Pojawił się na rynku w 2017 roku i od tego momentu korektor Shape Tape od Tarte stał się najbardziej kultowym i pożądanym produktem na zasinienia czy niedoskonałości. Cała sieć wrzała, każdy chciał go mieć i nadal okazuje się, że jest to najlepiej sprzedający się produkt w swej kategorii we wszystkich tych państwach, gdzie oficjalnie jest marka Tarte.
W międzyczasie, mnóstwo marek drogeryjnych, zaproponowało swoje wersje korektora Tarte. I dziś sprawdzimy, jak wypadają w porównaniu do kolegi zza oceanu.
Tarte: Shape Tape – dossier
W Stanach kupicie go za 27 dolarów, czyli około 115 zł. 10 ml produktu znajduje się w prostym opakowaniu, którego wyróżnikiem była naprawdę spory aplikator. I wydaje mi się, ze i on był przyczyną sukcesu, bo 2017 rok to zdecydowanie czas mocnych makijaży w stylu #beautyguru czy intensywnego konturowania. A taka różdżka ułatwiała zadanie. Do tego aż 30 odcieni, wegańska, hypoalergiczna formuła cruelty free i doskonały PR.
Pierwszy raz używałam go w 2018 roku, zrobił na mnie świetne wrażenie i wiedziałam, że prędzej czy później trafi do mnie. Bo faktycznie – kryje szalenie, łatwo się aplikuje, jak widzicie na zdjęciu poniżej – minimalnie podkreśla załamania skóry i nie przesusza.
Jedna z jego zalet, może być przyczyną tego, że nie zawsze ładnie wygląda. Otóż… Jego formuła jest tak kremowa, tak dobrze się wchłania, że kusi by nałożyć go więcej, i więcej. A jest to zupełnie niepotrzebne. Bo naprawdę wystarczy kropelka, by doskonale zakryć zasinienia czy niedoskonałości. Winą za ten proceder obarczam internetowe tutoriale, w których (delikatnie mówiąc) przesadza się z aplikacją produktu. Uwierzcie – nikomu nie są potrzebne trójkąty pod oczami, nawet na oscarową galę!
Zaskakujące jest to, że ten produkt lubi być zapiekany, i moim zdaniem, wygląda pod okiem lepiej kiedy naniesiemy puder na kilka chwil, a potem go zmieciemy. Kiedyś, z uporem maniaka, zapiekałam wszystkie korektory, dziś niekoniecznie. Widzę, że większość z nich lepiej wygląda, kiedy delikatnie omieciemy je pudrem. Ale akurat Shape Tape jest #instafriendly.
No i jak wypada konkurencja z drogerii?
Na warsztat wzięłam dwa produkty, które znam na wylot – Revolution: Conceal and Define oraz Loreal: Infaillible More Than Concealer. Czyli dwa turbo kryjące i całkowicie inspirowane korektorem Tarte. Począwszy od designu opakowania, przez wielkośc i wygląd aplikatora aż po cechy produktów.
Zdecydowanie, obie drogeryjne propozycje są bardzo mocno kryjące, podobnie jak Tarte. Jednakże brakuje im tej lekkości, którą ma droższy kolega. I jeśli przesadzimy z korektorem Loreala czy Revolution, to na mur beton, pod okiem mamy… beton. Mało estetyczny, mocno podkreślający suchość. Dlatego znów warto to napisać – lepiej mniej niż więcej.
Uważam jednak, że z żadnym z nich nie pracuje się tak dobrze, jak z Tarte. Nie są aż tak kremowe, łatwe w rozcieraniu.
Wiecie dlaczego jeszcze korektor może nieestetycznie wyglądać pod okiem? Kiedy wybierzemy zbyt jasny odcień. Czyli znów damy się wkręcić w trendy z sieci i makijaże, w których różnica odcieni między produktami jest ogromna. Lepiej wybierać ton, dwa jaśniejszy odcień od naszego koloru skóry/podkładu. Wówczas wszystko wygląda naturalnie i produkt dużo atrakcyjniej prezentuje się pod okiem. I nawet jeśli nałożymy go troszkę za dużo – ciemniejszy odcień się obroni. Jasny będzie wyglądał fatalnie.
Zarówno korektor Loreala, jak i Revolution są naprawdę fajnymi propozycjami, jeśli potrzebujecie, czegoś co naprawdę turbo mocno kryje (do tego, moim zdaniem Loreal kryje mocniej). Jednak musze uprzedzić – one mogą powodować przesuszenie na skórze, jeśli zaszalejemy z ilością lub… będziemy ich używać dzień po dniu. Wydaję mi się, że to produkty na specjalne okazje, ewentualnie – używamy ich śladowo.