Dawno, dawno temu… Za górami, za lasami była sobie księżniczka, która ponad wszystko uwielbiała błyskotki. No dobra, takich księżniczek było więcej. I za górami, i za lasem, i w bloku naprzeciwko, i w autobusie, i w ulubionej knajpie. Wszystkie księżniczki uwielbiały błyszczeć, a najpiękniejsze rozświetlacze na świecie ciągle pozostawały w sferze ich wielkich pragnień. Bo który najlepszy? Który będzie błyszczeć jak złoto, a który nada skórze taflę jak ze snu?
Tym wszystkim księżniczkom, co uwielbiają błyszczeć mówimy – Brace Yourself! The Shine is Coming.
Przed Wami pierwszy tom nowego cyklu – Wielkiej Księgi Rozświetlaczy.
Będziemy opowiadać Wam bajkowe historie o tym, jak znaleźć swój ideał. I dlaczego Książniczki potrzebują co najmniej kilku błyskotek na swych toaletkach.
Rozdział I :
Becca Shimmering Skin Perfector, C POP
7g za 155zł /do kupienia tutaj
Gdyby szukać rozświetlacza, którego sława wyprzedza to pewnie byłby nie kto inny jak C Pop (wersja amerykańska Champagne Pop). Niebywale kremowy, doskonale złoty, pasujący do niemal każdego odcienia skóry i wtapiający się w nią doskonale. Co jeszcze ma w sobie? Ogrom błysku, który możemy potęgować do woli, choć już pierwsza warstwa potrafi olśnić. Nałożony na mokro gąbeczką jest jak prawdziwe płynne złoto. Do noszenia także na powiekach. Zachwyca wydajnością.
Wada: To rozświetlacz dla sroczek. Jeśli szukacie subtelnego, dziennego błysku, to może okazać się zbyt intensywny i niekoniecznie przyda się w biurze czy sytuacjach formalnych.
Odcień: intensywne żółto-pomarańczowo złoto
Rozdział II :
The Balm Mary-Lou Manizer
8,5g za 105zł / do kupienia tutaj
Na tapecie znów produkt, o którym w sieci głośno. Wiecie, że nie zachwycił mnie tak totalnie? Ale od początku! Schowany w ślicznym pudełeczku w stylu pin-up, złoty rozświetlacz ma naprawdę mocny błysk, który pozostaje z Tobą przez wiele godzin. Przepięknie prezentuje się na łuku kupidyna, zupełnie się nie pyli, przez co będziemy go używać przez długie miesiące. W dotyku przyjemnie kremowy, niewiele trzeba, by stworzyć doskonale rozświetloną cerę. Lekką ręką może służyć nam także jako rozświetlenie dzienne. Często po niego sięgam, właśnie o poranku.
Wada: Więc o co chodzi? Moim zdaniem (a przynajmniej na mojej buzi) ma tendencję do podkreślania faktury skóry, zwłaszcza jak dokładam go więcej, i więcej (niezależnie od aplikatora).
Odcień: białe złoto
Rozdział III :
Misslyn Glow For It!
6g za ok.30zł / do kupienia w Hebe
W zasadzie mogłabym Wam powiedzieć, że to zabawka dla młodszej siostry, która chciałaby już bawić się kosmetykami, ale raczej nie powinna eksperymentować. I wszystko by na to wskazywało; konsystencja jest pudrowo-masełkowa, ze wskazaniem na pudrowość i osypywanie. Testowany na łapce pozostawia nieładne grudki, i niezbyt dużo błysku. Można go niemal wmasować w skórę, przez co wytraca blask. Ale! Nałożony na buzię przy pomocy pędzle prezentuje się bardzo naturalnie, zupełnie się nie sypie, daje przyjemnie, lekkie rozświetlenie. Nic, na co wskazywałoby testowanie na wierzchu dłoni.
Wada: Nie jest specjalnie trwały, więc nadal polecałabym go sprawić do testów młodszej siostrze, i czasem podbierać, kiedy potrzebujemy czegoś bardzo subtelnego.
