7 genialnych kosmetyków, których nie znasz. A warto!

Pielęgnują od stóp do głów i są w tym naprawdę świetne. Nie kosztują fortuny, ale nawet jeśli są droższe, to superwydajne i absolutnie warte każdej złotówki. Wielozadaniowe, skuteczne, o świetnych składach i bardzo przyjemnych konsystencjach. Na blogach czy w magazynach nie znajdziesz wielu ich testów i pewnie żadnego z nich jeszcze nie próbowałaś, ba – do dziś nie wiedziałaś, że istnieją.


Warto je poznać,
bo to prawdziwe perełki.

Złota siódemka, niezawodna na co dzień, ale i do zadań specjalnych.


Niektóre to ‚starzy’ ulubieńcy, bez których nie wyobrażam sobie pielęgnacji, ale są też genialne nowości – to także tłumaczy, dlaczego nie jest o nich głośno. Wciąż zdobywają rynek.


1/ Dr. Jart, Dermaclear Trans-Foam Clay Pink

Maseczka z różową glinką i krem oczyszczający w jednym, 50ml/35 zł, w Sephorach

Niesamowity kosmetyk koreański, zupełnie niepodobny do drogeryjnych kremów myjących z glinkami (typu Garnier Czysta Skóra). Jasnoróżowa maska jako żywo przypomina pastę do zębów (zarówno wyglądem tubki jak i konsystencją produktu), ma różowy kolor i delikatnie pachnie. Ale daje taki efekt, jakiego nigdy w życiu na swojej buzi nie widziałam! Można ją stosować na dwa sposoby – jako krem do demakijażu i oczyszczania buzi albo jako maskę. Jeśli nałożycie niewielką ilość na palce i zaczniecie wmasowywać skórę, będzie się zachowywać jak krem oczyszczający – usunie makijaż i sebum, pozostawiając miękką i czystą skórę. Ale jeśli nałożycie na 5 minut jak maskę, a potem wykonacie masaż i zmyjecie produkt, oczom ukaże się buzia tak czysta, jakby wypolerowana. Napięta, nawilżona, idealnie gładka, jaśniejąca wewnętrznym blaskiem. Coś fantastycznego!


2/ Yonelle, Trifusion płynny krem-napinacz

mocno nawilżający krem-serum do twarzy, szyi i pod oczy, 50 ml/279zł, w Douglas

Kiedy już myślałam, że na półce ‚pielęcnacja twarzy’ nic mnie nie zdziwi, pojawiła się seria Trifusion ze swoją cudownie leciutką konsystencją i najbardziej uniwersalną formułą ever. W teorii to jest krem przeciwzmarszczkowy, który można stosować na całą twarz i to nawet obszary wrażliwe (dlatego nadaje się pod oczy). Jego głównym działaniem ma być nawilżanie i poprawa napięcia skóry. Ale! Ten krem zachowuje się, jak nawilżacz wymieszany z serum, napakowany po korek kwasem hialuronowym. Nie wiem, jak Yonelle się to udało, ale produkt bardzo lekki, który spokojnie można używać nawet przy tłustej cerze, jednocześnie bardzo mocno nawilża, wygładza buzię i rozświetla. Makijaż trzyma się na nim fenomenalnie, ale nawet bez grama podkładu jest taki glow, jak po kremie BB. Super działa też na obszar pod oczami – tam naprawdę zauważyłam poprawę napięcia skóry i niemal całkowity zanik obrzęków.


3/ Theo Marvee, Le Magnifique

głęboko oczyszczający peeling enzymatyczny, 150ml/70 zł, produkt profesjonalny – w Katowicach do kupienia w klinice Idealnie, online w hurtowniach kosmetycznych i na Allegro

Peeling, który zdeklasował wszystkie klasyczne ‚zdzieraki’, choć w składzie nie ma ani jednej złuszczającej drobinki. Produkt profesjonalny (marka polsko-francuska), więc dość trudno go dorwać, ale zaufajcie – tak bardzo warto! Za złuszczanie odpowiada w nim ananasowy enzym, bromelina. Działa bardzo szybko i głęboko, jednocześnie zupełnie nie podrażniając skóry (dodatkowo ją nawilża). A jak działa? Po nałożeniu na twarz masujemy buzię przez ok. 1-2 minuty aż do momentu, aż pod palcami wyczujecie rolujący się naskórek. U mnie najwięcej było go na bokach twarzy oraz na brodzie – naprawdę porządne ilości! Produkt jest super także do delikatnego peelingu ust (zamiast męczyć je szczoteczką do zębów czy kupować specjalne peelingi wystarczy odrobina nałożona na minutę i wszystkie suche skórki same odpadają), a także – uwaga – do zmiękczania skórek przy paznokciach (dużo łatwiej je potem wyciąć lub odsunąć podczas manicure).


4/ Wierzbicki&Shmidt, Eliksir Czarna Orchidea

szampon i odżywka do włosów, 250ml/23,99 zł/szt w Rossmann

I kolejny genialny polski produkt! Kto czytał wpis o kosmetykach, na które nie warto wydawać za dużo wie, że nie kocham produkty do włosów, które można kupić w Rossmannach. Wierzbicki i Szmidt, fryzjerzy prowadzący „Ostre cięcie” w TTV wymyślili, by w linii nawilżająco-wzmacniającej stworzyć szampon, który już sam w sobie (mimo lekkiej konsystencji) nawilża tak dobrze, że niepotrzebna odżywka. Ale gdybyś jednak chciała odżywki, zaproponowali taką, którą można stosować na dwa sposoby: ze spłukiwaniem (jak maskę) lub bez (jak balsam ułatwiający rozczesywanie). I każdy z nich daje inny efekt! Nakładając niewielką ilość odżywki i nie spłukując włosy są bardzo, bardzo wygładzone, a przy tym puszyste i nieobciążone. Po zastosowaniu jak maski włosów wydaje się być więcej i są naprawdę ‚napakowane’ nawilżeniem. W każdym przypadku przepięknie pachną i mocno błyszczą.


