Chodźcie, zaprowadzę Was do łóżka. Mojego.
Zwykle na blogu nie oglądacie wnętrz naszych domów. Są jakieś skrawki pokojów, pojedyncze meble. Wiecie dlaczego? Po pierwsze ze względu na prywatność domowników niezrzeszonych w cechu Bless the Mess ;D Jednak po drugie, kto wie czy nie ważniejsze, jakoś nigdy nie sądziłyśmy, by to co mamy w czterech ścianach budziło Wasze zainteresowanie. Dziś już wiemy, że trochę mijałyśmy się z prawdą. Dostajemy coraz więcej zapytań zupełnie niezwiązanych z urodą, ubraniami czy zakupami.

Historia marokańskiej koniczyny
Tak jak w modzie ma rządzić pantone’owy duet różu i błękitu, tak w wyposażeniu wnętrz totalnym hitem jest wzór marokańskiej koniczyny i wszelkie wariacje na temat. Szał na nowoczesne wzory inspirowane orientem ogarnął podobno najpierw nowojorczyków, a za nimi cały świat. U mnie pierwsze zetknięcie (online, na Westwing) z koniczynkowymi dywanami wywołało palpitacje serca. Zakochałam się w sekundę i zaczęłam przetrząsać zasoby sieci w poszukiwaniu idealnego dywanu, pościeli, podusi choćby. Byle w wymarzony wzór. I tak trafiłam do H&M Home.
Od piątku nie wychodzę z łóżka
Dokładnie tego dnia kurier przyniósł zamówienie (online). Rozpakowałam koniczynkowe poduchy, parę drobiazgów, a na deser pozostawiłam sobie komplet miętowej pościeli. Wcale nie w koniczynkę, bo nadruk przypomina bardziej liście brzozowe. Ma jednak tę samą regularność i ciekawy koncept powtarzania wzoru. I jakkolwiek głupio to brzmi, odkąd pierwszy raz pogładziłam komplet tej miętowej pościeli, nie mogę przestać się do niej uśmiechać. Że śpię nocą, wiadomo. Jednak w pościeli jadam też śniadania, a nawet obiady. Lubię też zajrzeć do niej w ciągu dnia i sprawdzić, czy nadal jest tak samo miękka, gładka i przyjemna w dotyku. Wiecie, co chcę powiedzieć? Że jakość tekstyliów z metką H&M totalnie mnie zaskoczyła. Jest tak dobrze, że nie mogę się nie podzielić dobrymi wieściami. Jeśli kochacie lekki chłód pościeli z bawełny satynowej na skórze, z tą z H&M będzie jeszcze lepiej. Polecam tak bardzo!
Wieczorne przyjemności – rutyna pielęgnacyjna
Skoro już jesteśmy w łóżku i nie zamierzamy z niego wychodzić, fajnie przy tej okazji wspomnieć o tym, co dobrego można zrobić wieczorem dla swojej skóry. Moja cera ostatnio poczuła się znowu nastolatką i postanowiła przypomnieć o swojej trądzikowej przeszłości. Chcąc nie chcąc wróciłam do kosmetyków przeciw niedoskonałościom i bliznom – tym razem jednak w wydaniu 30+. Na oczyszczoną płynem micelarnym i płynem oczyszczającym Clinique 2 skórę nakładam najpierw krem Avene Triacneal Expert (ma walczyć z niedoskonałościami, regulować rogowacenie skóry i lekko rozjaśniać blizny – szczerze mówiąc na razie działanie jest znikome, ale dam mu jeszcze szansę bo po 4 tygodniach stosowania pozostało ponad 1/3 butelki), a potem Olejkowy Rytuał Nutri Gold L’Oreal (wersja przywracająca równowagę skórze) – nowość na rynku i w mojej kosmetyczce, która naprawdę zawojowała i skórę i serce. Przede wszystkim to jedyny drogeryjny olejek, który daje i efekt i odczucia przy aplikacji, jak luksusowy produkt, a do tego ma kilkanaście olejków w składzie, w tym tak dobre dla mojej mieszanej skóry jak rozmarynowy, różany, oregano, lewenda, melisa, trawa cytrynowa. Co ciekawe – w składzie jest nawet więcej olejków, niż deklaruje producent. Good job L’Oreal! Pod oczy wędruje natomiast nowość w mojej pielęgnacji – pierwszy krem liftingujący w życiu. Od Clarins, oczywiście. Nazywa się Extra Firming Wygładzający Krem Ujędrniający i naprawdę potrafi więcej, niż inne. Od pierwszej aplikacji dostrzegłam, że mocno nawilża i lekko napina skórę. Znamy się tydzień, ale coś czuję, że będzie z tego coś więcej, niż przelotny romans.
A jak wyglądają Wasze łóżkowe wieczorne rytuały?
A kiedy Lona i Lena zamierzają iść do pracy ?
Pracujemy cały czas! Zdalnie i we własnych firmach 🙂
Lona to zrozumiałe przy małym dziecku obowiązki,o ile pisanie bloga w domu można tak nazwać.
nie wiem, czy kieruje Tobą ciekawość, czy złośliwość, ale pisanie tekstów na blogi (nasz oraz dwa firmowe) to też praca: content marketing. Poza tym ja jestem grafikiem komputerowym, a Lena producentem filmów reklamowych.
Może to dobry temat na wpis z faktami o nas?
Lona
To faktycznie utalentowana i uzdolniona ,pracowita jesteś.Ciekawie napisany tekst ,,za drzwiami sypialni”ujmuje szczerość.Fajnie się czyta .