Odcień: białe złoto
Rozdział IV :
Too Faced Love Light
9g za 125zł / do kupienia tutaj
Jeśli mogłabym dorzucić dodatkową gwiazdkę za opakowanie, to cudowne serduszka Too Faced dostają pełną galaktykę! Urocze maleństwa skrywające w środku dobrze zbity puder o kształcie diamentu, a także lusterko. Napigmentowanie błysku jest powalające, i choć fotka nie oddała mocy różowego rozświetlacza, to i on błyszczy szalenie. W dotyku maślane, pięknie się rozcierają, tworzą wyraźną taflę, ale przy mniejszym nacisku pędzla czy gąbeczki, stworzymy subtelny, jasny błysk.
Zwróciłabym jednak uwagę na dobór kolorystyczny, bo na moje oko i doświadczenie, warto sprawdzić barwa czy pasuje do naszej karnacji. Złoto może się okazać nieco za ciemne, srebro niekoniecznie sprawdza się przy ciepłych tonach, a nie każdy lubi różowy rozświetlenie. Ja uwielbiam i to mój faworyt!
Wada: Brak klasycznego, złotego odcienia pasującego co każdej karnacji.
Odcień: You Light Up My Life – pomarańczowe złoto, Blinded by the Light – srebro z domieszką brzoskwini, Ray of Light – różowa brzoskwinka
Rozdział V :
MAC Extra Dimension
9g za 126zł / do kupienia tutaj
Kochani, dlaczego nie doceniacie perełek Extra Dimension? Ciągle dziwi mnie, jak mało szumu w sieci jest na temat tych wyjątkowo udanych rozświetlaczy MAC. Niech nie zwiedzie Was zdjęcie – one błyszczą szalenie, odbijają światło, a efekt holo w Soft Frost jest wyborny. To oczywiście wybór bardziej ekstrawaganckiej części makijażoholiczek, jednak Double-Gleam to solidna konkurencja dla Becci czy Mary-Lou. Miękkie, niemal jak krem, dające wyrazisty efekt, który można dobudować w razie chęci. Są niezwykle trwałe i nie podkreślają faktury skóry. Ideał?
Świetnie sprawdzają się jako rozświetlenie kącika oka, a wersja holo daje unikatowy efekt także na całej powiecie.
Wada: Kwestia opakowań, które dla innych mogą być zaletą. Lekkie, brak w nich lusterka, jak spadną to ochronią produkt, ale same mogą pęknąć. Za to świetne w podróży bo zabierają mało miejsca.
Odcień: Double-Gleam – białe złoto, Soft Frost – holo.
Rozdział VI :
Laura Mercier, Devotion
9g za 259zł / do kupienia tutaj
To podstępny chochlik! nałożony palcem na dłoń robi wrażenie błysku niemożliwego, ale taka sama ilość zaaplikowana na policzki… nie daje aż tak wielkiej tafli. To zdecydowanie lżejsze, dzienne krycie. Widoczne, ale rozświetlacz mocno wypracowuje się w skórę, przez co błysk jest subtelny i elegancki. Polecałabym go osobom ceniącym sobie klasyczny, nienachlany makijaż. Wielki plus również za formę kosmetyku – minimalistyczne opakowanie i ułożenie produktu jest urzekające.
Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła, czy błysk można potęgować i nie ma problemu, by wycisnąć z Devotion nieco więcej – wystarczy wilgotna gąbeczka do makijażu. Nie będzie to oślepiające rozświetlenie, ale już bardzo satysfakcjonujące wszystkie sroczki.
Wada: Pozory mogą mylić! Nie oczekujcie super tafli, ale subtelnego klasyka.
Odcień: różowo-złote holo
Rozdział VII :
Benefit, Dandelion Twinkle
3g za 165zł / do kupienia tutaj
Pachnie jak cukierek, wygląda jak brzoskwiniowy cukier i na dodatek chowa się w poręcznym opakowaniu. Jako jedyny z całej gromady posiada również dołączony płaski pędzelek, którym bez trudu zmalujemy rozświetlenie. Jakie? Bardzo dzienne, naturalne, dające efekt zdrowej skóry. Tutaj nie ma miejsca na błysk widoczny z księżyca. Jest za to subtelność, dziewczęcość i mieniące się wykończenie (mnie przypomina mokrą skórę – pięknie!). Świetnie wygląda nałożony pod łuki brwiowe, na łuk kupidyna czy czubek nosa. To ideał, jeśli chodzi o dzienny blask.
Wada: Nie jest to klasyczny rozświetlacz, a bardziej topper.
