Wprowadzasz składniki aktywne do pielęgnacji? Zadbaj o #skincycling. Tłumaczymy jak (i czym)!

Jeżeli jesteś maniakiem trendów dotyczących pielęgnacji twarzy i spędzasz nieco czasu na TikToku, to pewnie rzucił Ci się w oczy trend skin cycling, spopularyzowany przez amerykańską dermatolog Whitney Bowe. Ale nawet jeśli nigdy o nim nie słyszałaś to bardzo możliwe, że i tak stosujesz #skincycling, tylko nieświadomie.

Bo jeśli w Twojej jesiennej pielęgnacji zagościły np. retinoidy, to prawdopodobnie razem z nimi wprowadziłaś do rutyny harmonogram pielęgnacyjny, który pozwala skórze zachować balans między kuracją aktywną, łagodzeniem, nawilżaniem i regeneracją.


Czym jest skin cycling i jakie ma zasady?


Skin cycling (w naszym wolnym tłumaczeniu harmonogram pielęgnacji) to rutyna oparta na przekonaniu, że jest dla skóry czas na kurację i czas na odpoczynek. Zakłada systematyczność i powtarzalność etapów pielęgnacji.

Teraz, gdy mamy szeroki dostęp do tanich i mocnych kwasów, dużych stężeń retinolu czy choćby niacynamidu (nie każdy o tym wie, ale nawet on potrafi podrażniać), nie jest trudno przesadzić z pielęgnacją i zamiast poprawy stanu buzi sprawić sobie na niej armageddon zaczerwienień, przesuszeń, wręcz poparzeń. A także stado wyprysków.

Dr Bowe zaleca postępować wg czterodniowego schematu – dwa dni ze składnikami aktywnymi, dwa dni regeneracji.

  • Noc 1: Oczyszczanie, eksfoliacja, nawilżanie.
  • Noc 2: Oczyszczanie, retinol/silny składnik aktywny, nawilżanie.
  • Noc 3 i 4: Oczyszczanie, regeneracja / nawilżanie.

A następnie powtarzasz cały cykl.


Co sądzimy o tej metodzie?


Zaczniemy od plusów. Metoda wyrabia dobre nawyki i uczy nie przesadzać ze składnikami aktywnymi. Taki tryb ‚pracy nad skórą’ mamy sprawdzony od lat (zresztą metodą prób i błędów) i widzimy, że np. wcale nie trzeba dążyć do używania retinolu co noc, by mieć efekty.

A co nam się w skin cyclingu nie podoba? Dobór składników i częstotliwość stosowania. Z naszego doświadczenia, rozmów ze specjalistami, a także wiadomości od Was wiemy, że kwasy nie służą wszystkim i nie trzeba ich wprowadzać na siłę. Ani z założenia 2 razy w tygodniu. Dla niektórych tyle retinoidów to też za dużo.

Skin cycling': TikTok's secret to healthy skin. How does it work?

Dlatego jesteśmy całym sercem za tym, by układać pielęgnację w harmonogramy i zachowywać przerwy między wieczorami ze składnikami aktywnymi, ale niekoniecznie wg jedynie słusznego wzoru 1+1+2. Warto jednak bardziej słuchać swojej skóry, niż tabeli z internetu.


Układamy własne cykle pielęgnacji!


Dopasuj #skincycling do swoich potrzeb. Dobierz składnik aktywny (jeśli potrzebujesz), który Ci służy. Wcale nie muszą być dwa. Tak naprawdę kluczowy jest czas (efekty zobaczysz za co najmniej miesiąc, a najpewniej po 3-6 miesiącach kuracji) oraz pozostałe kroki rutyny pielęgnacyjnej.

Trochę przewrotnie, ale by mieć poprawę stanu skóry po składniku aktywnym i tak  najważniejsze jest sumienne i codzienne oczyszczanie, nawilżanie i ochrona.

I wtedy wchodzimy my, całe w jesiennych barwach, a pod pachą trzymamy azjatyckich HEROSÓW!

Kosmetyki z tego wpisu znajdziesz w sklepie Cosibella. Jest on również partnerem tego posta. Linki w tekście automatycznie przekierują Cię na strony Cosibelli.

Milena: rozjaśniaj i nawilżaj w stylu pumpkin spice!


Jeżeli, tak jak u mnie, rano Twoja odwodniona skóra prosi o sporą dawkę nawilżenia, zacznij dzień od solidnej porcji tonera. I to nie byle jakiego! Kocham ten krok pielęgnacji, więc testowanie azjatyckich toników/esencji zawsze poprawia mi nastrój (i skórę!). Bo oni wiedzą, jak robić to dobrze.

