kompakcie, z którego nic się nie wylewa. Taki cushion jest wręcz wymarzony do noszenia w torebce, na wyjazdy, ale Azjatki (a po nich także Europejki i Amerykanki) upodobały sobie cushiony do noszenia na co dzień. Formuły podkładu z założenia mają być lekkie, ale kryjące i pozostawiające naturalne, lekko błyszczące wykończenie (dewy skin).

Poduszeczki produkcji zachodniej do tej pory zdecydowało się zaprezentować kilka dużych marek: Sephora, Dior, Lancome (dwa rodzaje: najpierw Teint Miracle, teraz Teint Idole), IsaDora, L’Oreal. Jednak tylko produkt Lancome (Idole) obiecuje wysoki poziom krycia i długotrwałość, a ta ostatnia jest wielką bolączką ‚cushionów’, nie tylko zachodnich. Dlatego Teint Idole w poduszeczce wydał mi się tak ciekawym obiektem testów.

cushon foundations są zawsze bardzo płynne, dlatego trudniej uzyskać nimi duże krycie.

Lancome Teint Idole Cushion

podkład w poduszeczce, 199 zł/15 gr kompakt+ wkład, 149 zł wkład uzupełniający, w Sephorach

Podkład nazwą nawiązuje do Teint Idole 24 w buteleczce, który jest jednym z moich ulubionych płynnych podkładów o kryciu dużym, ale niecałkowitym (to był mój podkład ślubny), dobrej trwałości i naturalnym wyglądzie. I mam wrażenie, że dużo tych zalet trafiło do podkładu w poduszeczce. Ale po kolei.


Co w zestawie?

W opakowaniu kartonowym znajdziecie czarno-złote, eleganckie i dobrej jakości puzderko oraz zapakowany w folię wkład z podkładem oraz gąbeczką do aplikacji. Zawartość produktu nasączonego w specjalnej gąbeczce to 15 gramów, czyli połowa standardowej pojemności płynnego podkładu. Niestety Lancome nie zdecydowało się, wzorem azjatyckich BB cushions, do sprzedaży podkładów z dodatkowym wymiennym wkładem, trzeba go sobie kupić oddzielnie. Podkład wychodzi więc dość drogo w porównaniu z płynnymi, ale też z azjatyckimi cushion z selektywnej półki (drogeryjne typu Holika nie dodają wkładów zapasowych, ale mają znacznie niższe ceny). Podkład widziałam w perfumerii w 4 kolorach (mój to 25 beige neturelle), być może jest dostępnych więcej.


Aplikacja

Jest dziecinnie prosta. Dlatego pewnie cushion foundation cieszą się taką popularnością – ich nakładanie to bajka. Fanki Beauty Blenderów powinny być zadowolone, bo gąbeczka działa podobnie. Można nią podkład wklepać albo nałożyć okrężnymi ruchami. Gąbeczka świetnie aplikuje go też w trudnych miejscach – wokół nosa czy ust.Gąbeczkę – tak jak BB – warto myć po każdym użyciu. Schnie błyskawicznie.

Po nałożeniu podkładu widać, że krycie jest naprawdę zbliżone do Teint Idole w płynie (choć konsystencja rzadsza) średnie do pełnego. Jedną cienką warstwą nie udało mi się ukryć tylko bardzo widocznych wyprysków, natomiast wszelkie przebarwienia przestały być widoczne. Wykończenie wbrew deklaracjom nie jest matowe, ale raczej naturalne, delikatnie błyszczące. Dla m ojej mieszanej cery wymaga przypudrowania.


Trwałość i wrażenia

Bardzo, bardzo polubiłam ten podkład i mogę śmiało powiedzieć: to najlepszy nieazjatycki BB cushion, jakiego używałam! Jest bardzo delikatny, niewyczuwalny na skórze, dosłownie zapominam, że mam coś na twarzy (tak ma być gdy się nosi BB!). Podkład ładnie stapia się ze skórą i tworzy trwałą, cieniuteńką powłoczkę koloru. Jest trwały – całodzienny. Bardzo ciekawa jestem jak zniesie letnie upały, póki co zimą nie mam zastrzeżeń. Bronzer, róż i rozświetlacz nakładają się nań gładko i trwają także cały dzień. Od godz. 10 do 15 nie miałam potrzeby poprawek, jak dla mojej mieszanej, kapryśnej cery to jest naprawdę znakomity wynik!


Makijaż z Teint Idole

Naturalny, dzienny makijaż wykonany oczywiście Teint Idole Cushoin a także pomadką L’Absolu z oferty Lancome (354 Rose Rhapsody – bardzo kremowa, nawilżająca szminka). Brwi podkreślone Goof Proof Benefit, oczy paletką Sephory za 19 zł (tak!), a na policzkach kombo ulubionego bronzera Chocolate Soleil od Too Faced, różu Galifornia Benefit i rozświetlacza True Match L’Oreal. Podkład utrwalony transparentnym pudrem Clarins. Kreski wykonane eyelinerem Zoeva.


2 komentarze

  • 7 lat ago

    Muszę przyznać,że Lancome to chyba jedna z pierwszy firm na naszym rynku, która zdecydowała się na takie rozwiązanie, jednak co mnie osobiście smuci to mała liczba kolorów – najjaśniejsza barwa jest dla mnie za ciemna, dlatego pozostaje mi dalej patrzeć po koreańskich cudach. Ale mimo wszystko fajnie, że zachodnie firmy czerpią inspiracje z koreańskich rozwiązań 🙂

  • cashmere 795
    7 lat ago

    Rzeczywiście, „leży” idealnie. Wygląda tak, jakby go nie było, a to lubię. Moim obecnie największym problemem przy tłustej cerze są bardzo rozszerzone pory, a on zdaje się w nich nie osiadać. Z pewnością przetestuję w perfumerii. 🙂 Choć czekam już wiele miesięcy (i kto wie, czy się doczekam) na wejście do Polski poduszeczki od YSL, to ten Lancome mnie autentycznie zaintrygował. Choć firma osłabia mnie swoją gamą odcieni, ale nie ona jedna. Niestety selektywna kolorówka, bynajmniej na naszym kontynencie, coraz bardziej zawęża ofertę kolorystyczną. 🙁

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x