Huda Kattan, założycielka Huda Beauty, imponuje nam szalenie. Samodzielnie stworzyła najbardziej pożądaną markę makijażową ostatnich lat. Mało tego! Wykreowała serię popularnych looków, które fanki mejkapu z całego świata bezbłędnie kojarzą tylko z nią.
To ona dyktuje trendy, i można ich wcale nie lubić, ale nie da się być wobec nich obojętnym. Czego dowodem są reakcje marek z wieloletnią tradycją, które oferty swoich produktów powiększają o kosmetyki w stylu Hudy.
Seria paletek Obsession pojawiła się pod koniec 2017 roku i w mgnieniu oka stała się bestsellerem sprzedażowym. W naszej Sephorze paletek już nie ma od dawna, ale na Cult Beauty bez trudu znajdziecie całą rodzinę Obsession.
A dzisiaj zajmiemy się paletką Mauve. Która krzyczała do mnie, i wprosiła się do mej kosmetyczki.
Dla porządku zacznę od danych technicznych. W maleńkiej palecie znajdziecie 9 cieni, które łącznie mają 10g. Czyli mimo maleńkich gabarytów samego kartonika, wewnątrz mamy sporo produktu. Dodatkowo jest funkcjonalne lusterko zamykane na magnesiki. Maluch aż prosi się, by z nim podróżować. Cena paletki w polskiej Sephorze wynosiła 129zł, a na Cult jest to 25 funtów, więc jest odrobinkę taniej.
W paletce Mauve znajdziemy sześć cieni matowych oraz trzy błyszczące, które zachowują się jak słynne foliowe cienie z palety Rose Gold.
Czyli jak?
Najlepiej aplikować je palcem albo syntetycznym pędzelkiem. Ja lubię spryskać pędzel dodatkowo primerem lub mgiełką, by efekt na powiekach był jeszcze bardziej spektakularny. Jak zauważycie na swatchach, na ręce, wydaje się być to rozświetlenie umiarkowane. Ale tylko spójrzcie jak produkty zachowują się na powiekach – pełen odlot.
Pozostała szóstka cieni, to maty. I jak dla mnie, jest to paletka kompletna, jeżeli jesteście fankami ciepłych odcieni. Zacznę od świetnego beżu, który jest bardzo kremowy, a nałożony na powiekę pięknie ujednolica jej koloryt. Jeden z lepszych cieni w tej barwie, jakie mam w swej kolekcji. W palecie dostajemy dwa kolory transferowe (mleczną czekoladę i rudy brąz – rząd drugi), a także trzy ciemniejsze odcienie do podkreślania kącików.
I wbrew pozorom, dzięki czterem brązom i beżowi, spokojnie stworzymy makijaż, który nie będzie aż tak mocno czerwony. Ale póki co, nie jest on w mej głowie, bo jak widzicie na fotkach, sięgam chętnie po bardziej wyrazista rozwiązania. Urozmaicając je różami i fioletemi z paletki Electric, również Huda Beauty (tutaj znajdziecie jej recenzję).
Jeśli zerkniecie na swatche, to pewnie zauważycie, że najciemniejsze kolory wydają się być dość suche. I nie będę wyprowadzać Was z błędu – faktycznie jest to dość suchawa formuła. Ale mnie pracuje się z nią prosto, osypywanie jest znikome, a pigment produktu niewiarygodny. I równie prosto się cienie rozciera, więc należą do moich ulubieńców.
Podsumowując, paletki z serii Obsession mają „tę moc”. Są niewielkie, ale naładowane kolorami i zdecydowanie w trendach. Jeśli zastanawiacie się, czy czerwienie są dla Was, i czy potraficie stworzyć makijaż z ciepłymi barwami w roli głównej, zerknijcie do zapisanej na naszym instagramie relacji – tutorial. Tłumacze krok po kroku, jak stworzyć taki look. I jest to bajecznie proste.