SKIN1004 stworzyła toner z hydrolatem z wąkrotki azjatyckiej oraz róży, 3 wielkościami cząstek kwasu hialuronowego, niacynamidem i kompleksem silnie nawilżającym. Co to? To  – Madagascar Centella Hyalu-Cica Brightening Toner, i przysięgam – to jest upragniona szklanka wody dla twarzy. Jak pięknie się wchłania, natychmiast dodaje blasku i naprawdę silnie nawilża. Cudowny!

Gwarantuje, że dzień będzie jeszcze lepszy, kiedy zaraz Wam powiem o kroku drugim. I tym razem nie będzie to serum, tylko dyniowa maseczka SKIN1004, która serum może zastępować.

Ha! Możecie śmiało ją stosować jako klasyczną maseczkę, maskę bankietową oraz dzienne lub nocne serum. Bo to mieszanka miodu, ekstraktu z wąkrtoki, kwasu hialuronowego, ceramidów i bardzo odżywczego ekstraktu z dyni (składnik numer jeden!). W opakowaniu Zombie Beauty znajdziecie 16 maseczek po 4 g, czyli 64 g produktu. Bardzo spoko! Zwłaszcza, że żelkowa formuła pięknie się wtapia, jest leciutko lepka, a dzięki temu genialnie gra z SPF. KLUCZOWYM etapem każdej rutyny, a zwłaszcza tej z retinolem.

I tym razem również jest to koreański ulubieniec, czyli mocno nawilżający filtr Innisfree – Hyaluron Moist Sunscreen – SPF50+ PA++++. Ultra wysoka ochrona, niesamowicie lekka formuła, ogromne nawilżenie i ukojenie (kwas hialuronowy, wąkrotka azjatycka, panthenol, niacynamid). Do tego bez szczypania w oczy, z błyskawicznym wchłanianiem się i zdrowym, pięknym glow. Zresztą, sami spójrzcie na zdjęcie – czyż nie wygląda zachęcająco?

Uwierzycie, że to koniec kroków w mojej pielęgnacji? Ha! To naprawdę wystarczy, a ja widzę doskonale nawilżoną i przede wszystkim chronioną skórę.

Nie zostawię Was jednak bez jeszcze kilku azjatyckich smaczków, jak np. krem BB Purito Cica SPF 38 PA +++, który jest w sumie przedłużeniem pielęgnacji, zawiera bowiem ekstrakty z wąkrotki azjatyckiej, kwas azjatykowy (chyba najbardziej hot składnik wspomagający gojenie i kojenie), czy łagodzące panthenol i alantoinę. No i jeszcze daje piękne, naturalne krycie.

Wespół zespół z brzoskwiniowym (ale umówmy się, że jesienią dyniowym!) różem Etude House – Heart Cookie Blusher Apricot na policzkach robią doskonały, dziewczęcy look. Zdrowo, młodzieńczo i świeżo. No, a jeszcze zerknijcie na opakowanie różu Etude House… Styl Harajuku w czystej postaci!

Kropka nad i, to balsam do ust od COSRX z ceramidami. A w zasadzie niesamowicie odżywcza maseczka.

Do stosowania głównie na noc, ale ja aplikuje ją non stop, zwłaszcza przy kuracji z retinolem. A w niej mnóstwo odżywczych olejków, które świetnie sprawdzą się także w chłodniejsze, jesienno-zimowe dni.


Ilona: prosta i lekka rutyna dla tłustej cery


Moje ulubione składniki aktywne (retinal, kwas azelainowy, witamina C) zawsze rotuję w ciągu tygodnia. Natomiast od dawna staram się nie przeciążać skóry pielęgnacją i (zwłaszcza rano) ograniczam się do 3 kroków: mycia buzi, nawilżenia lekkim produktem i nałożenia kremu z filtrem (jako 3w1: krem nawilżający, ochrona SPF i baza pod makijaż). Mega mi się sprawdzają przy tej rutynie kosmetyki azjatyckie, bo (zwłaszcza filtry) są leciutkie, nie obciążają tłustej cery i nie zapychają porów. A jednocześnie mają tak dobre składy, że w pakiecie z filtrami są też antyoksydanty i składniki łagodzące.

Ostatnio do listy moich top 10 kremów z filtrem dołączył nowy ulubieniec: Skin1004 Madagascar Centella AirFit Sunscreen SPF50 PA++++.

