Kiss my Airs!
To już prawie wakacje! Nareszcie słońce, luz blues i wypady na zieloną trawkę. Może w tym roku wreszcie spróbuję rolek (uwierzycie, że nigdy nie jeździłam?) deskorolki albo ‚dorosłej’
To już prawie wakacje! Nareszcie słońce, luz blues i wypady na zieloną trawkę. Może w tym roku wreszcie spróbuję rolek (uwierzycie, że nigdy nie jeździłam?) deskorolki albo ‚dorosłej’
Uwielbiamy zakupy, ale nie te w cenie regularnej. Nasz ulubiony sport to wyszukiwanie ofert promocyjnych, które sprawią, że wymarzone torebki, ulubione kosmetyki czy nowe ubrania kupujemy zawsze taniej.
Szlag mnie trafi, wyjdę z domu i nie wrócę – myślę potykając się o zabawki. I ten permanentny bałagan, totalne nieogarnięcie.
Im więcej ubrań w szafie, tym częściej zdarza nam się (z odpowiednią dramaturgią oczywiście) wykrzykiwać ‚nie mam się w co ubrać!’.
Uwielbiam piękne ubrania i dodatki, ale jestem babą bez serca. Nie mam sentymentów. Nie noszę – wyrzucam. Nawet coś, co jeszcze rok, dwa temu było moim ulubieńcem, potrafi z dnia na dzień wylądować w kuble Caritasu.
Jak myślicie, gdzie powstały te zdjęcia? Nad wodą? W lesie? Nie, na parkingu pod marketem! No dobra, nie do końca to market, bo Fashion House Outlet Centre to jedno z lepiej wyglądających centrów handlowych (bez tej swoistej ‚blaszakowatości’), z własnym laskiem i oczkiem wodnym, no ale jednak nie Bory Tucholskie.
No i zaczęło się – odliczamy już godziny do startu naszej wiosennej metamorfozy w Fashion House Outlet Center 🙂 Po raz pierwszy tandem Lena&Lona pod szyldem bloga „Bless the Mess”