Zoom na twarz od Smashboxa

Bardzo lubię popadać w przeróżne obsesje kosmetyczne. I kiedy pomyślę sobie, że jeszcze z cztery lata temu wyglądałam mniej więcej tak, to naprawdę muszę sobie pogratulować przebytej drogi. To oczywiście nie oznacza, że się nie malowałam. Ależ skąd! Tusz do rzęs, podkład i róż byli moimi stałymi mieszkańcami kosmetyczek, tylko jakość tworzenia i rozumienie makijażu była bardzo uboga.

Za mój rozwój odpowiadają ludzie. Tacy, którzy przekonali mnie, że cienie do powiek są moimi przyjaciółmi, tylko muszę nauczyć się z nimi obchodzić. I pokazali mi jak to robić skutecznie, a ja uczę się od nich nadal. Ważni są także ci wirtualni przewodnicy, blogerki i jutuberki, z którymi opiniami nie zawsze się zgadzam i wiem, że trzeba przetestować kosmetyk na sobie, by móc w pełni wydać nad nim sąd, to wiedza, zapał i energia jaką mi przekazali jest nie do przecenienia.

I co oczywiście jest równie istotne – produkty i akcesoria, które pomagają uczyć się (nawet na błędach) i wyglądać coraz lepiej. Już nie tylko ukrywając, ale podkreślając i wydobywając zalety. Sa marki, bez których nie mogłaby istnieć moja kosmetyczka. Do grona ulubieńców zalicza się również Smashbox, który od kilku miesięcy jest przeze mnie bardzo mocno eksplorowany.

smashbox studio skin - smashbox minimizer primer (3) smashbox studio skin - smashbox minimizer primer (5)

Podkład, którego nie mogę znaleźć?

Mam jasno sprecyzowane wymagania co do mojego podkładu – ma być diablo trwały, kryjący i najlepiej, by nie było go widać. Moim największym przyjaciele jest Double Wear i nie sądzę, by przyszedł moment, kiedy na toaletce zabraknie buteleczki. Próbowałam znaleźć alternatywę; tanią – Revlon, drogą – MAC i szczególnie przykro było mi z powodu niepowodzenia z maciem. Te podkłady nie lubią się z moją buzią.

Wybierając Smashbox Skin 15 Hour Wear zdałam się na intuicję i kupiłam go nie przeglądając wcześniejszych opinii internautek. Już podczas swatchowaniai w Sephorze wydał się interesujący, a biorąc pod uwagę, że każde moje wcześniejsze zetknięcie z produktem smasha było przyjemne, rzekłam – biorę. I wybrałam kolor 1.1, który idealnie zgrywa się z moją cera bladziocha.

Sam produkt ma za zadanie nie tylko budować krycie od średniego do mocnego, ale również nawilżać skórę. To dla mnie ważne, bo mam tendencję do przesuszeń, a kryjące podkłady lubią jeszcze ją pogłębiać (choć nie działa tak na mnie DW). Jeśli chodzi o owo krycie – jest dobrze. Ba! Jest świetnie!

Lubię nakładać podkłady blenderem, więc płynna konsystencja świetnie współgra z gąbeczką. Produkt rozprowadza się prosto, wczepia się w skórę, lekko zastyga. Nie bójcie się jednak sztuczności i maski; prezentuje się naturalnie. Radzi sobie z niedoskonałościami, ale na większe problemy mam korektor 24 hours CC (też smash), który działa cuda i o tym mówiłyśmy już wielokrotnie. Pod oczy natomiast wybieram lekki, bardzo kremowy i szybko wchłaniający się produkt Camera Ready BB Cream. To nic innego jak krem bb w pisaku, który ma właściwości koloryzujące, jak i pielęgnacyjne. Przyznacie, że taki zbiór kosmetyków jednej marki na buzi, to wariactwo? A to jeszcze nie koniec!

Wracając do podkładu – najdłużej był ze mną 11 godzin i nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia. Trzyma się, buzia wygląda znakomicie, jest leciutko matowa, mimo nawilżających właściwości. Jedyne miejsce, które potrzebuje niewielkiej korekty to okolice przy nosie. Dodatkowo produkt utrzymuje kosmetyki pudrowe. Mój brozner, róż po całym dniu nadal prezentują się dobrze, kości policzkowe są podkreślone.