To jest absolutnie najlżejszy mineralny filtr 50 z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia! Dzięki zawartości cynku pięknie reguluje cerę, jest też fantastycznym ‚pudrem w kremie’, bo delikatnie, ale na długo matuje. Filtry mineralne, cynkowe, dla osób z nadmiarem sebum, potrafią dać lepsze rezultaty kosmetyczne, a tak samo dobry efekt ochronny, jak SPFy chemiczne. Problem z nimi zawsze stanowiła formulacja (by krem nie przypominał suchej, gęstej i białej pasty), więc brawa dla Skin1004 za innowacyjny i wyjątkowy krem.

Oczywiście niemal tak samo ważne, jak samo noszenie kremu z filtrem w ciągu dnia (nawet nie zaczynaj kuracji retinolem czy innym składnikiem aktywnym wieczorem, jeśli następnego dnia planujesz wyjść z domu bez kremu SPF! To zniweczy całą pielęgnację i jeszcze narazi Cię na przebarwienia), jest skuteczne i dokładne jego usuwanie wieczorem.

I tu cały na biało wjeżdża mój ulubiony krok i produkt w pielęgnacji w ogóle: balsam oczyszczający! Porządny demakijaż olejami pięknie domywa każdy makijaż, zapobiega zanieczyszczaniu się porów i przesuszaniu skóry (a to ważne także dla cer tłustych lub trądzikowych). I mam kolejny świetny kosmetyk w tej kategorii do polecenia: Radiance Cleansing Balm od Beauty of Joseon. Rewelacyjnie łatwo się rozpuszcza pod palcami, w ogóle nie szczypie w oczy i nie pozostawia uczucia mgły, pięknie się emulguje i zmywa do zera. Robi wszystko to, co najlepsi w tej kategorii. Hit!

Do pełni szczęścia jest i oczyszczania krok drugi: mycie i delikatne złuszczanie. Isntree Mugwort Calming Powder Wash – znam już od dawna i szczerze uwielbiam. Puder pod wpływem wody zmienia się w puszystą piankę.

Wspaniale oczyszcza i od wielu innych odróżnia go fakt, że jest naprawdę łagodny (złuszcza niezwykle delikatnie i nadaje się nawet do codziennego użytku, zamiast żelu do twarzy). W składzie nie ma talku, za to jest enzym papaina, odrobina soli morskiej (reguluje), wyciąg z bylicy i łagodząca alantoina.

Czego brakuje w tej rutynie? Nawilżenia! I to z przytupem, bo wreszcie udało i się przetestować kultowy w Korei tonik VT Cosmetics Cica Skin (tak tak, to ten sam, którego używają gwiazdy K-popu i koreańskich seriali). Jednocześnie to kolejny etap mojej pielęgnacji, który zawiera wyciąg z wąkrotki azjatyckiej w 3 postaciach (genialnie łagodzi, regeneruje, jest też antyoksydantem), a jednocześnie regulujący i antybakteryjny propolis i nawilżający beta-glukan. Nakładam jak esencję, bez użycia wacików.

Ten tonik świetnie nadaje się do codziennego nawilżania po myciu, ale też do kuracji (zastępując serum w metodzie 7 skin oraz do domowych masek w płacie). To mój kolejny kosmetyk 3w1, wart każdej złotówki.

A wiecie jakie jeszcze azjatyckie kosmetyki ostatnio polubiłam? Różowe! Uroczy serduszkowy róż Etude House w odcieniu Pink Salt (to ten sam, co ma Milena, tylko inny odcień) oraz RE-WE-LA-CY-JNY puder transparentny Missha Airy Pot. Bluruje natychmiast! Jakby wymazywał teksturę skóry. Do tego nie jest typowym suchym matem (jest wręcz jakby wilgotny w odczuciu przy aplikacji), a delikatnie różowy kolor – choć niewidoczny na skórze – ładnie ją rozświetla.

Prosta pielęgnacja + odrobina makijażu dają razem super rezultaty. To jest fajna baza, przy której można powoli i rozsądnie wprowadzać składniki aktywne i mieć indywidualny skin cycling, a skóra każdego dnia wygląda i czuje się dobrze.


A jak wygląda Wasz harmonogram pielęgnacji? Jakich składników aktywnych używacie i co jest dla Was podstawą codziennej rutyny?


 PS  Pamiętacie, jak wspominałyśmy o indywidualnych konsultacjach z kosmetologiem Cosibelli? TERAZ JEST TANIEJ!
Konsultacje za 99 zł i dodatkowo -20 zł rabatu na zakupy po konsultacji.

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x