Pielęgnacja i stylizacja włosów suchych

Kiedy przypomnę sobie jak moje włosy wyglądały dokładnie rok temu, to przechodzą mnie ciarki. Jeśli macie ochotę na horror włosowy, to odsyłam Was do tekstu, który dokładnie opisuje jak człowiek krok po kroku popełnia wszystkie błędy i niszczy sobie to, co ma na głowie. Bo chciał rozjaśnić, bo chciał mieć siwe, bo chciał mieć sombre. Krótka historia o niszczeniu zaprasza się tutaj.

Dzisiaj mówię o tym z uśmiechem, ale wówczas było mi do niego daleko. Na szczęście, w międzyczasie udało mi się zregenerować stan włosów, podciąć je i ustalić raz na zawsze, że lepiej mi w ciemnym kolorze. Od ponad tygodnia również mam nowy kolor, kolor idealny. To numer 4M marki Phyto Paris. Jest ciemny, głęboki i bardzo twarzowy. Niebawem zobaczcie mnie w pełnej krasie!

Pamiętacie post Lony o tym, co pakuje do swojej walizki podróżnej?  Już tam wspominała o tym, że do swojego kuferka zabiera łagodny szampon Phyto Paris.

W międzyczasie i ja testowałam całą linię do włosów suchych i biegnę do Was z recenzją, a na dokładkę dodaję kilka słów o nowej prostownicy Beurer.

Włosy na detoksie

Linia PHYTOELIXIR to nic innego jak ukojenie dla włosów takie jak moje. Tych po przejściach, suchych, zniszczonych i farbowanych. Takich, które potrzebują ochrony, wsparcia i naprawdę solidnej dawki wody.

W tym momencie moje włosy przechodzą detoks. Staram się myć je jak najrzadziej i mocno wspieram się suchymi szamponami. Dwa razy w tygodniu stosuję oczyszczający szampon Phytoelixir; bardzo dobrze radzi sobie z zabrudzeniami, pięknie wygładza włosy, nie pieni się (bo nie zawiera w sobie niedobrych slsów). Do tego cudownie pachnie i jest wydajny. A jeśli dodamy do tego zawartość – olej makadamia, i wosk z kwiatu narcyza, to jesteśmy w  domu. Włosy mocno zniszczone potrzebuję czegoś delikatnego, ale jednocześnie radzącego sobie z produktami do stylizacji. Dla mnie – strzał w dziesiątkę, ale… hit dopiero przed nami!

Jest nim krem myjący Phytoelixir. Jak to – krem? Dokładnie tak! Proste pytanie, które zaskakuje nas wszystkich; czy wyobrażacie sobie nie nałożyć kremu na twarz? Pewnie nie! To dlaczego nie stosować tak bogatego kosmetyku na włosy? No właśnie! Takie pytanie zadali sobie twórcy marki PP i od wielu lat stosują kremowe produkty do włosów. Wiecie, że dla Francuzek pielęgnacja głowy kremami jest tak oczywista jak zapach Chanel na nadgarstku?

Krem PP to produkt myjący i regenerujący; nakładamy go na skórę głowy i na całej długości włosa, pozostawiamy na kilka minut, a następnie delikatnie pienimy go na głowie, myjąc przy tym włosy. Produkt nie tylko oczyszcza, ułatwia rozczesywania. Ale hiper nawilża! Stosuję go raz w tygodniu, zamiast klasycznego mycia włosów.

Dodatkowo w gamie produktów do włosów zniszczonych mamy odżywczą maskę, którą nakładamy na kilka minut tuż po umyciu i lekkim osuszeniu włosów. Następnie i ją dobrze spłukujemy niezbyt gorącą wodą. To produkt regenerujący, kremowy i odżywczy, w zupełności zastępuję odżywkę. Po masce włosy są wyjątkowo miękkie, łatwo się układają. Żyć nie umierać!

Nie tylko prostowanie

Przy tak dobranej i efektywnej pielęgnacji, postanowiłam trochę więcej czasu poświecić i stylizowaniu fryzury. Przede wszystkim dlatego, że pojawiła się grzywka, która wymaga ode mnie większego zaangażowania. Mając jednak na uwadze nie tak dawne przygody z włosami, wolałam produkt, dzięki któremu nie zrobię sobie krzywdy.

I mam od kilku tygodni prostownicę Beurer HS80, której moc polega przede wszystkim na dostosowaniu temperatury do potrzeb włosa. Możemy je układać już w temperaturze 100 stopni! To naprawdę niewiele, bo standardowe urządzenia zazwyczaj mają widełki granicach 160-220. Jeśli często prostujemy włosy, wówczas lepiej robić to dłużej, ale w niższej temperaturze. Nie wpływamy wówczas tak negatywnie na strukturę włosa.

Mój Beurer posiada jeszcze tytanową powłokę i trójstopniową funkcję jonizującą; włosy są lśniące i wyglądają zdrowej, tuż po przejechaniu po nich płytką urządzenia. No i nie ma problemu z tworzeniem lekkich loków, bo mam również wmontowany obrotowy przegub. Czyli pod ręką dokładnie to, czego potrzebuję na co dzień. A przy niesfornej grzywce, prostowanie to codzienność!

ps: tylko znów trzeba podciąć końcówki, chlip chlip…