Używam go kilkanaście dni, nie udało mu się zaliczyć żadnej wpadki. Lubię to!

smashbox studio skin - smashbox minimizer primer (9) smashbox studio skin - smashbox minimizer primer (11)

A wszystko to baza

Smashbox słynie z tego, że kosmetyki jakie wychodzą spod skrzydeł marki, mają za zadanie pomagać w pracy fotografom. Nazwijmy je „camera friendly”. Jednymi z najbardziej rozpoznawalnych produktów są bazy pod makijaż. Pomyślałam sobie, że choć nie używam ich na co dzień, to faktycznie podczas koncertów, imprez, długich godzin na planie filmowym (często na halach i w fabrykach), baza jest mi niezbędna. Moim super sprzymierzeńcem jest produkt Benefit PoreFessional, który nie tylko trzyma makijaż, ale i ukrywa rozszerzone pory skórne. A takowe posiadam i bardzo ich nie lubię.

Z wielkiej kolekcji baz wybrałam na początek bestseller – Photo Finish Pimer Light. I postanowiłam, że będzie towarzyszył mi częściej, ze względu na lżejszą konsystencję. Przeźroczysta baza daje efekt gładszej, ale nie silikonowej skóry. Mam wrażenie, że moja buzia oddycha. Jednak nie mogę powiedzieć, że maskuje pory w takim stopniu jak Benefit. Są tylko lekko wygładzone, ale widoczne. Mam jednak pewność, że zakup smashboxowego Pore Minimizing Primer to tylko kwestia czasu.

Buzia jest aksamitna w dotyku, delikatna. Bazę sprawdziłam z DW i wiem, że dobrze współgra z moim fluidowym przyjacielem. Jednak myślę, że lepiej dobrać primer, który nie jest tak uniwersalny, ale skupia się na konkretnym problemie naszej skóry.

Poniższy makijaż został wykonany niemal w całości kosmetykami Smashbox. Co sądzicie?

  • baza Smashbox Photo Finish Pimer
  • podkład Smashbox Studio Skin 15 hour, kolor 1.1
  • korektor Smashbox CC 24 hour
  • korektor pod oczy BB Cream Camera Ready
  • paleta do konturowania, cienie do powiek i cienie do brwi Smashbox #shapematters (nad nią rozpływamy się tutaj i tutaj)
  • liner IsaDora Twin Top
  • pomadka IsaDora Twist Up Matt Lips, kolor Baren’s Beautiful
  • róż Lliy Lolo, kolor Surfer Girl

smashbox-fundation-makeupsmashbox studio skin - smashbox minimizer primer (7) smashbox studio skin - smashbox minimizer primer (13)

5 komentarzy

  • Używałam kiedyś podkładu Studio Skin i zgodzę się z Tobą, że jest świetny.

    • 8 lat ago

      jestem z niego naprawdę zadowolona, ale bywam baaardzo czepliwa. To dobry zamiennik DW:)

      • Jak już kiedyś pisałam DW muszę unikać, bo przestał mi służyć. Znalazłam natomiast 2 nowe podkłady, które niesamowicie sprawdzają się na mojej buzi. Pierwszy to nowy Chanel Les Beiges Healthy Glow, drugi natomiast jest trochę mniej dostępny Magic Foundation Charlotte Tilbury. Jestem nimi zachwycona.

        • 8 lat ago

          Mamuniu, nie wyobrażam sobie, by DW mi kiedyś przestał służyć .
          A Chanel tak ładnie kryje? Bo ostatnio przeszukiwałam Sephorę i killerem jest Marc Jacobs, nawet jak dla mnie to za dużo. Wypróbowałam teZ Chanele, nawet Lona jakiś kupiła, i nie miałam poczucia dużego coveru.

          • Ładnie kryje, nie robi tapety, wygląda bardzo naturalnie, nie wyciera się i co najważniejsze moja kapryśna facjata bardzo go polubiła 🙂
            Marc Jacobs mnie nie zachwycił. Po pierwsze mam problem z doborem koloru, po drugie jakkolwiek bym go nie nakładała zawsze mam na twarzy efekt tynku 😛

Leave A Comment

Podobne wpisy

Strona, którą właśnie przeglądasz wykorzystuje pliki cookies. Ich wykorzystanie możesz modyfikować w ustawieniach swojej przeglądarki. Zostawiając komenatarz czy pisząc do nas e-mail, pamiętaj, że Twoje dane są zabezpieczone.
Akceptuj Cookie.
x