Barwa: brzoskwinia wpadająca w srebrny ton
Rozdział VIII :
bareMinerals, Inivisible Glow
125zł za 7g / do kupienia tutaj
Nie bez powodu figurują obok siebie, bo Invisible Glow Medium jest łudząco podobny do Dandelion Twinkle. Brzoskwiniowa barwa, dzienny i delikatny błysk, nienachlane wykończenie. To neutralny kolor świetnie sprawdzający się na każdym typie skóry, podkreślający naturalne piękno.
Oczywiście nie sposób zapomnieć, że to puder mineralny, więc bardzo przyjazny dla naszej skóry. Ideał dla cery dojrzałej.
Wada: To najbardziej pylący ze wszystkich rozświetlaczy. Fruwający pyłek unosi się znad pudełeczka przy każdym ruchu pędzla, ale taka natura minerałów.
Barwa: złocista brzoskwinia
Rozdział IX :
Smashbox, Spotlight Gold
149zł za 8,61g / do kupienia tutaj
Trio to odpowiedź dla wszystkich poszukujących rozświetlaczy w pięknych, ciepłych odcieniach złota. Doskonale podkreśla opaleniznę, idealnie sprawdzi się na ciemniejszej karnacji, choć ja jestem baldziochem i używam z równie wielką przyjemnością. Dzięki temu, że w opakowaniu mam trzy barwy, swobodnie je mieszam i tworzę idealny kolor dla siebie. Świetnie się aplikują, dają dużą moc rozświetlania. Mają dość pudrową konsystencję, co czuć pod palcami i pędzlem.
Wada: Średni odcień zawiera w sobie niewielkie drobiny, przez co nie tworzy jednolitej tafli i trzeba uważać, jeśli ma się rozszerzone pory skóry, by ich nie podkreślić. Jednak przy trio kolorów nie jest to problem, a urozmaicenie.
Barwa: pomarańczowo-miedziane złoto, białe złoto
To początek naszej opowieści o rozświetlaczach. Ta bajka nie skończy się tak szybko!
Ten wpis powstał w ramach akcji blogerskiej #WakacyjneBeauty.
Sprawdź jakie letnie inspiracje mają dla Was wszystkie blogerki:
- Małgorzata: www.candykiller.pl
- Agnieszka: www.agnieszkabloguje.pl
- Olga: www.apieceofally.pl
- Klaudyna : www.ekstrawagancko.com
- Paulina: www.paulinablog.pl
- Justyna: www.okiemjustyny.blogspot.com
- Paulina: www.simplistic.pl
- Agnieszka: www.agwerblog.pl
- Alicja: www.kotmaale.pl
Genialny wpis ? Tyle tu perełek, że chyba będe musiała wygrać w totka ?
hihih, to trzymamy kciuki;)
Może wersja w pdf? ;D
Taki jest plan! Najpierw części księgi na blogu w potem do pobrania ?
Zdecydwanie zabrakło rozswietlaczy Jouer i Jeffree Star 😉
Poczekaj na kolejne tomy 😀 Będzie się działo!
No liczę, że mnie zaskoczycie czymś niestandardowym zachwycajacym co nie wieje nudą:D
przejdz się do Maca i zobacz ten holo, o którym piszemy 😀
Choc nie lubie MACa to zobaczę przy okazji 😀
Swietne recenzje 😀 Jestem chetna na kontynuacje <3
obiecujemy kolejne tomy:D
Uwielbiam MAry ale rzeczywiście też mam wrażenie że lubie się jakby wpijać w skóre i podkreślać to czego nie powinien
a LIVING LUMINIZER organiczny rozświetlacz od RMS beauty? co o nim myślicie? ja uwielbiam 🙂
nie znamy! gdzie go można dostać?
O rany, same piękności! ♥ Kocham rozświetlacze całym sercem, chociaż jeszcze dwa lata temu używałam ten produkt za totalnie zbędny (głupia ja!). Ostatnio w końcu kupiłam tę słynną Mary Lou i jestem w niej zakochana 🙂 Ale ten z Becca się tak do mnie zalotnie uśmiecha ehhh…
Te rozświetlacze Too Faced wyglądają w opakowaniu obłędnie!
Brakuje mi tutaj MySecret, bo jest B O S K I <3
spokojnie Siostro, tom o tanich jeszcze przed nami 😀