5/ Sephora, brązujące mleczko do ciała

progresywnie samoopalający żel-krem, 200ml/55 zł, w Sephorach

Jeśli druga połówka patrzy na Ciebie i pyta, gdzie byłaś się opalać (choć przecież środek zimy, a solariów nie uznajesz) to znak, że nałożyłaś dobry balsam brązujący. Najlepszy! Bo choć zimą nie ma sensu bawić się w samoopalacze, to jednak poszarzała sucha skóra nie jest tym, o czym marzymy. Balsam z Sephory ma naprawdę wiele zalet: dobrze nawilża i ślicznie pachnie wakacjami. Ma konsystencję kremu-żelu, więc się łatwo rozprowadza i wchłania, a kolor pojawia się po kilku godzinach i wygląda naturalnie. Nie zauważyłam też nieprzyjemnego zapachu, za to z przyjemnością obserwuję, jak dodany do balsamu delikatny morelowy barwnik oraz perłowe drobinki sprawiają, że skóra od razu wygląda zdrowiej.


6/ Sweet Bath, ciasteczka do kąpieli

muffiny, puddingi, lizaki, czyli naturalne bomby kąpielowe, 15-22 zł/szt w Sweet Bath Katowice oraz online

Po tym, jak kule do kąpieli Bomb Cosmetics przesuszyły mi skórę, tęskniąc za Lushem szukałam bomb do kąieli, które nie tylko będą ślicznie pachnieć, ale też faktycznie nawilżać i natłuszczać. Na Instagramie znalazłam Sweet Bath, niewielką firmę z Katowic, która specjalizuje się w produkcji kąpielowych ciasteczek i lizaków. Podobnie jak angielski Lush, w Sweet Bath kule kosmetyki są robione ręcznie na podstawie autorskich receptur. I zawierają dużo tych dobroci, z których skorzysta skóra – masła shea, olejów roślinnych, ekstraktów i ziół. Pachną intesnwynie, barwią wodę i wypełniają je bąbelkami oraz płatkami kwiatów i kawałkami owoców. Taka kąpiel odpręża, a po wyjściu z wanny nie trzeba już stosować balsamów.


7/Avene, Cicalfate krem

krem regenerujący, antybakteryjny do twarzy i ciała, 100 ml/35 zł, w aptekach

Z tym kremem zaprzyjaźniłam się w okresie niemowlęcym Filipa, bo to produkt, który wspomaga leczenie ranek przy atopowym zapaleniu skóry. Cicalfate warto mieć w domu, jako awaryjna pomoc na dziwne i nagłe skórne przypadki: otarcia, drobne ranki, skaleczenia, podrażnienia skóry, a nawet wysypki. To jemu zawdzięczam pożegnanie z zaczerwienioną skórą na dekolcie (tak zareagowała skóra na kilkudniowy pobyt w Warszawie – czyżby alergia?). Świetnie sprawdza się do regeneracji skóry przesuszonej, np. pękających skórek przy paznokciach. Co prawda jest ciężki, nie pachnie zbyt miło i zawiera parafinę, ale póki działa, wszystko mu wybaczę 🙂


A jakie są Wasze ulubione kosmetyki, których nie znamy?

6 komentarzy

  • Izabela Cetera
    7 lat ago

    Siedem cudow kosmetycznych.Wow!

  • 7 lat ago

    Ciasteczka do kąpieli wyglądają bardzo smakowicie 😉

    • 7 lat ago

      alternatywa dla pączków na dziś 😀 chyba sobie zrobię wieczorem kąpiel z muffinką :))) Ilona

  • FrenchGirl
    7 lat ago

    Dermaclear Dr.Jart wystepuje tez w przyordzie jako trio tj Biała Relaksująca, Różowa Nawilżająca, Zielona Orzeźwiając !!!

    Czy probowalyscie przypadkiem tez dwoch pozostalych produktow? „Bialego” i „Nawilzajacego”? Strasznie ciekawie wygladaja, wszystkie trzy, rzecz jasna. Chyba sie skusze.

    Uzywam czegos podobnego tj maski ORIGINS „Retexturizing Mask with Rose Clay”, ale to „tylko” maseczka i do tego dosc mocno scierna. To znaczy z dosc duzymi drobinkami sciernymi, wiec przy usuwaniu trzeba uwazac jak sie ma delikatny ryjek!

    • Lena&Lona
      Lena&Lona
      7 lat ago

      Cześć 🙂
      Jeśli chodzi o glinki Jarta mam póki co tylko tę jedną, ale jest tak dobra, że też myślę intensywnie o sprawdzeniu pozostałych :))))
      Natomiast maskę z różową glinką Origins miałam i bardzo się lubiłyśmy, ale jednak ta Jarta jest zdecydowanie innym produktem – tam była po prostu oczyszczająca maska, tu jest pasta, która delikatnie oczyszcza, a potem zamienia się w niezwykle puszysty krem i delikatnie ale skutecznie myje buzię. Zostawia też skrę jakby błyszczącą, wypolerowaną – bardzo lubię ten efekt.

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x